Rekordowe wpływy z Viatoll trafiają do prywatnej kieszeni

​5 mln zł codziennie wpływa do Krajowego Funduszu Drogowego z opłat drogowych od ciężarówek.

Od początku roku do końca września KFD miał 1 mld 387,5 mln zł wpływów i 264,7 mln wydatków, co daje zysk 1 mld 122,8 mln zł. Kłopot w tym, że państwo musi dotować z tych środków koncesjonariuszy dwóch prywatnych autostrad. A po podliczeniu dotacji, bilans nie wygląda już tak różowo.

Elektroniczny Krajowy System Poboru Opłat  (KSPO) drogowych obowiązuje wszystkie pojazdy powyżej 3,5 tony i został wprowadzony w lipcu 2011 roku zamiast winiet. Za wdrożenie systemu (w tym m.in. zainstalowanie bramownic na drogach objętych opłatami) i zarządzanie systemem przez okres 7 lat odpowiedzialna jest firma Kapsch. Umowa kończy się na początku listopada 2018 roku.

Największe inwestycje system pochłonął na początku funkcjonowania. Wtedy trzeba było zainwestować w budowę bramownic oraz stworzenie systemu informatycznego. Teraz wpływy rosną, a koszty spadają. Minister Andrzej Adamczyk zapowiedział właśnie, że zamiast dokończenia przetargu na obsługę KSPO, to Generalne Inspekcja Transportu Drogowego przejmie go w zarząd. Tym bardziej że od początku jego funkcjonowania odpowiada za kontrolę ruchu i pobieranie opłat.

Rekordowe zyski

Jak chwali się ministerstwo, zyski cały czas rosną i będą rosły w miarę włączania do systemu kolejnych odcinków dróg. Dzisiaj jest ich ponad 3300 km. Rekordowy był ubiegły rok, w którym zysk KFD wyniósł 1 mld 377,1 mln zł.

Reklama

Zyski i straty z Viatolla

Rok KSPO – wpływy w mln. PLN KSPO – wydatki w mln. PLN
2011 377,4 595,3
2012 992,9 980,4
2013 1 192,4 372,2
2014 1 421,1 419,2

*dane MIB na  koniec września 2017 r.

(Wydatki obejmują zarówno koszty inwestycyjne budowy nowego systemu, koszty eksploatacyjne jego późniejszej obsługi, jak i cykliczne koszty jego rozszerzeń).  

Zgodnie z deklaracjami ministerstwa, GITD przejmie KSPO w kształcie, w jakim system funkcjonuje obecnie, ale będzie na bieżąco rozwijać technologię poboru opłat stosowane w innych krajach europejskich, w tym satelitarnej. To nowość, bo funkcjonujący dzisiaj system działa na podstawie sygnału radiowego.

Bilans na minusie

Okazuje się jednak, że olbrzymie zyski, jakimi chwali się ministerstwo, wcale nie trafiają na budowę dróg, a w dużej mierze zasilają kieszeń prywatnych koncesjonariuszy.

Jak obliczyła Sieć Obywatelska Watchdog Polska, tylko w 2013 roku Krajowy Fundusz Drogowy przekazał spółkom eksploatującym autostrady A1 i A2 aż 1,33 mld zł. Bo musiał, obligują go to tego zawarte umowy. Biorąc pod uwagę, że koszty utrzymania KSPO w tym roku wyniosły 372,2 mln zł, a wpływy 1 192,4 mln, państwo dołożyło do drogowego interesu w 2013 roku ponad 500 mln zł. Za co? Za tzw. "dostępność".

Watchdog Polska wielokrotnie pytał Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, co oznacza dostępność i na co dokładnie przeznaczane są pieniądze z KFD. Niestety resort odmawia odtajnienia zapisów umów zawieranych przez rządy SLD i koalicji PO-PSL oraz kwot przekazywanych zarządcom autostrad powołując się na tajemnicę handlową.

Udało się także ustalić, że 2016 roku z KFD do zarządcy dwóch prywatnych autostrad A1 i A2 popłynęło aż 1 mld 555 mln zł. Znowu to o około 177 mln więcej niż wpływy z całego systemu Viatoll.

Oznacza to, iż mimo świetnie wyglądających rachunków i salda KFD, opłaty z systemu Viatoll nie wystarczają na pokrycie rachunków prywatnych zarządców dwóch odcinków autostrad. I tak z pewnością będzie do końca trwania koncesji, czyli do 2039 w przypadku A1 i 2034 r. w przypadku A2.

Chyba że NSA uchyli decyzję ministerstwa w sprawie utajnienia zapisów umów. Sprawa jest w tej chwili w sądzie.

Juliusz Szalek

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama