Polska policja będzie "pomagać i chronić"
Zmiany... zmiany... zmiany. Policja chce, by jej radiowozy były bardziej widoczne na drogach. Dlatego nadwozia nowych aut otrzymają dodatkowy kolor - do srebrnego i niebieskiego dołączy jaskrawożółty.
Złośliwcy powiadają, że jeszcze trochę, a dorobimy się pierwszej prawdziwie tęczowej służby, co powinno ucieszyć niektóre środowiska. Aha - na maskach ma pojawić się też napis: "Pomagamy i chronimy".
Owa sentencja została wybrana w wyniku konkursu, ogłoszonego w 2016 r. Podkpiwaliśmy wówczas nieco zarówno z samej idei takiego przedsięwzięcia, potrzeby wyposażenia stróżów prawa i porządku w specjalne hasło przewodnie, jak i z nagrody, jaką zamierzano uhonorować laureata. Była nią roczna prenumerata czasopisma "Policja 997" oraz dyplom od komendanta głównego. Cytowaliśmy również pomysły, przewijające się w komentarzach internautów: "Czy to lato, czy to zima, tam gdzie trzeba, tam nas ni ma"... "Brak ci ambicji, wstąp do policji"... "Realizujemy program 500 minus"... "Jesteśmy tam, gdzie nas nie ma"... "Dogadamy się"... "Kiedy liczą się sekundy, będziemy za minuty"... "Dwa koguty i syrena, tak się wozi polska hiena".
Śmichy śmichami, ale inicjatywa spotkała się z chyba nadspodziewanie dużym zainteresowaniem. Spośród 4,5 tysiąca nadesłanych propozycji postawiono na tę, która według komisji konkursowej jest "silnie ukierunkowana społecznie i zgodna z duchem policyjnej służby". I nieważne, że wyraźnie nawiązuje do rozpowszechnionego w Stanach Zjednoczonych motta policji z Los Angeles: "To protect and to serve". "Chronić i służyć".
"Pomagamy i chronimy". Brzmi zacnie, ale spójrzmy na to hasło z punktu widzenia kierowcy. Pomagamy? Niby jak? Owszem, można sobie wyobrazić, że zatrzymujemy się obok radiowozu, uchylamy szybę i pytamy funkcjonariusza, jak najlepiej dojechać na Plac Wolności, albo czy na Mickiewicza wciąż są duże korki. A funkcjonariusz grzecznie i kompetentnie udziela informacji.
Niektórzy, chcąc upewnić się co do swojej trzeźwości, odwiedzają komisariaty, aby skorzystać z policyjnych alkomatów. Z tego co słychać, nie są tam jednak specjalnie mile widziani. Przeciwnie - uchodzą za intruzów, zawracających głowę i przeszkadzających w pracy.
To dwa przykłady pomocy, które kierowca może, przynajmniej hipotetycznie uzyskać od mundurowych. Jednak bliskie spotkania z policją kojarzą się zmotoryzowanym przede wszystkim z rutynowymi kontrolami dokumentów i sprawdzeniem stanu technicznego pojazdów, akcjami typu "Trzeźwy Poranek", z nieoznakowanymi radiowozami z wideorejestratorami, nagrywającymi wykroczenia drogowe, patrolami z "suszarkami", mandatami, zatrzymywaniem prawa jazdy, wnioskami do sądu itp. Słowem - z działaniami prewencyjnymi i represyjnymi. Policję wzywamy także wtedy, gdy uczestniczyliśmy w kolizji i przezornie staramy się o dokumentację, która ułatwi dochodzenie odszkodowania. To jednak raczej forma usługi, opłacanej przez osobę uznaną za winną zdarzenia.
Chronimy? Kogo i przed kim? Kierowców przestrzegających przepisy przed piratami drogowymi? Niestety, tak się składa, przynajmniej w powszechnym odczuciu, że ci najbezczelniejsi, siejący największą zgrozę na drogach jakoś uchodzą bezkarnie, w ręce drogówki wpadają nieszczęśnicy - pechowcy.
"Pomagamy i chronimy". A czy wy czujecie się zaopiekowani i chronieni przez polską policję, zwłaszcza tę obecną na drogach?
(MO)