Awantura o ładowanie aut elektrycznych w garażu. Sąsiedzi się zagotowali

Na jednym z bydgoskich osiedli rozgorzał konflikt w kwestii ładowania samochodów elektrycznych w garażu podziemnym. Dwóch lokatorów zamontowało przy swoich miejscach parkingowych stację ładowania i podlicznik zużycia energii. To jednak nie przypadło do gustu sąsiadom, którzy żądają wglądu do umowy z operatorem sieci.

Ładowanie elektryka w bloku to wciąż powód do sporów

Na polskich drogach co roku przybywa samochodów elektrycznych, a ich właścicielami coraz częściej stają się także mieszkańcy wspólnot mieszkaniowych. Niestety chęć ładowania swoich ekologicznych pojazdów w garażach nierzadko skutkuje eskalacją sąsiedzkich sporów. Przyczyną konfliktu jak zwykle w takich przypadkach są pieniądze, a konkretnie nie do końca jasne zasady obarczania rachunkami za prąd. Idealnym przykładem takiego konfliktu może być sytuacja, która ma miejsce na jednym z bydgoskich osiedli.

Sąsiedzi muszą płacić za ładowanie cudzych aut

O ciągnącej się już dłuższy czas sprawie przypomniał niedawno Express Bydgoski. Sytuacja dotyczy mieszkańców wspólnoty mieszkaniowej na Osiedlu Paryskim, którzy zdecydowali się na montaż ładowarki pojazdów elektrycznych przy swoich miejscach parkingowych. Stacja została podpięta do sieci garażowej, a właściciele zamontowali dodatkowe podliczniki prądu. To jednak nie przypadło do gustu sąsiadom, którzy twierdzą, że jest to zaledwie rozwiązanie pośrednie, a oni wciąż muszą pokrywać około połowę wysokości rachunków za ładowanie cudzych aut. Podlicznik, w przeciwieństwie bowiem do zwykłego złącza i licznika, wskazuje jedynie zużycie prądu. Pomija kwestie m.in. dodatkowych opłat stałych i zmiennych za przesył prądu.

Reklama

Administrator nie chce pokazać dokumentów

Mieszkańcy podkreślają także, że sposób montażu podlicznika oraz kwestia eksploatacji ładowarki jest sprzeczny z uchwałą wspólnoty dotyczącą warunków korzystania ze stacji ładowania pojazdów elektrycznych montowanych na ścianach w garażu w części wspólnej nieruchomości. Zapis ten jasno bowiem wskazuje na obowiązek montażu licznika i zawarcia odrębnej umowy z zakładem energetycznym. Ponadto właściciel ładowarki powinienem dostarczyć administratorowi budynku kopię tej umowy. Pomimo że administrator zapewnia, że jest w posiadaniu takich deklaracji, odmawia okazania dokumentów ciekawskim sąsiadom, zasłaniając się przy tym ochroną danych osobowych.

Wspólnota mieszkaniowa nie daje jednak za wygraną i pyta, dlaczego właściciele elektryków wciąż korzystają z wątpliwego przyłącza, skoro obowiązuje ich administracyjna umowa? Niektórzy z sąsiadów zdecydowali się na skorzystanie z usług pełnomocnika, który skierował oficjalne pismo w tej sprawie do firmy zarządzającej budynkiem. W rozmowie z dziennikarzami Expressu Bydgoskiego administrator zaznaczył jednak, że dąży do rozwiązania sąsiedzkiego sporu.

Polska wciąż niegotowa na elektromobilność?

Przykład bydgoskiego osiedla w idealny sposób wskazuje na problemy trapiące polską elektromobilność. Podczas gdy sam zakup samochodu elektrycznego nie jest już większym problemem, wciąż sporym wyzwaniem okazują się możliwości jego dogodnego ładowania. Problem ten jest szczególnie odczuwalny w przypadku mieszkańców domów wielorodzinnych i bloków, których w Polsce jest przecież najwięcej. 

Niestety deweleporzy dopiero od niedawna zaczęli się budzić z letargu, próbując dostosować nowopowstałe budynki do obsługi samochodów elektrycznych. Na rynku pierwotnym pojawiają się już pierwsze inwestycje ze stacjami ładowania dla mieszkańców. Z reguły są to jednak osiedla przeznaczone dla bardziej zamożnej części społeczeństwa. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy