Spór o ładowarkę zakończył się w sądzie. Kierowca elektryka górą
Wspólnota nie chciała zgodzić się na montaż prywatnej ładowarki. Argumenty? Żadne – po prostu "nie, bo nie". Sprawa trafiła do sądu i zakończyła się jednoznacznie. Kierowca auta elektrycznego wygrał. To pierwszy taki przypadek w Polsce i konkretna lekcja dla zarządów, które próbują być "mądrzejsze" od prawa.

Spis treści:
Wspólnoty mieszkaniowe sabotują rozwój elektromobilności
Od ponad trzech lat obowiązują przepisy, które ułatwiają właścicielom samochodów elektrycznych montaż prywatnych punktów ładowania w garażach zbiorczych. Mimo to wielu kierowców odbija się od ściany - najczęściej w postaci zarządu wspólnoty mieszkaniowej. Odpowiedzi typu "nie, bo nie" są normą. A przecież Ustawa o elektromobilności z 2021 roku jasno określa: wspólnota powinna ułatwiać takie instalacje, a nie je blokować.
Niestety, wielu zarządców wspólnot uważa, że mają ostatnie słowo. Kombinują, zamawiają ekspertyzy pod tezę, przeciągają terminy, chowają się za obawami o bezpieczeństwo - nawet gdy instalacja spełnia wszystkie wymagania. Efekt? Frustracja kierowców.
Kierowca samochodu elektrycznego poszedł do sądu po swoje prawa
Pan Krzysztof - właściciel samochodu elektrycznego i miejsca postojowego w podziemnym garażu w Warszawie - miał dość. Złożył wniosek, przeszedł przez całą ścieżkę formalną, ale dostał odmowę bez konkretnego uzasadnienia. Zdecydował się pójść do sądu. I wygrał. Całą historią podzielił się na jednej z grup na Facebooku dla fanów elektromobilności.
Wyrok nie zostawił pola do interpretacji: wspólnota ma obowiązek umożliwić montaż punktu ładowania o mocy do 11 kW, jeśli nie ma realnego zagrożenia dla instalacji. Co więcej - sąd nakazał wspólnocie pokrycie kosztów postępowania. To oznacza, że nie dość, że przegrała, to jeszcze za tę przegraną zapłaci.
To pierwszy taki wyrok w Polsce - i bardzo ważny sygnał. Do tej pory właściciele elektryków rzadko decydowali się na drogę sądową, często rezygnując z walki. Teraz wiadomo, że prawo stoi po stronie kierowców.
Nadchodzi koniec z samowolką zarządców?
Ta historia to nie tylko sukces jednego kierowcy. To przykład, że zarządy wspólnot nie mogą samowolnie decydować o wszystkim. Miejsce postojowe to nie podarunek od wspólnoty, tylko prywatna własność - a jeśli prawo pozwala na montaż ładowarki, to nikt nie ma prawa tego utrudniać.

Blokowanie takiej instalacji to nie tylko nieuczciwość - to również działanie przeciwko postępowi. A w wielu przypadkach zwykłe lenistwo albo niewiedza przebrana za "dbałość o bezpieczeństwo”. Koniec z tym. Wyrok sądu pokazuje jasno: jeśli wspólnota łamie przepisy, trzeba działać. I można wygrać.