Tak umiera europejska motoryzacja. Chińczycy nie mają litości

Niepokojące informacje płyną do Europy z Chin - największego rynku motoryzacyjnego świata. Udział europejskich producentów w ogóle sprzedaży skurczył się właśnie o rekordowe 10 proc, a sprzedaż aut elektrycznych, głównie lokalnych producentów, wystrzeliła o blisko 40 proc. Obecnie już ponad połowa z nowo rejestrowanych samochodów w Chinach ma napęd elektryczny. To bardzo złe wiadomości dla europejskiego przemysłu motoryzacyjnego. Czyżby zapowiadane właśnie zwolnienia w Volkswagenie i "cięcie kosztów" Mercedesa były dopiero początkiem kłopotów europejskich gigantów?

Chiny są największym rynkiem motoryzacyjnym świata. Tylko w ubiegłym roku w Państwie Środka zarejestrowano ponad 30 mln nowych samochodów. Dla porównania, w Unii Europejskiej było to około 10,5 mln pojazdów, a w USA - 15,5 mln. W jaki sposób kurczenie się sprzedaży europejskich samochodów za wielkim murem wpłynąć może na sytuację europejskiego przemysłu motoryzacyjnego? 

Tak umiera europejska motoryzacja. Alarmujące dane z Chin

Chińczycy przez lata warunkowali dostęp do swojego rynku partnerstwem na zasadzie joint-venture z lokalnymi firmami. Inwestorzy kuszeni byli zwolnieniami z podatków, niskimi kosztami pracy i energii. W efekcie niemal wszystkie sprzedawane za wielkim murem samochody produkowane są w lokalnych fabrykach przez miejscowych robotników. Dotyczy to również takich marek, jak chociażby Audi, BMW czy Mercedes. 

Reklama

Warto pamiętać, że 4 na 10 sprzedanych w ubiegłym roku nowych Audi zarejestrowanych zostało właśnie w Chinach. Idąc dalej - Beijing Benz Automotive - czyli największa pod względem powierzchni fabryka Mercedesa na świecie - produkuje połowę globalnej sprzedaży Mercedesa klasy E. Sytuacja na chińskim rynku jest więc krytycznie ważna dla światowych gigantów motoryzacyjnych, którzy właśnie w Chinach wypracowują ogromną część zysków. Stosując duże uogólnienie można wręcz zaryzykować twierdzenie, że wysiłek chińskich robotników pozwala utrzymywać nierentowne miejsca pracy w Europie.   

Chińskie auta lepsze niż europejskie? Złe wieści z Chin

O tym, jak sytuacja w Chinach przekłada się na wyniki europejskich koncernów najlepiej świadczą najnowsze dane finansowe Mercedesa. Wydatki związane z modernizacją gamy modelowej i wstrzemięźliwość chińskich klientów sprawiły, że w trzecim kwartale bieżącego roku zyski ze sprzedaży samochodów spod znaku trójramiennej gwiazdy spadły o - uwaga - 64 proc. Skorygowany zysk EBIT (m.in. bez opodatkowania) wyniósł zaledwie 1,2 mld euro. Dla porównania prognozy mówiły o 3,19 mld euro. 

Widać więc, że rosnąca niechęć Chińczyków do kupowania samochodów europejskich marek nie może pozostać bez wpływu na zarządy takich gigantów jak BMW, Mercedes czy Volkswagen. Te zmuszone są do cięcia kosztów i - o czym wydatnie świadczy przykład Volkswagena - szukają oszczędności tam, gdzie koszty produkcji (płace, energia) są najwyższe. W Europie.   

Ile samochodów sprzedaje się w Chinach? Rynek trzy razy większy niż Europa

A dane płynące z chińskiego rynku są - dyplomatycznie rzecz ujmując - niepokojące. Na koniec września bieżącego roku w CHRL zarejestrowano już 15,6 mln nowych aut (+2 proc. r./r.). Problem w tym, że w ujęciu rocznym udział chińskich marek w ogóle sprzedaży wzrósł aż o 10 proc i wynosi obecnie już 63 proc. W tym samym czasie udział w chińskim rynku marek niemieckich spadł o 4 punkty procentowe do 16,5 proc.    

Też słyszałeś o końcu elektryków? W Chinach już pokonały auta spalinowe

Innym niepokojącym z punktu widzenia europejskich producentów zjawiskiem jest szybkie tempo pochłaniania chińskiego rynku przez samochody elektryczne. W czasie, gdy w Europie media prześcigają się w ogłaszaniu kolejnych "końców elektryków", w Chinach ich sprzedaż w ujęciu rok do roku wzrosła o 37 procent do 7,13 miliona aut. Dla porównania dostawy modeli z klasycznym napędem spalinowym spadły o 16 procent do około 8,44 miliona. Trzeba jednak zaznaczyć, że w tej grupie klasyfikowane są również auta hybrydowe, co oznacza, że napęd elektryczny już obecnie wyraźnie dominuje w strukturze rejestracji. Śmiało można zakładać, że do końca roku z chińskich fabryk wyjedzie ponad 10 mln elektryków. To wynik, który - z grubsza - odpowiada całemu rynkowi nowych samochodów w UE!   

To dramatycznie zła wiadomość dla europejskich koncernów, którym - m.in. za sprawą znikomego zainteresowania elektrycznymi samochodami w Europie - wciąż nie udało się stworzyć konkurencyjnej dla chińskich elektryków oferty. Chińska technologia jest w tym zakresie dalece bardziej zaawansowana, więc nawiązanie równorzędnej walki z lokalnymi potentatami, na ten moment, nie wchodzi w grę. Prognozy śmiało można więc nazwać dramatycznymi - nie dość że Chińczycy coraz częściej omijają salony europejskich marek, to w dodatku skupiają się na pojazdach elektrycznych, których europejska oferta jest - łagodnie rzecz ujmując - słaba.   

"Pogarszająca się sytuacja marek niemieckich w Chinach może przełożyć się na zmniejszenie przychodów firm, co w konsekwencji będzie prowadzić do konieczności wdrożenia oszczędności" - tłumaczy Wojciech Drzewiecki z Samaru. I dodaje, że finalnie może to także przełożyć się na zmniejszenie inwestycji na terenie Unii, a te w kontekście rozwijającej się konkurencji ze strony chińskich producentów, są wysoce pożądane. Czyżby kłopoty Volkswagena czy Mercedesa miały być ledwie początkiem perturbacji, jakie czekają europejski przemysł motoryzacyjny w kolejnych latach, gdy doniesienia o zamykaniu fabryk i kolejnych zwolnieniach grupowych staną się - niestety - codziennością? 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy