Samochód sam ruszył i przejechał 200 metrów. Odnaleźć pomogła go policja

Policja otrzymała zgłoszenie o kradzieży samochodu. Funkcjonariusze szybo odkryli, że za zniknięcie auta odpowiadał sam kierowca. Choć wcale o tym... nie wiedział.

Zostawił samochód na parkingu. Kiedy wrócił, auta nie było

Do zdarzenia doszło w Serocku. Pewien mężczyzna, wracając do swojego, zaparkowanego pod jednym z bloków auta, zauważył, że pojazd zniknął. Wykonał więc telefon na policję i zgłosił, że samochód został skradziony. Informacja o kradzieży została przekazana do policjantów z całego powiatu legionowskiego. 

Zgłosił kradzież auta. Okazało się, że pojazd nie odjechał daleko

Funkcjonariusze, którzy zjawili się na miejscu, przeprowadzili rozmowę ze zgłaszającym, a następnie zaczęli przeszukiwać okolicę. Szybko okazało się, że auta nikt nie ukradł, a za jego zniknięcie odpowiada... sam kierowca. 

Policja informuje, że mężczyzna "źle zabezpieczył samochód", co oznacza, że najprawdopodobniej zostawił on pojazd "na luzie" bez zaciągniętego hamulca ręcznego. W efekcie auto stoczyło się z miejsca parkingowego. Podróż na dystansie 200 metrów pojazd zakończył w głębokim rowie. 

Reklama

Na szczęście w wyniku tej nietypowej sytuacji nikomu nic się nie stało. Samochód został ostatecznie wyciągnięty za pomocą holownika.

Policja nie informuje, czy kierowca został ukarany mandatem

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kradzież samochodu | policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy