Uber. Prywatne auta jako taksówki? Coraz więcej zakazów

Prokuratura w Seulu oskarżyła tamtejszą filię amerykańskiej firmy Uber, pośredniczącej w kontaktach klientów z prywatnymi osobami oferującymi transport samochodowy, o złamanie przepisów regulujących transport publiczny.

W akcie oskarżenia wymieniony jest też szef Ubera Travis Kalanick.

W Korei Południowej za udostępnianie usług transportowych bez wymaganej licencji grozi kara grzywny do 20 milionów wonów (ponad 16 tys. USD) lub do dwóch lat więzienia - wskazuje Yonhap.  

 W zeszłym tygodniu władze miejskie Seulu zapowiedziały karanie grzywną kierowców Ubera, którzy nie są zarejestrowani jako taksówkarze. Zaoferowano nagrodę za zgłaszanie władzom takich kierowców.  

 Uber prowadzi działalność w ponad 200 miastach w 45 krajach. Oferuje aplikację na smartfony pozwalającą na bezpośrednie kontaktowanie się klientów z prywatnymi osobami oferującymi transport samochodowy. Użytkownik podaje swoją lokalizację i cel, a aplikacja pokazuje mu najbliższych zalogowanych w systemie przewoźników.    

Reklama

 Uber rozwija się bardzo dynamicznie, ale też ma kłopoty w wielu miastach. W Paryżu taksówkarze protestowali w połowie grudnia z powodu "nieuczciwej konkurencji" ze strony tej firmy. Według nowej ustawy o przewozie osób, która wchodzi we Francji w życie 1 stycznia, ułatwianie kontaktu między klientami a osobami, które nie są ani taksówkarzami, ani kierowcami zawodowymi, będzie niedozwolone.   

Sędzia w Madrycie zakazał w tym miesiącu działalności firmy Uber w Hiszpanii w odpowiedzi na skargę złożoną przez madryckie stowarzyszenie taksówkarzy.  

 Zakaz działalności Ubera wprowadzono w Holandii, a także w Delhi, gdzie kierowcę współpracującego z tą firmą oskarżono o zgwałcenie pasażerki.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy