Jeździłem nowym Mercedesem GLC Coupe. To więcej, niż ścięty kufer
Mercedes GLC to najchętniej wybierany model niemieckiej marki na całym świecie - poprzedniej generacji tego SUV-a klasy średniej, zaufało ponad 2,6 mln klientów. To dobra i zła wiadomość dla jego następcy, który niebawem zadebiutuje w polskich salonach, bowiem nowa odsłona bestsellera musi sprostać oczekiwaniom wiernych fanów. Czy się udało?
Bezchmurne niebo, górskie serpentyny i panorama na austriackie Alpy. Chyba każdy się ze mną zgodzi, że ciężko wyobrazić sobie lepsze warunki do przetestowania nowości spod znaku trójramiennej gwiazdy. Właśnie w takim anturażu, jako jeden z pierwszych Polaków, miałem okazję poznać się bliżej z nowym Mercedesem GLC Coupe
Choć tak naprawdę, dla wielu klientów ten kufer jest wystarczającym argumentem “za", bo co by nie mówić, SUV-y w nadwoziu Coupe wyglądają po prostu zgrabniej i seksowniej. Warto tu jednak podkreślić, że o ile w przypadku niektórych modeli różnice kończą się na kształcie nadwozia, tak niemieccy inżynierowie są nieco bardziej ambitni. To, czym GLC Coupe różni się od “zwykłego", nie jest widoczne gołym okiem.
Mercedes GLC Coupe drugiej generacji jest przede wszystkim dłuższy o 31 mm (4763 mm) i wyższy o 50 mm (1627 mm) od swojego poprzednika. Jakby tego było mało, nowa odsłona jest także bardziej aerodynamiczna - współczynnik oporu powietrza udało się zmniejszyć z 0,30 do 0,27 Cd. Fakt faktem nie zmieniła się szerokość nadwozia (1890 mm), jednak rozstaw kół z przodu (+6 mm) i z tyłu (+23 mm) już tak. Efekty widać i czuć, bowiem miejsca w kabinie jest po prostu więcej, zarówno na nogi, jak i łokcie.
Wisienką na torcie jest bagażnik, który w standardowej konfiguracji siedzeń zyskał dodatkowe 45 litrów (545 l), a po złożeniu aż 90 litrów (1490 l), względem poprzednika. Mniej przestrzeni, z wiadomych względów, oferują wersje z gniazdkiem (PHEV) - wówczas pojemność kufra wynosi od 390 do 1335 litrów. Co ciekawe, w wersji Coupe dłuższy jest nawet szklany dach - o 6 cm.
Średniej klasy SUV w głównej mierze bazuje na rozwiązaniach znanych nam z Klasy C (W206), dlatego nikogo nie powinno dziwić, że mamy na pokładzie niemal identyczny kokpit - dwa duże ekrany, niewiele fizycznych przycisków i charakterystyczne, podświetlane nawiewy. Przyznam szczerze, że ten projekt już trochę mi się opatrzył i nie robi takiego wrażenia, jak za pierwszym razem. Obsługi trzeba się nauczyć, obraz na ekranach jest wysokiej jakości i wszystko działa płynnie. Czy w środku cokolwiek jest zrobione inaczej, niż w przypadku wersji SUV? Ciężko w to uwierzyć, ale tak!
Mercedes GLC Coupe w środku, jak i na zewnątrz, już w standardzie jest lepiej wyposażony od wersji SUV. W cenie każdego nowego egzemplarza zawarty jest pełen pakiet AMG, a wraz z nim lista dodatków tj:
- wielofunkcyjna kierownica wykończona skórą;
- czarna tapicerka ze sztucznej skóry ARTICO;
- komfortowe, podgrzewane fotele z regulacją lędźwi;
- nastrojowe oświetlenie;
- schowek z indukcyjną ładowarką;
- bezprzewodowa obsługa Apple CarPlay i Android Auto;
- kamera cofania z czujnikami parkowania;
- elektrycznie sterowana klapa bagażnika.
Co jednak istotne, w odmianie Coupe nie chodzi tylko o lepszą prezencję czy bogatsze wyposażenie, ale też bardziej sportowe wrażenia z jazdy. Dla tego nowa generacja już w standardzie otrzymuje m.in.: 18- lub 19-calowe felgi AMG (w zależności od wariantu) oraz zawieszenie sportowe. Czy różnice da się odczuć? Ja odczułem!
Po wyjechaniu z uroczego Innsbrucka czekała na mnie grubo ponad 100 kilometrów trasa, złożona ze stromych podjazdów, zjazdów, ciasnych zakrętów i serpentyn. A to wszystko z widokiem na potężne Alpy. Nowy Mercedes GLC Coupe szybko dał się poznać jako ten bardziej dziarski, twardszy i bardzo pewny siebie, mimo faktu, że w pierwszej kolejności zasiadłem za sterami bazowej odmiany GLC 200 4MATIC z 2-litrowym silnikiem o mocy 204 KM i 320 Nm. Momentami bardzo się męczył, a w górnym zakresie obrotów hałasował bardziej, niż myślałem, że będzie.
Tak czy siak, przez większość czasu dzielnie i w ciszy sunął przed siebie, rozkładając moment obrotowy na obu osiach. Napęd 4MATIC nie napracował się za bardzo, bo pogodę miałem jak na zamówienie, jednak zimą na tej samej trasie nie miałby chwili na odpoczynek. Za dobieranie przełożeń odpowiedzialna jest tu 9-biegowa skrzynia, także przy autostradowych prędkościach, możemy liczyć na naprawdę niskie obroty i zużycie. Długą, 140-kilometrową wspinaczkę, zakończyłem z wynikiem 10,5 l/100 km - całkiem uczciwie.
Jeszcze lepsze wrażenie zrobiła na mnie następnego dnia wersja GLC 300 de 4MATIC, czyli autorska mieszanka 2-litrowego diesla z napędem elektrycznym. W standardzie dodatkowo tylna oś skrętna (2,5 stopnia) i nieco lepsze zawieszenie AIRMATIC. Pod nogą 335 KM i 750 Nm, a w podwoziu litowo-jonowy akumulator o pojemności 31,2 kWh, który wg. WLTP, pozwala na przejechanie bezszelestnie ponad 100 kilometrów. Ile w tym prawdy?
W drodze powrotnej na lotnisko nie sprawdziłem ile paliwa zużywa diesel, ale uwierzcie, że w “ropniaku" można przejechać na jednym baku grubo ponad 1200 km. Sprawdziłem natomiast, ile rzeczywiście możemy przejechać na jednym ładowaniu. Przyznam, że w tym scenariuszu zadanie miałem ułatwione, bowiem przez większość czasu (60 km) zjeżdżałem z górki. Później trochę podjeżdżałem i znowu zjeżdżałem, by pozostałe 60 km przejechać autostradą. Jaki werdykt? Na dystansie 120 km udało mi się uzyskać średnie zużycie na poziomie 18,9 kWh/100 km. Po dojechaniu na miejsce, samochód miał jeszcze siły na przejechanie 8 km w trybie elektrycznym. Z baku paliwa nie uroniłem ani kropelki.
Skąd te wnioski? Świadczą o tym liczby - do tej pory co piąty samochód z gwiazdą w Polsce, był Mercedesem GLC, a co drugie zamówione GLC było wersją Coupe. W tym aucie ciężko doszukać się wad, bo gdyby były zbyt oczywiste, nie byłby to jeden z najchętniej wybieranych aut na świecie. Na pewno starszym odbiorcom problemów może przysporzyć obsługa multimediów, ale wierzę, że wszystkiego można się nauczyć. W kabinie nie brakuje też elementów, przy których projektowaniu czynny udział brali księgowi - zdarza się, że to i owo czasem zaskrzypi. Poza tym to naprawdę poprawny i wygodny SUV, który dobrze wygląda w mieście, ale jeszcze lepiej wychodzi mu jazda po autostradzie.