Tom Hanks szuka w Polsce syrenki. Po co? Przecież można ją kupić!
Będąc niedawno w Los Angeles pilnie rozglądaliśmy się po tamtejszych ulicach i autostradach, wypatrując fiata 126p, podarowanego jakiś czas temu Tomowi Hanksowi. Bez skutku. Maluch pewnie stoi w garażu. Dziękując za ów pojazd aktor kilkakrotnie powtarzał, że nie chce już żadnych prezentów z dalekiego kraju, osobliwie samochodów z czasów PRL. Tymczasem przed świętami Bożego Narodzenia niespodziewanie ogłosił, że poszukuje syreny. Chce ją na własny koszt odrestaurować, a następnie przeznaczyć na licytację, z której dochód wesprze szpital pediatryczny w Bielsku-Białej. Jesteśmy pełni uznania zarówno dla postawy słynnego aktora, jak i dla Moniki Jaskólskiej, bizneswoman z Podbeskidzia, inicjatorki poprzedniej i obecnej akcji, ale...
Ale wielu internautów zastanawia się, czy nie można sprawy załatwić prościej: wystarczyłoby przecież przelać parę tysięcy dolarów z konta Toma Hanksa na konto wspomnianej lecznicy i po sprawie. Otóż pewnie można, ale taki gest, choć piękny, nie znalazłby oczekiwanego oddźwięku w mediach. Nas zresztą bardziej nurtuje pytanie, po co wszczynać ogólnoświatową akcję poszukiwania czegoś, co można nabyć drogą kupna.
W popularnym serwisie ogłoszeniowym znaleźliśmy osiem ofert sprzedaży syrenek. Najtańszy samochód, model 104 z roku 1967, kosztuje 11 900 zł. W ciągu z górą pół wieku miał ponoć tylko jednego użytkownika i przejechał niespełna 58 000 km. Auto, jak czytamy w anonsie, jest zarejestrowane. "Trochę poobijane", do renowacji, ale jak na swoje lata ze "zdrową podłogą". Właściciel dodaje "oryginalną grubą chłodnicę".
Ciekawą propozycją wydają się dwie syreny wystawione "w pakiecie", za łączną cenę 19 900 zł. "Palące, jeżdżące, zarejestrowane i ubezpieczone". Jedna nich to model 105 L, z lewarkiem zmiany biegów między fotelami (wcześniejsze wersje, przypomnijmy, miały dźwignie przy kierownicy) - rocznik 1979 z oryginalnym radiem Unitra Diora i bagażnikiem dachowym; "Samochód przez 10 lat stał w ogrzewanym garażu. Przebieg tylko 63 tys. km". Druga, 105B Bosto, pochodzi z 1980 r. i przejechała 68 tys. km. Dodatkową zachętą dla kupującego jest duża liczba części zamiennych.
25 999 zł żąda właściciel odrestaurowanej syreny 104 z 1973 r. Najwięcej, bo aż 45 500 zł, należałoby zapłacić za pięknie prezentującą się na zdjęciach syrenę 102. Rocznik 1963, przebieg 80 000 km (wypadają średnio 1454 kilometry rocznie). "Jestem właścicielem od 10 lat. Jest zarejestrowana i ubezpieczona. Zakupiłem auto od pierwszego właściciela w wyjątkowo dobrym stanie (bez dziur w nadwoziu, lakier był bardzo matowy), silnik był na chodzie. Syrenka po zakupie została przez lakiernika polakierowana w kolory fabryczne (Sikkens), zrobiłem tapicerkę, został przejrzany silnik przez mechanika, zawieszenie, hamulce, została naprawiona instalacja elektryczna. Zostało zakonserwowane podwozie i karoseria. Do zrobienia jest podsufitka (jest zamontowana ale trzeba zamocować boki), pospawać trzeba rurę wydechu, która pękła w drodze na zlot, ewentualnie można odnowić chromy. Reszta jest naprawdę o.k. Samochód sprawny jeżdżący. (...) Wystawiona wysokość kwoty za Syrenkę ustalona na podstawie oględzin przez rzeczoznawcę techniki samochodowej, eksperta z dziedziny samochodów zabytkowych. Cena jest oczywiście do rozsądnej negocjacji" - pisze oferent.
45 500 zł to prawie 12 000 dolarów. Za takie pieniądze (nominalnie, nie uwzględniając inflacji) w latach osiemdziesiątych można było kupić w Peweksie pięć nowiutkich fiatów 125p!
A wracając do akcji Hanks-Jaskólska. Oczywiście może znaleźć się ktoś, kto odda syrenkę za darmo. I firma, która w zamian za reklamę, albo z uwagi na szczytny cel, odrestauruje samochód za symboliczną złotówkę. Da to lepszą przebitkę podczas licytacji i przyniesie większy pożytek szpitalowi. Z drugiej strony podejrzewamy, że nie zabrakłoby majętnych osób gotowych wyłożyć duże pieniądze za zakupiony, już wyremontowany pojazd, sygnowany nazwiskiem amerykańskiego aktora. Wspólna fotka z gwiazdą Hollywood i sympatyczną syrenką w tle? Bezcenne...