"Samochód jeździ na benzynę a nie na prawo jazdy"

Znowu doszło w Polsce do tragedii na drodze i jak zawsze w takim momencie, rozgorzała w kraju gorąca dyskusja. Pojawiają się pytania, dlaczego pijani jeżdżą bezkarnie, aż kogoś nie zabiją, a rząd stara się w odpowiedzi na szybko przedstawić projekt przepisów, mających temu zaradzić. Nie jest też tajemnicą, że chociaż za samą jazdę pod wpływem alkoholu można trafić za kratki, to sądy zwykle stosują taką karę dopiero wtedy, kiedy pijany doprowadzi do tragedii. Swój pomysł na rozwiązanie tego problemu ma nasz czytelnik, którego list publikujemy poniżej.

Ostatnia tragedia niedaleko Stalowej Woli, gdzie pijany kierowca zabił młode małżeństwo, które osierociło trójkę dzieci, po raz kolejny wywołała dyskusję na temat zaostrzenia kar dla pijanych kierowców. Takich dyskusji odbywało się już bardzo wiele, najczęściej po kolejnej tragedii spowodowanej przez pijanych kierowców, w której ginęli ludzie. Same dyskusje niewiele zmieniły, wypadki spowodowane pod wpływem alkoholu nadal zdarzają się bardzo często, a liczba zatrzymanych osób prowadzących samochód pod wpływem alkoholu jest bardzo wysoka.

Obecny system kar i konsekwencji jakie może ponieść osoba nietrzeźwa, kierująca samochodem, nie odstrasza. Owszem, kary za spowodowanie śmiertelnego wypadku są wysokie, ale jest to już tylko skutkiem tragicznego zdarzenia i życia ofiarom to nie przywróci.

Reklama

Czy jest jakiś sposób, który może wpłynąć na świadomość kierowców, aby nie wsiadali za kierownicę pod wpływem alkoholu? Proponowane przeze mnie rozwiązanie może wydawać się na pierwszy rzut oka zbyt drastyczne, ale po dłuższym zastanowieniu może okazać się skuteczne: każdy kierowca złapany na jeździe samochodem pod wpływem alkoholu trafia bezwzględnie do aresztu/więzienia na okres 14 dni.

Dotychczas większość kierowców wsiadających za kółko po wypiciu alkoholu liczy na to, że nie zostanie zatrzymana do kontroli przez policję. Prawdopodobieństwo kontroli na drodze, zwłaszcza jeśli nie łamie się przepisów, jest bardzo niskie (ja osobiście posiadam prawo jazdy od 26 lat, jeżdżę samochodem praktycznie codziennie, a zatrzymany do kontroli przez policję byłem w sumie może 10 razy, z czego 3 razy na ręczny radar za przekroczenie prędkości).

Taka sytuacja tylko ośmiela kierowców do tego, że sama jazda pod wpływem alkoholu jest praktycznie bezkarna. Takie myślenie powoduje, że niektórzy kierowcy piją więcej i nadal jeżdżą samochodem, aż w końcu spowodują jakiś wypadek, w którym ktoś zostaje ranny lub ginie.

Wymierzenie kary więzienia w tym momencie jest już za późne. Załóżmy, że kierowca jeżdżący pod wpływem alkoholu zostanie zatrzymany przez policję do kontroli. Osoba taka natychmiastowo otrzymuje zakaz prowadzenia pojazdów na określony czas. Taka kara nie powstrzymuje jednak od możliwości prowadzenia samochodu. Osoby, którym zdarzyło się raz jechać pod wpływem alkoholu i miały tego pecha, że akurat zostały zatrzymane, mogą się do takiego zakazu stosować.

Natomiast wielu kierowców, którzy często jeżdżą po spożyciu i zostali raz złapani, mogą się do tego zakazu nie stosować z uwagi na niskie prawdopodobieństwo kolejnej kontroli. Tacy kierowcy wyznają zasadę, że "samochód jeździ na benzynę a nie na prawo jazdy" i tacy są potencjalnie największym zagrożeniem.

Dlaczego kara krótkiego, ale bezwzględnego pobytu w więzieniu może być dobrym rozwiązaniem ? Kierowca będzie miał świadomość, że jadąc po wypiciu alkoholu, jeśli zostanie zatrzymany przez policję, trafi bezpośrednio do aresztu/więzienia na 14 dni (zatrzymanie prawa jazdy i zakaz prowadzenia pojazdów zostanie oczywiście utrzymany).

Kara więzienia ma być pewnego rodzaju przygotowaniem i uświadomieniem kierowcy, co go czeka w przypadku jeśli spowoduje wypadek, w którym zostaną ranni lub zabici niewinni ludzie. Wtedy w więzieniu nie będzie przebywał 14 dni, lecz może tam spędzić nawet kilkanaście lat.

Takie dwutygodniowe doświadczenie może skutecznie uzmysłowić, że nie warto wsiadać za kółko będąc pod wpływem alkoholu, czy też będąc pijanym. Przebywanie nawet przez tak krótki czas w miejscu, w którym przebywają inni przestępcy odsiadujący wieloletnie wyroki za różne przestępstwa, brak kontaktu z bliskimi, ryzyko utraty pracy z powodu nagłego niestawiennictwa się w pracy, wstyd przed rodziną i znajomymi, całkowite podporządkowanie się regułom panującym w więzieniu może być pewnego rodzaju "terapią szokową" przeprowadzoną ZANIM wydarzyłaby się jakaś tragedia.

Myślę, że wielu kierowców, którzy trafiliby nawet na tak krótkie "wakacje" już więcej nie zaryzykowałoby jazdy pod wpływem alkoholu. A skuteczne stosowanie takiej kary, upowszechnienie w przestrzeni publicznej informacji o jej nieuchronności (z podawaniem liczby osób trafiających każdego dnia na 14-dniową bezwzględną odsiadkę) prawdopodobnie wpłynęłoby na zachowania pozostałych kierowców, którzy mieliby zamiar kiedyś jeszcze prowadzić samochód, będąc nietrzeźwym.

 Taka kara prawdopodobnie spotka się z ostrą krytyką. Pojawi się zarzut np. o braku miejsc w więzieniach. Proszę zauważyć, że ilość zatrzymanych pijanych kierowców w ciągu roku oscyluje w liczbie około 100 tys. W Polce jest około 85 zakładów karnych, co daje liczbę 3 nowych "więźniów" dziennie na każdy zakład karny (uśredniając). Miejsca te będą się zwalniać po 14 dniach. Powszechne stosowanie takiej kary i jej nagłaśnianie, mam nadzieję spowodowałoby, że liczba "aresztowanych" z powodu jazdy pod wpływem alkoholu po pewnym czasie by zdecydowanie zmalała, a tym samym zarzut o przepełnieniu zakładów karnych szybko stałby się nieaktualny.

Kolejnym zarzutem może być jej zbytnia surowość. Uważam, że osoby, które świadomie decydują się na jazdę samochodem po spożyciu alkoholu, są potencjalnymi mordercami i kara dwutygodniowego pobytu w więzieniu jest bardzo łagodną "lekcją", która być może uchroni czyjeś zdrowie lub życie, bo taki kierowca z dużym prawdopodobieństwem nie będzie chciał ponownie trafić w takie miejsce i już więcej nie będzie wsiadał za kółko po wypiciu alkoholu, a tym samym nie będzie narażał zdrowia i życie niewinnych ludzi. Osoby sprzeciwiające się takiemu rozwiązaniu, stałyby się jego zwolennikiem w przypadku gdyby bezpośrednio ich spotkała jakaś tragedia, w której sprawcą byłby pijany kierowca.

 Brak zdecydowanych kroków w kierunku realnej ochrony zdrowia i życia ludzi przed nietrzeźwymi kierowcami, będącymi potencjalnymi sprawcami tragedii tylko ośmiela ich do tego, aby dalej jeżdżąc pod wpływem alkoholu liczyć na to, że się nie zostanie złapanym.

Edukacja, tłumaczenie, łagodna perswazja działa na ludzi, którzy mają wysoki poziom odpowiedzialności za swoje i cudze życie i tacy po spożyciu alkoholu w większości przypadków i tak nie wsiadają za kółko. Kampanie społeczne są potrzebne (istnieją już od wielu lat), jednak nadszedł czas aby spróbować nowego, skutecznego rozwiązania (obecne nie przynoszą zamierzonego skutku), zanim zdarzą się kolejne ludzkie tragedie i dramaty.

Większość społeczeństwa świadoma zagrożenia, jakie stwarzają nietrzeźwi kierowcy powinna zaakceptować proponowane rozwiązanie pod warunkiem, że zostanie to w odpowiedni sposób przekazane, przedstawione i uzasadnione (to już rola specjalistów od wprowadzania tego typu kampanii społecznej i informacyjnej). Przeciwnikami będą zapewne kierowcy, którym zdarza się jeździć na "podwójnym gazie", a tych wg statystyk oficjalnych jest bardzo dużo. A ilu jest takich którzy jeżdżą pod wpływem alkoholu ale nigdy nie zostali złapani? Tu pewnie liczba jest wielokrotnie większa (trudna do zweryfikowania).

Warunkiem sukcesu proponowanej "nowej edukacji prewencyjnej" są oczywiście takie zmiany legislacyjne, aby nie było możliwości uniknięcia takiej kary. Proponuję poddać pod rozwagę pomysł wprowadzenia w/w zmian w prawie, aby mieć świadomość, że naprawdę próbuje się zrobić coś co realnie zmieni zachowania kierowców, a takie tragedie jak ta pod Stalową Wolą już się nigdy więcej nie powtórzą.

Z poważaniem Obywatel  

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy