Tak przechodzi się przeglądy w Rosji. Mistrzowie Painta w akcji
W styczniu polskich kierowców czeka duża zmiana w sposobie przeprowadzania badań technicznych pojazdów. By uniknąć "wirtualnych" przeglądów, diagności będą musieli wykonać zdjęcia ukazujące całą bryłę pojazdu na stanowisku kontrolnym. Podobne przepisy obowiązują dziś np. w Rosji. Efekty? Oceńcie sami.
Rosyjskie media motoryzacyjne żyją właśnie aferą ujawnioną przez motoryzacyjny serwis autonews.ru. Jego dziennikarze opublikowali kilka "zdjęć" mających dokumentować obecność pojazdu na stanowisku kontrolnym. Hitem rosyjskiego internetu stał się ciągnik siodłowy Kamaz z... trzema tylnymi kołami. W centralnej bazie pojawiły się też liczne zdjęcia aut o zaburzonych proporcjach, pozbawionych reflektorów czy lewitujących w powietrzu.
Wszystkie z nich to oczywiście amatorskie przeróbki z programów graficznych mające na celu oszukanie komputerowych algorytmów centralnej bazy o nazwie ЕАИСТО. Uściślijmy - rosyjskie przepisy wymagają sporządzania tzw. "kart diagnostycznych". W każdej z nich znaleźć się muszą dwa zdjęcia ukazujące przód i tył pojazdu na stanowisku kontrolnym. Każda z fotografii musi też zawierać wizerunek samego diagnosty. Rosjanie szybko poradzili sobie z "opresyjnymi" przepisami. Było tylko kwestią czasu, aż któraś ze stacji poradzi sobie ze zjawiskiem "wirtualnych przeglądów" stosując samą wirtualną rzeczywistość.
Lokalni mistrzowie photoshopa szybko zauważyli, że system dodawania zdjęć do bazy centralnej wykorzystuje algorytmy rozpoznające numery rejestracyjne i sylwetki ludzkie. Absurdalne proporcje czy takie drobnostki, jak brakujące koła, nie stanowią więc dla niego żadnej przeszkody.
Wygląda na to, że oszustwo uchodziło na sucho przez dłuższy czas - operatorzy systemu bazują na miniaturkach, co skutecznie utrudnia dostrzeżenie przekrętu. Gdy jednak - w ramach rutynowych kontroli - urzędnicy zaczęli baczniej przyglądać się dodawanym do systemu fotografiom, brakujące koła czy lewitujące w powietrzu ciężarówki wydały się im dziwne...
Opublikowane przez autonews.ru "zdjęcia" pochodzą z jednej tylko stacji diagnostycznej, ale zdaniem lokalnych mediów problem dotyczy też innych regionów kraju. Na fotografiach nie przez przypadek dominują pojazdy użytkowe. W Rosji już od grudnia ubiegłego roku obowiązkowe badania techniczne dotyczą wyłącznie pojazdów wykorzystywanych zarobkowo. Obowiązek przeprowadzania przeglądów przez właścicieli prywatnych aut zniesiono 22 grudnia 2022 roku. Głównym powodem zmiany przepisów w tym zakresie mieli być właśnie skorumpowani diagności - taka narracja dominowała nawet w państwowych mediach.
W obliczu późniejszego ataku na Ukrainę można jednak przypuszczać, że był to również jeden z ruchów mających uchronić przeciętnego obywatela Rosji przed zachodnimi sankcjami. Te w ogromnym stopniu uderzyły bowiem w przemysł motoryzacyjny, w wyniku czego - zwłaszcza na przełomie marca i kwietnia - rosyjscy kierowcy mierzyć się musieli z bardzo ograniczonym dostępem części zamiennych do zachodnich pojazdów.
W taką optykę wpisują się też najnowsze zmiany w przepisach dotyczących obowiązkowych kontroli technicznych autobusów, ciężarówek czy taksówek. Na ich mocy, z przeszło 80 punktów kontrolowanych przez rosyjskich diagnostów ostało się nieco ponad 50. Na negatywny wynik przeglądu nie wpływają już wycieki płynów eksploatacyjnych, widoczna korozja np. na przewodach hamulcowych czy nieszczelności układu wydechowego. W pojeździe nie musi się też znajdować apteczka.
Znowelizowane w ostatnich tygodniach przepisy szybko stały się obiektem drwin samych Rosjan. Na lokalnych forach dominują prześmiewcze wpisy mówiące o tym, że wszystkie dostępne na rynku apteczki dawno już trafiły na ukraiński front, a uszczelki, stalowe cybanty, przewody hamulcowe czy rury do elementów układu wydechowego - zamiast do aut - w pierwszej kolejności trafiają dziś do czołgów i wojskowych ciężarówek.
***