Stworzyli rurę wydechową do aut elektrycznych. Rozwiąże ważny problem
Stellantis opatentował właśnie układ wydechowy do samochodu elektrycznego. Chociaż na pierwszy rzut oka pomysł może się wydawać niedorzeczny, pomoże nie tylko oszczędzić spore pieniądze, ale przede wszystkim zwiększy bezpieczeństwo korzystania z aut elektrycznych.

Spis treści:
Amerykańskie media ujawniły ostatnio wniosek patentowy koncernu Stellantis dotyczący układu wydechowego zaprojektowanego z myślą o elektrycznych samochodach bateryjnych. Chociaż sprawa wyszła na jaw w ostatnim czasie, z dokumentów wynika, że sam pomysł zgłoszono już w 2023 roku. Konstruktorzy chcą w ten sposób zmniejszyć ryzyko pożarów elektryków.
Stellantis opatentował wydech do samochodów elektrycznych
Pomysł wyposażenia aut elektrycznych w układ wydechowy tylko z pozoru wydaje się niedorzeczny. Nawet w przypadku klasycznych akumulatorów rozruchowych wykonanych w technologii ołowiowej instrukcje bezpieczeństwa mówią o ładowaniu wyłącznie w "dobrze wentylowanych pomieszczeniach". Same baterie mają też zawory odpowietrzające, którymi uchodzić mają tworzące się w czasie ładowania gazy (np. wodór).
W przypadku baterii trakcyjnych, które z reguły wykonane są dziś w technologii litowo-jonowej, problem jest inny. Zjawisko gazowania baterii w czasie ładowania w praktyce nie występuje, ale fizyczne uszkodzenie pojedynczego ogniwa skutkować może jego spektakularnym samozapłonem, którego przebieg śmiało określić można mianem eksplozji. To z kolei najczęściej kończy się pożarem samochodu elektrycznego.
Samochody elektryczne dostaną rury wydechowe
I właśnie na wypadek takich niespodzianek koncern Stellantis chce wyposażać swoje samochody w rury wydechowe. Chodzi o to, by tworzące się w baterii przy okazji samozapłonu ogniwa ciśnienie znalazło bezpieczne ujście, dzięki czemu rośnie szansa na zatrzymanie reakcji łańcuchowej, gdy siła wybuchu pojedynczego ogniwa uszkadza sąsiednie.

Pamiętajmy, że zespoły baterii litowo-jonowych w większości współczesnych aut elektrycznych są chłodzone cieczą, więc jeśli uda się zapanować nad eksplozją pojedynczego ogniwa – istnieje duża szansa, że pożar zostanie zduszony w zarodku. A nawet jeśli nie spaliny będące efektem pożaru baterii, dzięki układowi wydechowemu ukierunkowane zostaną tak, by nie zagrażały bezpieczeństwu pasażerów pojazdu.
Francuzi zrobili DPF dla elektryków. Też będzie się psuł?
Co interesujące, sam "tłumik”, czyli rura wydechowa spalin, połączona została z obiegiem cieczy chłodzącej baterie, a opisy techniczne mówią o "strefach chemicznej neutralizacji gazów". Oznacza to, że wydech pracować ma podobnie jak w aucie spalinowym, gdzie nad oczyszczaniem spalin czuwa katalizator czy układy aktywnej redukcji cząstek stałych i tlenków NOx. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, bo jak czytamy w branżowym serwisie elektrowóz.pl:
dym z płonącej baterii może jawić się przerażająco, bywa smołowato czarny, bo w jego składzie jest sadza (grafit z anod).
System filtracji i chłodzenia – tak samo jak w autach spalinowych – ma więc na celu oczyszczenie spalin. Na szczęście w tym przypadku układ pracować będzie wyłącznie interwencyjnie, gdy już dojdzie do fizycznego uszkodzenia baterii (np. w wyniku wypadku), można wiec zakładać, że usterki wydechu w autach elektrycznych nie będą ani tak częste, ani dotkliwe dla użytkowników jak uszkodzenia filtrów cząstek stałych w autach z silnikami Diesla.