Systemy bezpieczeństwa denerwują kierowców. Ubezpieczyciele biją na alarm
Coraz więcej kierowców ma dość nowoczesnych systemów wspomagających jazdę. Zamiast poczucia bezpieczeństwa - irytacja i dezorientacja. Co piąty zmotoryzowany przyznaje, że celowo je wyłącza, mimo że większość zdaje sobie sprawę z ich skuteczności. Ubezpieczyciele ostrzegają: z pozoru niewinna decyzja może mieć poważne konsekwencje.

Spora część zmotoryzowanych uważa, że mnogość systemów bezpieczeństwa w pojazdach budzi w nich frustrację, a większość z nich przekonuje, że są one bardziej denerwujące niż pomocne. Z jednej strony trzeba przyznać, że ich działanie w samochodach niektórych marek jest wyjątkowo subtelne i niemalże niezauważalne, z kolei w innych kojarzy się z sygnałami dźwiękowymi i pojawiającymi się komunikatami nawet w sytuacjach, które kompletnie nie wymagają ich ingerencji. Wyniki badania przeprowadzonego przez AAMI Insurance na kierowcach z Australii wykazały, że co piąty badany zmotoryzowany celowo wyłącza systemy wspomagające w samochodzie.
Systemy bezpieczeństwa w samochodach denerwują kierowców. Co piąta osoba je wyłącza
Respondenci zostali przede wszystkim zapytani o powody, przez które wyłączają systemy bezpieczeństwa. Aż 69 proc. wyłączających je kierowców stwierdziło, że ich działanie jest "irytujące, rozpraszające i zbyt czułe", przez co przeszkadzają im w czasie jazdy. Według towarzystwa ubezpieczeniowego najczęściej dezaktywowaną funkcją był asystent pasa ruchu, a z jego działania rezygnuje aż 45 proc. badanych. Kolejne miejsca zajął: adaptacyjny tempomat (17 proc.), asystent parkowania (17 proc.), automatyczne hamowanie awaryjne (16 proc.) i ostrzeżenie o kolizji czołowej (11 proc.).
Te systemy mają na celu chronić nas i zwiększać bezpieczeństwo na drogach. Powinniśmy je doceniać, a nie wyłączać. Najechanie na tył jest najczęstszym typem wypadków na naszych drogach - są kosztowne, zdarzają się często, ale co najważniejsze, w wielu przypadkach można im zapobiec. Wiele z funkcji, które kierowcy wyłączają, skutecznie pomagają zapobiegać właśnie takim zdarzeniom
Systemy bezpieczeństwa denerwują kierowców. Wyłączają je, ale są świadomi, że poprawiają bezpieczeństwo
Chociaż spora część kierowców otwarcie przyznaje, że systemy bezpieczeństwa są denerwujące w swoim działaniu, to 59 proc. respondentów zgadza się ze stwierdzeniem, że technologie te "są sprawdzonymi metodami poprawy bezpieczeństwa na drogach i zmniejszają zarówno liczbę, jak i skutki wypadków".

Zapotrzebowanie na różnego rodzaju systemy bezpieczeństwa widać także na rynku aut używanych. Z badania AAMI wynika, że kamery cofania, system monitorowania martwego pola, asystent parkowania i adaptacyjny tempomat znajdują się na liście najczęściej wyszukiwanych funkcji w pojazdach z drugiej ręki.
Zobacz również:
Eksperci ostrzegają przed przyzwyczajeniem do technologii. Uzależnienie prowadzi do utraty czujności
Część specjalistów zwraca jednak uwagę na coraz częstsze zagrożenia wynikające z uzależnienia kierowców od nowoczesnych systemów bezpieczeństwa.
Kiedy kierowcy zbytnio polegają na technologii, istnieje ryzyko spadku świadomości sytuacyjnej i wolniejszej reakcji w sytuacjach wymagających ręcznej interwencji. To zjawisko znane jako "automatyzacyjna bierność", które obserwujemy też w innych dziedzinach, np. w lotnictwie. Kierowcy mogą nieświadomie oddawać odpowiedzialność systemom, co prowadzi do spadku czujności, większej liczby rozproszeń, a ostatecznie do osłabienia umiejętności prowadzenia pojazdu
Nowoczesne systemy bezpieczeństwa mają jeden nadrzędny cel - chronić życie i zdrowie uczestników ruchu drogowego. Jednak ich nadwrażliwość, zbyt częste interwencje i brak dopasowania do realnych warunków jazdy sprawiają, że wielu kierowców odczuwa frustrację i wyłącza je na własną rękę. Tymczasem eksperci i ubezpieczyciele zgodnie podkreślają, że to właśnie te technologie często decydują o tym, czy wypadek uda się uniknąć. Kluczem do poprawy sytuacji nie jest rezygnacja z systemów, lecz ich dalsze udoskonalanie i lepsze dostosowanie do oczekiwań użytkowników.