Pożar Fremantle Highway. Sprawne auta wyjeżdżają z wraku spalonego statku

Już kilka tygodni minęło od wybuchu pożaru na samochodowcu Fremantle Highway. Co obecnie dzieje się ze stojącym w porcie statkiem i jego ładunkiem?

Z Frementle Highway wyjeżdżają auta

Operacja wydobywania aut ze zniszczonego samochodowca rozpoczęła się w sobotę, 19 sierpnia. Za jej przeprowadzenie odpowiadają dwie firmy - Buskalis i Multraship. Ta pierwsza słynie z uwolnienia kontenerowca Ever Given, który zablokował Kanał Sueski. 

Holenderskie media opublikowały nagrania dokumentujące akcję rozładowywania statku.

Operacja rozpoczęła się zamontowanie na pokładzie, przy rampie zjazdowej myjni. Każdy samochód jest myty jeszcze na statku, co jest to związane z kwestiami środowiskowymi. Chodzi o to, by brudna woda nie wydostawała się ze statku na brzeg.

Reklama

Na nagraniu widać, że szereg samochodów jest w stanie o własnych siłach zjechać na nabrzeże. Statek samodzielnie opuszczają różne modele Mercedesa i BMW, w tym elektryczne. Samochody trafiają następnie na specjalnie chronione miejsce w porcie. Nie wiadomo, jaki będzie ich dalszy los. Wszystko zależy od producentów i ekspertów z firm ubezpieczeniowych, którzy mają ocenić stan aut.

Rozładunek samochodów wciąż trwa

Akcja rozładowywania nieuszkodzonych ogniem samochodów trwa już drugi tydzień. Na kolejnym filmie widać jednak, że nie wszystkie samochody wyjeżdżają o własnych siłach, ale z rampy zjazdowej są usuwane za pomocą dźwigów. Nie wiadomo, jaka jest przyczyna takiego postępowania.

Pożar na Fremantle Highway. Zginęła jedna osoba

Przypomnijmy, pożar na pokładzie samochodowca płynącego z Bremehaven do Singapuru wybuchł wieczorem 25 lipca. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko i część załogi musiała ratować się skokiem z dużej wysokości do wody. Wskutek zdarzenia jedna osoba zginęła, a kilka zostało rannych. W sumie na pokładzie znajdowało się 23 członków załogi.

Gdy po tygodniu pożar samoistnie zgasł, wypalony wrak został przeholowany do znajdującego się niedaleko portu w holenderskim Eemshaven. Tam akcja ratownicza została zakończona a odpowiedzialność za statek przejął jego właściciel, firma Shoei Kisen. Zapowiedziała ona, że wraz z odpowiednimi organami zbada przyczynę pożaru. 

Fremantle Highway jest 200-metrowym statkiem o 11 pokładach. Pożar wybuchł prawdopodobnie na pokładzie ósmym, który się zawalił. Spłonęły również pokłady od szóstego do jedenastego. Jednak piąty pokład był pusty i stanowił tym samym barierę dla ognia. Dlatego samochody znajdujące się czterech dolnych pokładach nie zostały uszkodzone.

Wstępnie oceniono, że spalonych zostało około 2700 z 3784 znajdujących się na statku aut. To daje liczbę około tysiąca nieuszkodzonych samochodów, wśród nich ma być około 250 elektrycznych. Samochodów bateryjnych na wszystkich pokładach było 498.

Zgodnie ze wstępnymi szacunkami straty wywołane pożarem wyniosą minimum 330 mln dolarów.

Jaka była przyczyna pożaru?

Wciąż nie wiadomo, jaka była przyczyna pożaru. Jego gwałtowny rozwój wywołał przypuszczenia, że zapaliło się któreś z aut elektrycznych, ale na razie nie ma oficjalnego potwierdzenia.

Co dalej ze spalonym statkiem?

Fremantle Highway musi opuścić port w Eemsvhaven do 14 października i wówczas zostanie przeholowany do stoczni, gdzie odbędzie się jego złomowanie lub remont. W obu przypadkach zostaną rozebrane górne pokłady i zapewne dopiero wówczas zostaną usunięte spalone wraki samochodów.

Wówczas będzie to łatwiejsza operacja, szczególnie, że wiele auto wręcz stopiło się z pokładami.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochodowiec | samochody | pożar
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy