Sebastianowi M. pomaga rodzina? Bliscy ofiar zawiadamiają prokuraturę

Pojawiły się kolejne bulwersujące doniesienia w sprawie Sebastiana M., podejrzewanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1. Od ponad roku przebywa on za granicą, co ma być finansowane, podobnie jak jego ucieczka z kraju, przez jego rodzinę.

Rodzina Sebastiana M. finansuje jego pobyt w Dubaju?

Niedawno minął rok, od kiedy Sebastian M. uciekł z Polski i mieszka w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Skąd wziął środki na dostanie się tam, a następnie utrzymywanie? Zdaniem bliskich osób, które zginęły w wypadku na autostradzie A1, ma on zapewnione finansowanie ze strony swojej rodziny, a to by oznaczało poplecznictwo.

Do Prokuratury Okręgowej w Katowicach wpłynęło właśnie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia takiego przestępstwa, co potwierdził  mec. Łukasz Kowalski w rozmowie z Interią:

Reklama

Dodał, że w zawiadomieniu znalazło się wiele wniosków dowodowych, które zdaniem bliskich tragicznej zmarłej rodziny, należałoby przeprowadzić. To z kolei mogłoby dać podstawy do postawienia zarzutów osobie lub osobom związanym z Sebastianem M.

Sebastian M. przesłuchany, uważa że jest ofiarą nagonki politycznej

W miniony czwartek odbyło się przesłuchanie Sebastiana M., na terenie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jak przekazała rzeczniczka prokuratora generalnego prok. Anna Adamiak, nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Stwierdził natomiast, że podejmowane wobec niego działania przez polską prokuraturę są motywowane politycznie.

Przesłuchanie mężczyzny pozwala na formalne rozpoczęcie procedury ekstradycyjnej. W trakcie przesłuchania prokurator emiracki poinformował ściganego o obowiązującym go zakazie opuszczania terytorium ZEA.

Jak doszło do śmiertelnego wypadku na autostradzie A1?

Przypomnijmy, że do tragicznego wypadku na autostradzie A1 nieopodal Piotrkowa Trybunalskiego, doszło w połowie września 2023 roku. Kierowca BMW M850i zderzył się z poruszającą się w tym samym kierunku Kią. Koreański pojazd uderzył w barierki energochłonne i natychmiast stanął w płomieniach. W wyniku zdarzenia życie straciło troje osób - małżeństwo i ich pięcioletnie dziecko. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przed wypadkiem samochód poruszał się z prędkością przekraczającą 300 km/h. Kierujący BMW miał zauważyć Kię i rozpocząć awaryjne hamowanie, ale zdołał zwolnić jedynie do 250 km/h.

Przybyli na miejsce policjanci przesłuchali Sebastiana M., który kierował BMW i pozostał na miejscu do przyjazdu służb. Funkcjonariusze uznali, że dwa rozbite samochody uczestniczyły w dwóch różnych zdarzeniach i nie widziały powodu zatrzymywania kierującego niemieckim autem. Oficjalne połączenie Sebastiana M. z wypadkiem Kii i postawienie mu zarzutów doprowadzenia do zdarzenia, nastąpiło dopiero 12 dni później. Mężczyzny jednak nie było już wtedy w kraju.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy