Rząd nakazał obniżenie cen paliw na stacjach. Dla opornych będą kary
Węgierski rząd postanowił w dosyć niecodzienny sposób odnieść się do kwestii podwyżek na stacjach paliw. Zamiast tłumaczyć wyższe ceny sytuacją panującą na globalnym rynku, po prostu nakazał ich obniżkę. Właściciele stacji, którzy dobrowolnie nie dostosują się do narzuconych zasad, muszą liczyć się z surowymi karami.
Przyznać trzeba, że węgierski rząd w dosyć zaskakujący sposób podchodzi do kwestii cen paliw na stacjach. Gdy kilka dni temu węgierski Główny Urząd Statystyczny opublikował raport wskazujący na zawyżone ceny benzyny, minister rozwoju gospodarczego Węgier Marton Nagy po prostu zapowiedział ich obniżkę.
Niższe ceny paliw na Węgrzech. Wystarczyło jedno słowo
Z danych wynikało bowiem, że na Węgrzech średnia cena benzyny i oleju napędowego jest odpowiednio o 3,2 proc. i 5 proc. wyższa niż ma to miejsce w innych krajach regionu Europy Środkowej. W swoim przemówieniu Marton Nagy uspokoił kierowców i zaznaczył, że cena benzyny w najbliższych dniach spadnie do 647 forintów (ok. 7,11 zł), a oleju napędowego do 633 forintów (ok. 6,95 zł).
Słowo się rzekło, więc właściciele węgierskich stacji paliw otrzymali dwa tygodnie na dobrowolne dostosowanie cen paliw do średniej regionalnej. Jeśli w tym czasie koszt tankowania nie spadnie, rząd zapowiedział "interwencję przy pomocy surowych środków". O jakich środkach mowa? Na ten moment nie wiadomo.
Regulacja cen prowadzi do kryzysu. Węgry dobrze o tym wiedzą
Przyznać trzeba, że państwowe regulacje podziałały i jak donoszą nam węgierscy kierowcy, faktycznie na niektórych stacjach widać już mniejsze stawki.
To zresztą nie pierwszy raz, gdy węgierski rząd samodzielnie dyktuje ceny na stacjach paliw. Wcześniej podobna sytuacja miała miejsce w 2022 roku, gdzie ostatecznie wszystko zakończyło się niemałym kryzysem. W jego trakcie wiele mniejszych firm zgłosiło upadłość, a na wielu stacjach po prostu brakowało paliwa.
Budapeszt wprowadził sztucznie obniżone ceny, przy czym obowiązywały one tylko dla samochodów z węgierskimi rejestracjami. Potem ponownie ograniczono zakres beneficjentów: na tanie tankowanie mogły liczyć liczyć tylko osoby prywatne, taksówkarze i maszyny rolnicze. Cała reszta za paliwo płaciła ceny rynkowe, które były o ok. połowę wyższe.