Stacjom diagnostycznym grożą upadłości, diagności szykują protest
Oprac.: Mirosław Domagała
Diagności samochodowi przygotowują protest. Branża twierdzi, że jest pod ścianą.
O sprawie pisze w czwartek "Rzeczpospolita".
"Na wrzesień planujemy protest. Będzie miał charakter centralny, czyli przyjedziemy do Warszawy. Będą też plakaty i flagi na stacjach. Nie chcemy póki co zamykać naszych punktów, bo mogłoby to doprowadzić do obniżenia bezpieczeństwa ruchu" - poinformował gazetę prezes Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów Marcin Barankiewicz.
Stacjom kontroli pojazdów grożą masowe upadłości
Jak pisze "Rz", według Barankiewicza sytuacja w branży jest tak zła, że grozi masowymi plajtami, a powodem są zbyt niskie stawki.
"Ważne na rok badanie okresowe samochodu osobowego kosztuje 98 zł. Zaś w przypadku samochodu ciężarowego o całkowitej masie ponad 16 ton - 176 zł. Ustalono je rozporządzeniem ministra infrastruktury, które liczy już... 18 lat. Wydano je bowiem 29 września 2004 roku. Od tamtego czasu nie było ani jednej podwyżki, za to z punktu widzenia przedsiębiorców prowadzących stacje doszło do dwóch obniżek" - podaje dziennik.
Stawki za przeglądy nie zmieniły się od 18 lat
Jak zaznacza, w 2009 roku zlikwidowano obowiązkowe badanie pojazdu sprowadzonego z zagranicy, które kosztowało więcej z uwagi na szerszy zakres prac dla diagnosty. "Ponadto w 2011 roku podatek VAT wzrósł z 22 do 23 proc., co oznaczało stratę dla stacji, bo opłaty za badania są ustalone w rozporządzeniu w kwotach brutto. Podwyżek nie było nawet mimo obecnej rekordowej inflacji" - czytamy.
"Marcin Barankiewicz mówi, że przedsiębiorców najmocniej bije po kieszeni wzrost cen energii, ogrzewania i kosztów pracowniczych, a niektórzy już teraz zaczęli dokładać do biznesu. Jego zdaniem, jeśli opłaty nie wzrosną, z rynku może zniknąć nawet 35 proc. stacji" - podaje "Rzeczpospolita".***