Próbował reanimować Honkera. Ma prokuratorskie zarzuty

Eksportowe sukcesy polskiego przemysłu zbrojeniowego policzyć można na palcach jednej ręki. Jednym z głośniejszych zainteresowała się właśnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura. Zarzuty nielegalnego handlu bronią usłyszał prezes Fabryki Samochodów Honker.

Chodzi o sławny "kontrakt nigeryjski", którym producent Honkera wielokrotnie chwalił się w mediach. Przypominamy, że w 2015 roku, gdy polskie wojsko nie było już zainteresowane zakupem rodzimych terenówek (które nie cieszyły się dobrą opinią wśród żołnierzy), fabryka nawiązała szerszą współpracę z przedstawicielami Nigerii, a ściślej - spółką zaopatrującą w sprzęt tamtejsze wojsko i policję.

Pierwsze dwa egzemplarze Honkera trafić miały do Afryki jeszcze w 2014 roku. Po serii testów Nigeryjczycy zdecydowali się zakupić większą partię - w sumie około 30 pojazdów w różnych konfiguracja (m.in. w trzyosiowej wersji przystosowanej do przewozu 20 ludzi). Sęk w tym, że część zamówienia dotyczyć miała wojskowej odmiany Skorpion, a nie - jak deklarowali w dokumentach przedstawiciele fabryki - cywilnych Honkerów.

Reklama

Skorpiony - w ramach testów - wykorzystywane były przez Wojsko Polskie m.in. w czasie misji w Iraku. Na podstawie tych prób opracowano wersję zmodernizowaną (m.in. zwiększono opancerzenie) nazwaną Honker 3.

Na tle cywilnego Honkera auta wyróżniały się m.in. lekkim opancerzeniem oraz - co najważniejsze - montowaną w tylnej części pojazdu obrotnicą (wieżyczką) będącą fundamentem dla karabinu maszynowego. Do Nigerii samochody miały jednak trafić bez tego wyposażenia, w wersji cywilnej. Prawdopodobnie tak się nie stało.

Wg ABW i prokuratury auta wysłano wraz z wyposażeniem specjalistycznym w postaci obrotnicy. Na polecenie prezesa wieżyczki miały zostać rozmontowane i "ukryte we wnętrzach" pojazdów (swoją drogą - świetnie świadczy to o kompetencjach dokonujących odprawy funkcjonariuszy służby celnej). Zamaskowano również otwór dachowy, a samochody ustawiono w kontenerach w taki sposób, by ograniczyć celnikom możliwość dokonania wnikliwej kontroli. W dokumentach Zbigniew T. poświadczyć miał, że polska firma wysyła do Nigerii pojazdy w wersji cywilnej. Ostatecznie do Nigerii trafić miało co najmniej 10 Skorpionów za kwotę 375 tys. dolarów.

59-letniemu Zbigniewowi T. grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Warto przypomnieć, że nie są to jedyne problemy prezesa pozostających dziś w upadłości firm - Fabryki Samochodów Honker (która zajmowała się sprzedażą samochodów marki Honker) i spółki DZT Tymińscy (oficjalnie odpowiedzialnej za ich montaż). Kilka miesięcy temu mężczyzna skazany został na rok pozbawienia wolności (w zawieszeniu) za uchylanie się od płacenia podatków.

Rozpracowana przez ABW sprawa dotyczy zamówienia z 2015 roku. Niewykluczone, że ma ona "charakter rozwojowy" - auta z Lublina trafiły też m.in. do: Azerbejdżanu, Iraku i Urugwaju.

Od redakcji:

Przypominamy, że sprawa znalezienia następców dla przestarzałych i wyeksploatowanych Honkerów służących w Wojsku Polskim to dziś palący problem (podobnie, jak np. kwestia okrętów podwodnych czy śmigłowców...). Pierwszy przetarg na 882 nowe terenówki dla polskich żołnierzy (kryptonim Mustang) rozpisano jeszcze w 2015 roku. Do wyścigu o państwowe zamówienie stanęła wówczas tylko jedna firma (oferta dotyczyła aut zbudowanych na bazie Forda Rangera). Po otwarciu kopert z ofertami (a ściślej - z jedną ofertą...) przetarg unieważniono.

