Podcinanie skrzydeł mafii?
Minister finansów podpisał rozporządzenie zrównujące stawki akcyzy na olej opałowy i napędowy. To zła wiadomość nie tylko dla właścicieli budynków ogrzewanych ciepłem z kotłowni olejowych, ale także dla zmotoryzowanych.
Nowe przepisy uderzą w użytkowników starych "ropniaków", wykorzystujących do napędzania swoich pojazdów rozmaite produkty ropopochodne, które obok licznych wad, wykazywanych przez specjalistów od silników, mają jedną niezaprzeczalną zaletę - dzięki mniejszemu obciążeniu podatkami są dużo tańsze niż paliwa kupowane na stacjach benzynowych.
Zmiany w podatkach utrudnią także życie tym, którzy, świadomie lub nie, zaopatrywali się w olej napędowy wprowadzany nielegalnie na rynek jako opałowy czy oleje specjalne, stosowane w górnictwie, hutnictwie, przemyśle maszynowym. Tańsze, bo dotychczas ulgowo traktowane przez fiskusa.
Według oficjalnych szacunków podwyżka stawki akcyzy na olej opałowy zwiększy tegoroczne wpływy do budżetu o 1,4 mld zł. Rząd twierdzi jednocześnie, że w tym przypadku nie myślał o przysporzeniu dodatkowych dochodów państwu, lecz kierował się wyłącznie chęcią ukrócenia machinacji w obrocie paliwami.
Premier Marek Belka mówił wręcz o "podcinaniu skrzydeł" mafii paliwowej. Jednak skoro intencje rządzących są tak czyste i szlachetne, to można było przyjąć inne rozwiązanie: najpierw śmiało zmniejszyć wysokość akcyzy na olej napędowy, a dopiero potem podnieść - do tak obniżonego poziomu - stawki podatku na olej opałowy. Budżet państwa nic by tam nie zyskał, ale też nic nie stracił. Ceny oleju opałowego, a co za tym idzie koszty ogrzewania wielu domów, szkół, szpitali itp., wzrosłyby nie tak drastycznie, jak się to zapowiada. A przy okazji staniałoby legalne paliwo do diesli, stając się realną cenową alternatywą dla "ropy" oferowanej przez szarą i czarną strefę gospodarki. A o to przecież ponoć chodzi.