Będzie zeznawał w zamian za wyrok w zawieszeniu. Były szef Audi o Dieselgate
Rupert Stadler, były szef Audi, zgodził się propozycję sądu w związku z postępowaniem w sprawie afery "Dieselgate". Biznesmen ma złożyć wyjaśnienie w kwestii swojego udziału w całym procederze. W zamian może liczyć na łagodniejszą karę.
Spis treści:
Były szef Audi będzie zeznawał w sprawie afery "Dieselgate"
Rupert Stadler, były szef Audi, jest gotowy przystać na propozycję ugody wysuniętą przez sąd w związku z postępowaniem dotyczącym afery "Dieselgate". Taką informację przekazał obrońca Stadlera - poinformował niemiecki "Die Welt". W zamian za złożenie przez biznesmena obszernych wyjaśnień oraz zapłacenie nawiązki w wysokości 1,1 mln euro, która trafi na cele społeczne, sąd ma skazać Stadlera na karę od półtora do dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata.
Zawarta umowa jest efektem trwających negocjacji między sądem, prokuraturą i obroną byłego szefa Audi. Today News Post podaje, że głównym problemem w trakcie prowadzonych rozmów była wysokość kwoty, jaką miał zapłacić Stadler. Prokuratura oczekiwała, że były szef niemieckiej marki będzie musiał wpłacić 2 mln euro. Argumentem ku temu miały być jego zarobki w Audi, a także zgromadzony przez niego majątek (w jego skład wchodzi 11 mieszkań oraz dwa domy - w Monachium i Inglostadt). Obrona z kolei uznawała obecnie uzgodnioną kwotę za zbyt wysoką, ze względu na to, że m.in. Stadler nie ma obecnie żadnych dochodów. Na porozumienie przystały już prokuratura i sąd. Obrońca byłego szefa Audi zapowiedział, że jego klient złoży swoje oświadczenie przed sądem 16 maja. Wyrok ma zostać wydany w czerwcu.
Stadler miał wiedzieć o nieprawidłowościach, a mimo to nie zabronił sprzedaży samochodów
Proces Stadlera oraz innych pracowników Audi trwa od 2020 roku. Do tej pory były szef niemieckiej marki utrzymywał, że jest niewinny. Sąd jednak twierdził, że w związku ze sprawowaną funkcją powinien wiedzieć o fałszowaniu wartości dotyczących emisji spalin najpóźniej do lipca 2016 roku. Stadler nie jest oskarżany udział w kwestiach bezpośrednio związanych z oprogramowaniem zaniżającym emisję spalin, ale o to, że mimo wiedzy na temat nieprawidłowości nie zabronił on sprzedaży samochodów wyposażonych w nielegalny system.
Oprócz Stadlera oskarżony został również były szef działu rozwoju silników Wolfgang Hatz i konstruktor silników Giovanni Pamio. Obaj przyznali się już do winy. Pierwszy z nich prawdopodobnie otrzyma wyrok w zawieszeniu, a ponadto będzie musiał zapłacić 400 tys. euro. Pamio z kolei czeka zapłata 50 tys. euro. Stadler zapłacił już swojemu byłemu pracodawcy 4,1 mln euro odszkodowania. W celu uniknięcia postępowania sądowego inni menadżerowie z niemieckiego koncernu również decydowali się na zapłacenie kar finansowych. Przykładem może być Martin Winterkorn, były szef Volkswagena. Zapłacił on 11,2 mln euro.
"Dieselgate" - kosztowna afera koncernu Volkswagen
Przypomnijmy, Volkswagen instalował w swoich samochodach nielegalne oprogramowanie, które miało na celu oszukanie urządzeń zajmujących się pomiarem spalin i w efekcie obejście przepisów dotyczących emisji. W 2015 roku koncern przyznał, że w latach 2009 - 2015 wyprodukowano około 11 milionów samochodów, które wykrywały, że są poddawane testom. Skandal spowodował największy w historii kryzys firmy i kosztował w sumie 32 miliardy euro, które Volkswagen wydał na akcje serwisowe, grzywny i koszty sądowe.
***