Kolejny rozpisano w lipcu ubiegłego roku. Niestety i tym razem okazało się, że o lukratywne zamówienia ubiega się tylko jeden wykonawca. Jedyna złożona oferta pochodziła od konsorcjum Polskiego Holdingu Obronnego i firmy Concept Sp. Zoo. Problem w tym, że firmy wyceniły ją na przeszło 543 mln zł, a Inspektorat Uzbrojenia zamierzał wydać na ten cel...239 mln zł. Kolejny przetarg trafił więc do kosza.

Drugie dno i teoria spiskowa

Historia fabryki z Lublina - producenta Honkera - jest mocno zagmatwana. Do roku 1995 firma była przedsiębiorstwem państwowym. W latach 1995-2001 należała do koreańskiego koncernu Daewoo (Daewoo Motor Polska Sp. z o.o.), którego motoryzacyjna gałąź ogłosiła upadłość w październiku 2001 roku. W latach 2002-2003 fabryka była oddziałem Wytwórni Silników Wysokoprężnych "Andoria" S.A., a następnie Andoria-Mot Sp. z o.o. W latach 2003-2007 jej właścicielem było rosyjsko-brytyjskie konsorcjum Intrall (zbankrutowało w lipcu 2007 roku).

W 2009 roku spadkobiercą dorobku Fabryki Samochodów Ciężarowych w Lublinie stała się firma DZT Tymińscy. Jej prezes - wspomniany Zbigniew T. - odkupił wówczas prawa do produkcji samochodów dostawczych oraz terenowych. Towarzyszył temu "odkup gruntów (ok 9,5 ha), budynków, maszyn i urządzeń produkcyjnych, oprzyrządowania, praw własności intelektualnej, całej dokumentacji konstrukcyjnej i technologicznej". Sęk w tym, że wojsko nie było już zainteresowane przestarzałą polską konstrukcją. Ostatnie większe zamówienie - na 60 egzemplarzy Honkera - zrealizowano w 2010 roku. Polskimi terenówkami, m.in. z uwagi na wysoką awaryjność i niską jakość, nie były też zainteresowane państwowe molochy pokroju KGHM.

Patrząc z szerszej perspektywy w zatrzymaniu Zbigniewa T. (w trzy lata od realizacji feralnego kontraktu) można się dopatrzeć drugiego dna. Budując patriotyczną narrację rząd stara się obecnie promować "polską myśl techniczną" nawet, jeśli ta nie spełnia oczekiwań dzisiejszych nabywców. Przykładem może być niedawne przejęcie - balansującego od lat na krawędzi bankructwa - Autosanu przez Polską Grupę Zbrojeniową. Mimo że oferta producenta konstrukcyjnie tkwi jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, w ostatnim czasie udało mu się np. wygrać przetarg na dalekobieżne autokary dla wojska - rywalizację wygrał pojazd bazujący na modelu Lider, którego premiera miała miejsce 22 lata temu i który idealnie wpisał się w warunki techniczne przetargu.

Podsumowując: obecnie Fabryka Samochodów w Lublinie znajduje się w "upadłości likwidacyjnej". Co stanie się z jej majątkiem i prawami do marki Honker po jej upadku? To jedynie nasze przypuszczenia, ale nie można wykluczyć, że wzorem Autosanu (również nierentownego i oferującego przestarzałe konstrukcje) Honkerem zainteresuje się  Polska Grupa Zbrojeniowa. Wznowienie produkcji i ewentualny kontrakt na dostawę blisko 900 sztuk polskich samochodów (wspomniany projekt Mustang) bez wątpienia miałby dla obecnej ekipy rządzącej ogromne znaczenie propagandowe.

Osobiście mamy jednak nadzieję, że nakreślona przez nas wizja okaże się błędna. Oznaczałoby to bowiem, że na wyposażenie polskie armii wrócą dramatyczne jakościowo (by nie powiedzieć - znienawidzone przez żołnierzy) pojazdy, które uznano za nieperspektywiczne już w 2010 roku.

Paweł Rygas


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy