USA ratują spalinową motoryzację? Jest coś gorszego od gazów cieplarnianych
Jak donosi New York Times, Agencja Ochrony Środowiska (EPA) rzekomo przygotowuje się do uchylenia deklaracji z 2009 r., na mocy której otrzymała uprawnienia do regulowania emisji gazów cieplarnianych. Co więcej, EPA zamierza udowodnić, że emisje stanowią mniejsze zagrożenie dla ludzkiego zdrowia niż brak wyboru w sektorach energii i transportu.

W skrócie
- EPA rozważa uchylenie uprawnień do regulowania emisji gazów cieplarnianych, argumentując, że ich wpływ na zdrowie jest mniejszy niż ograniczenia wyboru w energetyce i transporcie.
- Administracja Donalda Trumpa wprowadziła zmiany, które znoszą kary dla producentów samochodów przekraczających normy zużycia paliwa w USA.
- Zniesiono federalną ulgę podatkową na samochody elektryczne, a Stany Zjednoczone mogą wycofać się z restrykcyjnych norm środowiskowych, co wpłynie na rynek motoryzacyjny.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Wszystko wskazuje na to, że Stany Zjednoczone wykonają krok wstecz - a nawet dwa - na drodze do elektrycznej motoryzacji. Agencja Reuters dotarła do pisma, które Krajowa Agencja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) rozesłała do producentów samochodów w USA. Zgodnie z jego treścią nie zostaną naliczone kary za przekroczenie norm zużycia paliwa dla pojazdów wyprodukowanych od 2022 r. Taka decyzja jest efektem podpisanego przez Donalda Trumpa pakietu legislacyjnego o nazwie "One Big Beautiful Bill Act", na mocy którego zniesione zostały przepisy dotyczące obowiązkowego płacenia kar za przekroczenie limitów emisji spalin. To jednak nie koniec dobrych wiadomości dla branży motoryzacyjnej.
Pstryczek w nos ekologów od Agencji Ochrony Środowiska
Agencja Ochrony Środowiska zamierza uderzyć w decyzję z 2009 r., która ustanowiła związek pomiędzy emisjami gazów cieplarnianych - w szczególności dwutlenku węgla i metanu - a problemami zdrowotnymi ludzi. Zgodnie z ustaleniami anonimowych informatorów EPA zamierza uchylić te ustalenia, przekonując, że emisje nie przyczyniają się do globalnego ocieplenia czy zagrożeń zdrowotnych.

EPA ma zamiar argumentować, że przekroczyła swoje kompetencje uznając gazy cieplarniane za zagrożenie dla dobra publicznego, a także wskazać wyższe koszty energii i ograniczenie wyboru konsumentów jako bardziej realne zagrożenia dla zdrowia publicznego. Tak odważna decyzja jest efektem ogłoszenia przez rząd Trumpa zniesienia kar finansowych nakładanych na producentów naruszających normy zużycia paliwa.
Wszystko zaczęło się od Donalda Trumpa. Nie będzie kar dla producentów przekraczających normy zużycia paliwa
Przypomnijmy, że zmiany wprowadzone przez prezydenta USA odnoszą się do norm CAFE, które zostały zaostrzone przez administrację Joe Bidena w 2022 r. Aby zachęcić Amerykanów do kupowania bardziej oszczędnych pojazdów oraz promować elektromobilność, ustalono limit zużycia paliwa na 38,3 mili/galon, co odpowiada średniemu zużyciu paliwa wynoszącemu 6,14 l/100 km. Każde 0,1 mpg ponad normę wiązało się z nałożeniem kary w wysokości 14 dolarów od każdego pojazdu zawyżającego wynik.
Stellantis za samochody sprzedane w USA w latach 2019-2020 musiał zapłacić NHTSA karę w wysokości 190,7 mln dolarów. Z kolei za pojazdy sprzedane w latach 2016-2017 General Motors musiał uiścić opłatę w wysokości 128,2 mln dolarów.
Na pierwszym miejscu będą konsumenci. Stara, dobra motoryzacja w spalinowym wydaniu może wrócić w najlepszym stylu
New York Times przekonuje, że rząd federalny (w tym EPA) planuje w przyszłości priorytetowo traktować wybory konsumentów. Potwierdzeniem tych doniesień jest zniesienie dofinansowania na samochody elektryczne, dzięki której kupujący pojazdy zeroemisyjne wyprodukowane w USA otrzymywali dopłatę w wysokości 7,5 tys. dolarów. Program przestanie funkcjonować 30 września.

Wprowadzenie zmian proponowanych przez EPA nie będzie jednak proste, bo propozycja uchylenia ustalenia z 2009 r. najpierw trafi do Białego Domu. Jeśli zostanie zaakceptowana bez zmian, zostanie następnie poddana publicznym konsultacjom.
Amerykanie uważają te normy za rygorystyczne. W Europie są dwa razy ostrzejsze
Wprowadzone w 2022 r. zaostrzone limity w Stanach Zjednoczonych uznawane są za wyjątkowo restrykcyjne. Warto jednak porównać je z tymi, które aktualnie obowiązują na Starym Kontynencie. Obowiązujący od 1 stycznia 2025 r. w Europie limit emisji CO2 ustalono na 93,6 grama na kilometr, co odpowiada średniemu spalaniu na poziomie 3,5 l/100 km. Za przekroczenie górnej granicy o 1 gram nakładana jest kara w wysokości 95 euro za każdy wprowadzony na rynek pojazd. Przypomnijmy, że w USA limit średniego zużycia paliwa wynosi 6,14 l/100 km, a emisja CO2 została ustalona na 181 gramów na kilometr.