Zamknął się w nagrzanym aucie. Sprawdził, co dzieje się z jego ciałem

Niestety wciąż nie brakuje kierowców, którzy bagatelizują wysoką temperaturę i pozostawiają swoje dzieci w nagrzanym aucie. Ratownik medyczny postanowił zaprezentować na swoim przykładzie, dlaczego to takie niebezpieczne.

Na zewnątrz wciąż panuje stosunkowo wysoka temperatura, a jeśli wierzyć prognozom pogody już wkrótce znowu będziemy musieli radzić sobie z falą upałów. W takie dni wnętrze pojazdu nagrzewa się bardzo szybko. Temperatura bez problemu znacząco przekracza tę poza autem. Niestety wciąż nie brakuje osób, które o tym zapominają i w efekcie zostawiają małe dzieci, lub zwierzęta, w aucie, a następnie udają się, by załatwić swoje sprawy. Wiele historii pokazuje, że takie zachowanie może skończyć się bardzo źle.

Człowiek w nagrzanym aucie. Jak zareaguje organizm?

Jarosław Sowizdraniuk, ratownik medyczny z 15-letnim stażem, postanowił zademonstrować, jak bardzo niebezpieczne jest pozostanie w nagrzanym samochodzie. Na własnym przykładzie pokazał, jak organizm może zareagować na przebywanie w takim aucie. "Zrobiłem ten eksperyment, bo chciałem uczulić rodziców i opiekunów przed zostawieniem swoich dzieci i zwierząt w aucie. Choćby tylko na czas zakupów" - napisał ratownik w informacji przesłanej Polskiej Agencji Prasowej. Ratownik nagrał całe doświadczenie. Można je zobaczyć tutaj.

Reklama

Człowiek w zamkniętym aucie. Temperatura ciała sięgnęła 39 stopni

Ratownik zaparkował auto na parkingu w centrum miasta i nie wychodził z niego przez godzinę. Za pomocą czujników monitorował pracę serca, poziom cukru i ciśnienie krwi. Sowizdraniuk dokładnie opisał, jak czuł się w trakcie eksperymentu. Jak wskazał, choć na zewnątrz było 26 stopni Celsjusza to wnętrze auta nagrzało się do 49 stopni. "Temperatura ciała wzrastała dynamicznie, po niespełna pół godziny osiągając 38,5 stopnia, aż do 39 na koniec eksperymentu. Pot płynął na wszelkie możliwe sposoby próbując ugasić rozpaloną skórę" - tłumaczył ratownik.

Wskazał również, że bardzo szybko rosło jego tętno. "To efekt wyrzutu ‘hormonów walki’, które dodatkowo szybko zablokowały insulinę i skrajnie podwyższyły poziom cukru we krwi" - wyjaśnił. Oprócz tego ratownik przyznał, że w trakcie eksperymentu pojawiły się momenty, kiedy chciał wysiąść z auta. "Odczuwałem kołatanie serca, nudności, miałem mroczki przed oczami, nie mogłem się skupić na prostych czynnościach. Po opuszczeniu pojazdu moje nogi były jak z waty. Jednym haustem wypiłem litr wody" - zrelacjonował. To jednak nie wszystko. Jak wskazał, temperatura była tak wysoka, że po 40 minutach doświadczenia jego telefon wyłączył się. Zwrócił uwagę, że nawet gdyby pozostające w aucie dziecko chciało wezwać pomoc przez telefon, mogłoby się mu to nie udać.

Dziecko w nagrzanym samochodzie. Co zrobić?

Sowizdraniuk przypomniał również, że średni czas, który musi upłynąć do wystąpienia poważnego zagrożenia życia to zaledwie dwie godziny. Do śmierci natomiast może dojść już pół godziny później. Zwrócił uwagę, że nie można zwlekać z udzieleniem pomocy osobie pozostającej w nagrzanym aucie. "Zacznij od sprawdzenia, czy auto można otworzyć. Jeśli jest zamknięte, a osoba w środku nie może samodzielnie otworzyć drzwi, bez wahania wybij szybę" - wskazał ratownik. Tym, którzy obawiają się konsekwencji za uszkodzenie auta, przypomniał on, że zgodnie z polskim prawem można zniszczyć mienie w celu ratowania zdrowia i życia. Wskazał jednak, by najpierw sprawdzić, czy auto jest zamknięte. Zaznaczył, by zbić szybę znajdującą się po przeciwnej stronie od zamkniętego dziecka.

Ponadto należy niezwłocznie poinformować o zdarzeniu służby ratunkowe i wszelkimi sposobami spróbować schłodzić taką osobę - zdjąć wierzchnie ubranie, oblać wodą, przenieść do cienia lub do klimatyzowanego pomieszczenia. Kluczowe znaczenie ma również podanie do wypicia dużej ilości wody.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: nagrzany samochód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy