Kontrowersje wokół pomocy dla Citroena i Peugeota

Tydzień temu francuski rząd ogłosił, że udzieli wsparcia koncernowi PSA (Peugeot-Citroen) w postaci poręczenia pożyczek bankowych na łączną kwotę 7 mld euro.

W zamian koncern ma wprowadzić w życie program naprawczy (obejmujący m.in. redukcję zatrudnienia i zamknięcie jednej z fabryk), którego celem jest przywrócenie rentowności w warunkach kryzysu.

Jednak olbrzymia publiczna pomoc (dla porównania europejski oddział Forda szacuje tegoroczną stratę na 1,5 mld dolarów) wywołała wiele kontrowersji. Jako pierwszy zareagował rząd niemieckiej Dolnej Saksonii. Na terenie tego drugiego co do wielkości niemieckiego kraju związkowego znajduje się siedziba główna koncernu Volkswagen, a władze Dolnej Saksonii posiadają akcje uprawniające do 20 procent głosów na zgromadzeniu akcjonariuszy Volkswagena. Rząd landu podniósł kwestię legalności pomocy w kontekście przepisów europejskich.

Reklama

Nie trzeba było długo czekać na kolejne protesty. Tym razem głos zabrali przedstawiciele Forda, który właśnie ogłosił wprowadzenie bolesnego programu restrukturyzacyjnego, który zakłada m.in. zamknięcie trzech zakładów (w Belgii i Wielkiej Brytanii) i zwolnienie ok. 6 tys. pracowników, oraz francuskiego Renault.

Obaj producenci przyłączyli się do niemieckiej argumentacji, że ruch publiczna pomoc daje koncernowi PSA nieuzasadnioną przewagę na pogrążającym się w kryzysie europejskim rynku. Renault, którego 15 proc akcji należy do rządu francuskiego, zapowiedziało, że będzie wnikliwie przyglądać się sprawie, by nie doszło do zakłócenia konkurencji.

Przepisy Unii Europejskiej zabraniają krajom członkowskim udzielania pomocy własnym przedsiębiorstwom, jeśli dawałoby to im nieuzasadnioną przewagę na rynkach innych państw-członków UE. Niemiecki rząd już zapowiedział, że zwróci się o zwołanie posiedzenia Komisji Europejskiej, by ta zajęła się analizą przypadku PSA.

Natomiast władze koncernu Peugeot-Renault bronią się twierdząc, że gwarancje rządowe są wsparciem ze strony państwa, a nie pomocą. Francuzi podnoszą, że za gwarancje będą musieli zapłacić i to po cenie rynkowej.

Sprawa nie jest oczywista. Z jednej strony pomoc publiczna dla jednej z firm, gdy problemy mają wszystkie, niesie znamiona nieuczciwej konkurencji. Z drugiej - trudno dziwić się rządowi, że nie patrzy bezczynnie, jak zatrudniający kilkadziesiąt tysięcy ludzi koncern powoli pogrąża się w odmętach. Aczkolwiek wizerunkowym strzałem w kolano jest fakt, że Citroen należy do nielicznej grupy producentów, którzy posiadają fabryczny zespół (a nawet dwa, jeden "juniorski") w rajdowych mistrzostwach świata. Co więcej, dwa pozostali producenci, którzy w tym roku brali udział w cyklu WRC, Ford i Mini, już zapowiedzieli wycofanie się z rywalizacji po tym sezonie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama