Tak teraz kradną auta. Metody stosowane przez włamywaczy

Czasy, gdy złodzieje kradli auta wybijając szyby albo wsuwając proste narzędzie między szybę a uszczelkę, by dostać się do cięgna sterującego zamkiem w drzwiach, odeszły w przeszłość. Teraz korzystają ze zdobyczy techniki, albo... sprytu.

Poza wyżej wymienionymi, kiedyś złodzieje często stosowali metody "na stłuczkę", "na butelkę" czy "na koło". 

Metoda "na stłuczkę" polegała na tym, że przestępca doprowadzał do delikatnej kolizji z autem, które chciał ukraść. Gdy kierowca wysiadał, by obejrzeć zarysowany zderzak, wspólnik złodzieja podbiegał do otwartego auta i po prostu nim odjeżdżał. 

W metodzie "na butelkę" chodziło o to, by wcisnąć między nadkole a oponę niewielką, nierzucającą się w oczy plastikową butelkę. Plan był taki, że kierujący po ruszeniu miał po hałasie szybko zorientować się, że z kołem jest coś nie tak, zatrzymać auto i wysiąść by to sprawdzić. A wtedy - wiadomo: za kierownicę wskakuje złodziej, wciska gaz i odjeżdża.

Reklama

Taki sam cel miała metoda "na koło". W tym przypadku złodzieje podkładali pod oponę ostry przedmiot, który w chwili ruszenia auta przebijał bieżnik opony i również doprowadzał do zatrzymania pojazdu. A potem scenariusz był taki jak przy butelce.
Dziś częściej stosuje się metody oparte na elektronice: "na Bułgara" czy "na walizkę".

Na czym polega kradzież "na walizkę"?

Do skorzystania z tej metody potrzebne są dwie osoby i dwa urządzenia. Jeden złodziej ma za zadanie przechwycić sygnał nadawany przez kluczyk pojazdu. Za sprawą tzw. "walizki" może go wzmocnić i wysłać do drugiego ze złodziei, który - z pomocą kolejnego urządzenia nadawczo-odbiorczego - dostaje się do naszego auta i uruchamia silnik. Taka kradzież nie budzi niczyich podejrzeń. Złodziej nie musi forsować zamków, wyłamywać stacyjki czy "pruć" instalacji elektrycznej pojazdu. Jak gdyby nigdy nic - otwiera drzwi, uruchamia silnik i odjeżdża. 

Jak kradnie się samochody "na Bułgara"?

Pod tą enigmatyczną nazwą, kryje się kradzież samochodu przy użyciu czegoś, co wygląda jak stara przenośna konsola Game Boy. W niewinnie wyglądającej zabawce, umieszcza się elektronikę, która pozwala na bezproblemowe otworzenie i uruchomienie pojazdu.

Urządzenie to wykorzystuje tak zwane kody serwisowe, pozwalające otworzyć samochód i uruchomić jego silnik. Wystarczy, że złodziej wybierze z menu urządzenia odpowiednią markę i model samochodu. Pod warunkiem, że jest obsługiwany przez oprogramowanie urządzenia. 

Wystarczy, że złodziej podejdzie do zamkniętego auta i spróbuje kilkukrotnie otworzyć drzwi. W tym momencie elektroniczny system samochodu wykrywa, że użytkownik nie ma przy sobie kluczyka. Wtedy "Game Boy" zaczyna działać i próbuje dopasować automatycznie kody serwisowe. Po zakończonym procesie, urządzenie informuje o pozytywnym przebiegu, a złodziej może odjechać. Cała operacja trwa od kilkudziesięciu sekund do kilku minut.

Jak zabezpieczyć się przed kradzieżą "na walizkę"?

Skuteczne jest np. zamykanie kluczyków na noc w metalowym pudełku, albo chociaż zawijanie w folię aluminiową. Na rynku dostępne są też pokrowce na klucze, blokujące fale radiowe wysyłane przez kluczyk i rozwiązania elektroczniczne, usypiające klucz na czas gdy go nie używamy. 

Jak zabezpieczyć auto przed kradzieżą "na Bułgara"?

Tu sprawa jest trudniejsza, bo jedynym sposobem jest zastosowanie dodatkowego zabezpieczenia, nieprzewidzianego przez producenta auta. Może to być np. odcięcie zapłonu, czy blokada pompy paliwa. Pozostaje mieć nadzieję ,że złodziej widząc niefabryczne zabezpieczenia, zrezygnuje z próby kradzieży.

Proste metody wciąż w cenie - kradzież "na kartkę"

Warto przypomnieć też o prostym mechanizmie, z którego coraz częściej korzystają przestępcy. Za tylną wycieraczkę samochodu wkładają kartkę licząc na to, że kierowca po zajęciu miejsca za kierownicą i uruchomieniu silnika, przed ruszeniem zerknie w lustro i zobaczy przedmiot, który ogranicza mu widoczność. Wysiadając z auta pewnie nie będzie chciał tracić czasu na gaszenie silnika. A to idealny moment do działania dla przestępcy. 
Dlatego jeśli z naszym autem jest coś nie tak, czujemy, że z opony schodzi powietrze, słyszymy hałas w nadkolu, albo widzimy jakąś kartkę zatkniętą za tylną wycieraczkę, trzeba zachować czujność i opuszczając auto koniecznie zabrać ze sobą kluczyk.

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kradzieże samochodów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy