Elon Musk chce zwolnić 14 tys. osób i wziąć 56 mld dolarów wynagrodzenia
Elon Musk nie rezygnuje z walki o zakwestionowane przez sąd wynagrodzenie w wysokości - bagatela - 56 mld dolarów. I robi to w tym samym czasie, gdy Tesla redukuje zatrudnienie, planując zwolnić nawet 10 proc. załogi.
Sprawa wynagrodzenia Muska ciągnie się już od kilku miesięcy, ale tak naprawdę zaczęła się w 2018 roku. Wówczas to charyzmatyczny założyciel i dyrektor generalny Tesli podpisał umowę określającą jego warunki wynagrodzenia. W umowie, którą uzgodniono z Radą Nadzorczą nie zapisano stałego, comiesięcznego wynagrodzenia. Wypłata poszczególnych kwot była uzależniona od osiągania przez Teslę wyznaczonych celów, głównie związanych w rosnącą wartością firmy.
Umowę zawarto na 10 lat, podczas których Musk miał otrzymywać 12 transz akcji, co było oczywiście uzależnione od spełniania kolejnych kamieni milowych. Chodziło o to, by dyrektor generalny tak zarządzał firmą, by jej wartość rosła, co miało być zyskiem i dla niego i dla akcjonariuszy.
Jednak jeden z akcjonariuszy uznał, że tak skonstruowana umowa jest nieprzejrzysta, zapisane do wypłaty kwoty są zbyt duże, dodatkowo występował również konflikt interesów pomiędzy stronami negocjującymi umowę - Elon Muska pozostawał w dużej zażyłości z członkami Rady Nadzorczej, w której zasiadał m.in. jego brat.
Skarga trafiła do sądu w Delaware, gdzie zarejestrowana jest Tesla i w styczniu 2024 roku sąd uznał, że skarżący ma rację. Sędzia zakwestionowała zarówno wysokość wypłaty, jak i samą umowę, wskazując na jej nieprecyzyjność, dzięki której Musk miał zbyt duża swobodę w ustalaniu celów koniecznych do wypłacania pieniędzy.
Oczywiście Muskowi, ale i Tesli, taki wyrok nie mógł się spodobać i obie strony nadal czynią starania, by gigantyczne wynagrodzenie wypłacić.
Przewodnicząca Rady Dyrektorów Tesli, zatrudniona przez Muska w 2018 roku, Robyn Denholm napisała w oświadczeniu, że wyrok oznacza niepewność dla akcjonariuszy, a sam Musk nie otrzymał żadnego wynagrodzenia z Tesli za ostatnie 6 lat. Dlatego firma zwróciła się do akcjonariuszy o ponowne zatwierdzenie umowy, na mocy której 56 mld dolarów mogłoby zostać wypłacone Muskowi.
Poinformowała ponadto, że Tesla zorganizuje głosowanie w sprawie przeniesienia siedziby firmy z Delaware do Teksasu. Głosowanie ma odbyć się podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy zaplanowanego na 13 czerwca. To będzie kolejny taki krok, z Delaware Musk chce przenieść również siedziby SpaceX i startupu Neuralink.
W opublikowanym oświadczeniu Tesla stwierdziła również, że plan wynagrodzeń Elona Muska ma poparcie zarówno dużych, jak i małych akcjonariuszy. Z firmą miało się skontaktować m.in. czterech z dziesięciu największych udziałowców, którzy udzielili poparcia Muskowi. Ewentualna wypłata znacząco wpłynęłaby na majątek Elona Muska. Obecnie szacowany jest on na koło 200 mld dolarów, oczywiście zdecydowana większość tej kwoty to akcje Tesli.
Ta walka o olbrzymie pieniądze odbywa się w nienajlepszym okresie dla Tesli. Perturbacje na rynku samochodów elektrycznych, spadki zainteresowania tym typem napędu odbijają się zarówno na poziomach sprzedaży, jak i zyskach. W efekcie akcje firmy w tym roku straciły aż 37 proc. wartości.
Na początku tygodniu Tesla podała, że ze względu na spadek popytu na auta bateryjne będzie musiała zmniejszyć zatrudnienie o 10 proc. To oznacza, że pracę straci około 14 tys. z przeszło 140 tys. osób zatrudnionych w Tesli. Dla porównania - w samej tylko gigafabryce pod Berlinem zatrudnionych jest 12 500 osób.
Zwolnienia zresztą już trwają, a Tesla zmaga się z pozwami ze strony zwalnianych pracowników. Najwyraźniej wiele z nich jest słusznych, co przyznał nawet sam Elon Musk. Bloomberg dotarł do maila rozesłanego pracownikom, w którym Musk napisał, że niektórym zwalnianym osobom wypłacono zbyt niskie odprawy, co było błędem, który zostanie naprawiony. Tymczasem w sieci pojawiają się relację zwolnionych pracowników, którzy o tym, że już nie pracują dowiadywali się, gdy nie mogli zalogować się do komputera lub wejść do budynku.
Wspomniane wyżej 14 tys. pracowników nie musi być ostateczną liczbą osób, które stracą pracę. Tesla ogłosiła już bowiem, że nie przedłużono umowy 300 osobom, które pracowały w zakładzie w Gruenheide pod Berlinem. Miały one umowy czasowe i były zatrudnione przez pośredników, nie miały umów z samą Teslą.
W pierwszym kwartale 2024 roku sprzedaż Tesli spadła o 8,5 proc do niespełna 390 tys. samochodów. Spadający popyt i zyski zmuszają Teslę do zmiany planów na najbliższe lata. Firma m.in. zrezygnowała z planów budowy fabryki akumulatorów w Niemczech oraz opracowania nowego, małego modelu, który miałby kosztować około 25 tys. dolarów.