General Motors się chwieje. Konieczne ostre cięcia

Amerykańscy giganci motoryzacyjni mają ostatnio wyraźnie pod górkę. "Wojna handlowa" prezydenta Trumpa i nowe trendy wśród nabywców niekorzystnie odbijają się na wynikach sprzedaży. Plan przeciwdziałania takiej sytuacji przedstawiła właśnie prezes General Motors - Mary Barra.

Wygląda na to, że GM zamierza podążać ścieżką wytyczoną przez konkurencję. Już w kwietniu bieżącego roku Ford przedstawił program restrukturyzacji, w ramach którego z amerykańskiej oferty marki zniknąć miały m.in. rodzinne sedany. Teraz identyczny krok zapowiedziała Barra.

Prezes GM tłumaczy, że jeszcze w 2012 roku klasyczne sedany stanowiły ponad połowę sprzedaży nowych aut w USA. Ich dzisiejszy wynik to niespełna 30 proc. Auta z trójbryłowym nadwoziem nie wytrzymują konkurencji ze strony crossoverów, suvów i pickupów.

Reklama

W praktyce oznacza to, że już w przyszłym roku z amerykańskich salonów zniknąć mają nie tylko auta pokroju Cadillaca CT6, ale też takie ikony, jak . Buick LaCrosse czy Chevrolet Impala. Przedstawiciele GM tłumaczą, że tego typu "ostre cięcie" jest niezbędne, by tchnąć nowego ducha w część zakładów produkcyjnych. Większość z nierentownych, pracujących w systemie jednozmianowym fabryk GM, to właśnie zakłady produkujące sedany.

Przy okazji Barra poinformowała też o zintensyfikowaniu prac nad systemami autonomicznej jazdy i napędami elektrycznymi. Dodała, że - na przestrzeni nadchodzącej dekady - koncern wyda na ten cel "dziesiątki milionów dolarów". Ambitne plany zakładają, że do końca 2023 roku w ofercie General Motors będzie co najmniej dwadzieścia zeroemisyjnych, elektrycznych modeli.  

Niestety, ostre cięcie oferty modelowej zawsze wiąże się z redukcją etatów. Ta planowana przez General Motors objąć może nawet 14 000 miejsc pracy. Analizowane właśnie scenariusze zakładają likwidację do siedmiu fabryk amerykańskiego giganta. Aż w pięciu przypadkach chodzić ma o zakłady z Ameryki Północnej. Coraz głośniej mówi się np. o likwidacji zakładów produkcyjnych w Michigan, Ohio i Ontario. Cztery fabryki koncernu w USA (i jedna w Kanadzie) mogłyby zostać zlikwidowane już z końcem przyszłego roku!

Przeciwnikiem takiego rozwiązania ma być jednak prezydent Donal Trump. W jednym z niedawnych wystąpień publicznych Trump zdradził dziennikarzom, że rozmawiał z Marry Barrą na temat przyszłość koncernu. Prezydent USA miał przypomnieć pani prezes, że "Ten kraj wiele zrobił dla GM". Nie ulega wątpliwości, że Trump miał na myśl rok 2009, gdy General Motors ogłosił bankructwo, po czym  został wykupiony przez Departament Skarbu USA. Zastrzyk niemal 50 mld dolarów pozwolił GM przetrwać, ale jednocześnie pracę straciło 21 tys. pracowników, zlikwidowano 40 proc. salonów oraz zakończono produkcję samochodów marek Pontiac, Saturn, Hummer i Saab.

Paweł Rygas


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy