Złodzieje okradli tira, ubezpieczyciel nie chce zapłacić odszkodowania

Podczas transportu międzynarodowego zawsze istnieje ryzyko, że ktoś w nocy ukradnie przewożony towar. Dlatego kierowcy wykupują ubezpieczenie mające chronić ich w takim przypadku. Problem w tym, że gdy przyjdzie co do czego, to ich nie chroni.

Pan Marcin od dwóch lat prowadzi jednoosobową firmę transportową. Pod koniec ubiegłego roku spedytor zlecił mu dostarczenie kilkuset telewizorów z fabryki w Gorzowie Wielkopolskim do odbiorcy we Włoszech.

- Załadowałem całą naczepę telewizorów Philipsa i miałem z tym jechać do Włoch. Od samej granicy w stronę Berlina wiecznie są remonty i były korki, były jakieś kolizje. Długo stałem, co można potwierdzić z GPS-a z naczepy, że jazda nie szła płynnie - opowiada pan Marcin.

Jako kierowca ma ściśle określone godziny czasu pracy, których nie może przekroczyć.

Reklama

- Musiałem się zatrzymać, bo uznałem, że dalej może nie być bezpieczniejszego parkingu od tego, na który się zdecydowałem. Był to Auto Hoff - stacja benzynowa, oświetlona i utwardzona. Zatrzymałem się około godziny 15:00, a spać poszedłem po 21:30 - relacjonuje.

Kierowca spał w kabinie ciężarówki. Obudził się około 4 nad ranem.

- Było już po robocie. Plandeka prawej strony naczepy sobie fruwała. Wyszedłem i zobaczyłem, że linka celna została przecięta, a deski położone zostały obok kół. No i co? Poszedłem na stację benzynową, by wezwali policję. Zginęło mi 190 telewizorów, które oszacowano na 74 100 euro. To wychodzi ponad 320 tys. złotych - mówi Marcin Kowalski.

Fabryce, z której pan Marcin wiózł telewizory, odszkodowanie za stracony towar wypłacił ubezpieczyciel. Ów ubezpieczyciel zwrócił się jednak o zwrot tych kosztów do firmy, w której ubezpieczał się pan Marcin - towarzystwa Generali. To niestety uznało, że całemu zdarzeniu winien jest właśnie pan Marcin i że to on musi ponieść wszystkie koszty.

- Tamta ubezpieczalnia przyszła do mojej ubezpieczalni, a że moja nie chce zapłacić, to przyszli do mnie i wyszło, że ja muszę zapłacić. Moja ubezpieczalnia nie chce zapłacić, bo twierdzi, że mogłem jechać na inny, bezpieczniejszy parking, 75 km dalej. Ja na tamtym parkingu byłem i tamten parking nie jest bezpieczniejszy, bo poziom bezpieczeństwa na tamtym parkingu jest taki sam jak na tym, na którym stałem. Tylko tamten jest gabarytowo większy. Tam wchodzi ze 100 aut, a na tym 25 chyba się mieści -  opowiada pan Marcin.

Dyrektor ds. PR firmy Generali Polska przekazał nam oświadczenie:

"Proceder kradzieży wartościowych towarów z ciężarówek jest od wielu lat plagą w Europie. Przedmiotem kradzieży jest szczególnie sprzęt RTV, AGD, telekomunikacyjny, a więc sprzęt, który łatwo sprzedać oraz co do którego łatwo namierzyć trasę jego przewozu. Zorganizowane grupy przestępcze wyspecjalizowały się w identyfikacji miejsca i czasu załadunku, jak i miejsc postoju pojazdów, w których łatwo dokonują kradzieży (...)Parking, na którym zaparkował kierowca, nie spełniał wymogów miejsca postoju z towarem wrażliwym(...) Przepisy pozwalają na przekroczenie czasu pracy w sytuacji konieczności dojazdu do najbliższego miejsca zapewniającego bezpieczny parking. W związku z powyższym - mimo iż rozumiemy sytuację przewoźnika  -  odszkodowanie nie jest należne".

Pan Marcin złożył odwołanie od decyzji ubezpieczyciela, które jednak okazało się bezskuteczne. Ostatnią deską ratunku pozostaje interwencja Biura Rzecznika Finansowego. Jeżeli i to nie przyniesie efektu, mężczyzna najprawdopodobniej zbankrutuje.

- Ja tego nie rozumiem, bo on opłaca wszystko regularnie i co tylko było do wykupienia - wykupił. No, a się skończyło fiaskiem, okazuje się, że niepotrzebnie to ubezpieczenie wykupił, bo i tak to się na nic nie przydało - zauważa Agnieszka Kowalska, mama pana Marcina.

- Planowałem ślub i nie wiem... Do tego ślubu chyba w kalesonach i w klapkach pójdę, jak się okaże, że muszę zapłacić za te telewizory ponad 300 tys. zł. Będę mieszkał pod mostem gdzieś i z długami na karku - podsumowuje pan Marcin.

Interwencja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama