Suzuki Jimny zostanie wycofane z Europy
Złe wiadomości dla fanów offroadu. Suzuki potwierdziło właśnie, że z Europy zniknie pożądane wśród klientów nowe wcielenie modelu Jimny. Co ważne, ma się to stać szybciej niż przewidywano!
Już kilka miesięcy temu pojawiły się doniesienia o tym, że - z uwagi na zaostrzenie limitów emisji spalin - terenowe Jimny zniknąć ma z większości europejskich rynków z nastaniem nowego roku.
Przypominamy, że zgodnie z obowiązującymi przepisami, które mocno dają się we znaki branży motoryzacyjnej, producenci zobligowani zostali do przestrzegania limitu emisji CO2 na poziomie 95 gramów na kilometr. Każde przekroczenie tego progu skutkuje naliczaniem kar, ich wliczenie w cenę samochodu powodowałoby spadek popytu.
Absurd polega na tym, że na nowych limitach najbardziej cierpią pojazdy najmniejsze, czyli takie, które zużywają najmniej paliwa. W przypadku niewielkiego Jimny, który oferowany jest wyłącznie z wolnossącym benzynowym silnikiem 1,5 l, emisja - w zależności od wersji - waha się między 154 a 178 gramów na kilometr. Więksi producenci walczą o zrównoważenie emisji wprowadzając na rynek pojazdy elektryczne i hybrydy plug-in (stąd nagły wysyp tego typu aut). Mniejsi - jak np. Suzuki - nie mogą sobie pozwolić na szybkie uzupełnienie oferty, czego efektem jest właśnie decyzja o wycofaniu Jimnego z Europy. By zrównoważyć kary naliczane przez Unię, Suzuki musiałoby podnieść ceny auta o 30-35 tys. zł, czyli blisko połowę!
Alternatywą wydaje się być zastosowanie niewielkiej, turbodoładowanej jednostki z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Tego typu silniki lepiej radzą sobie w testach, chociaż ich rzeczywisty apetyt na benzynę bywa nawet wyższy niż w klasycznych atmosferycznych "benzyniakach". Niestety Japończycy musieliby wówczas przeprojektować układ napędowy tak, by przełożenia (np. reduktora) lepiej współgrały z nietypową charakterystyką pracy doładowanego silnika o małej pojemności (niski moment obrotowy przy niskich prędkościach obrotowych). Terenowy charakter i mikroskopijne rozmiary Jimnego nie dają też inżynierom dużego pola do popisu, jeśli chodzi o możliwość zastosowania napędu hybrydowego.
Problem w tym, że Jimny cieszy się ogromnym zainteresowaniem jako jedyny na rynku pojazd, który oferuje rzeczywiste zdolności jazdy w terenie za stosunkowo przystępną cenę. Auto tak bardzo przypadło do gustu Europejczykom, że na większości rynków Starego Kontynentu dealerzy nie przyjmowali zamówień, a jedynie dodawali chętnych do długich list oczekujących. Same auta sprzedawały się "na pniu" i mimo że fabryka pracowała (i pracuje) pełną parą - importerzy w poszczególnych krajach dysponują bardzo skromnymi kontyngentami.
Jedyną nadzieją dla chętnych na nowy egzemplarz jest - przynajmniej teoretyczna - możliwość uzyskania przez Suzuki Jimny homologacji N1 (samochód ciężarowy). Na pewno wiązałoby się to jednak z demontażem tylnej kanapy i dodatkowym odchudzeniem auta (czytaj - obniżeniem poziomu wyposażenia).