Pierwsze zarzuty w sprawie wypadku z Łazienkowskiej. Oskarżonym grozi 5 lat
Prokuratora Okręgowa w Warszawie poinformowała o szczegółach zarzutów wobec uczestników wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Trzej mężczyźni zostali tymczasowo aresztowani. Wciąż trwają poszukiwania ostatniego uczestnika – prawdopodobnie kierowcy Volkswagena Arteona, który uderzył w rodzinę podróżującą Fordem.
Jak poinformował Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie cytowany przez Wyborczą, trzem uczestnikom weekendowego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie postawiono zarzuty utrudniania postępowania (art. 239 KK) i nieudzielenia pomocy osobom pokrzywdzonym w tym zdarzeniu drogowym. Grozi im za to 5 lat pozbawienia wolności. Mężczyźni w wieku 22, 27 oraz 28 lat nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Pierwszy z nich miał w momencie zdarzenia ponad 2 promile alkoholu, zaś dwaj pozostali ponad promil.
Policja wciąż nie ujęła czwartego mężczyzny, o którym początkowo w ogóle nie było wiadomo, że brał udział w zdarzeniu. Taka informacja pojawiła się dopiero wczoraj i od razu padło podejrzenie, że to on kierował Volkswagenem. Dzisiaj prokurator Skiba potwierdził, że to ów czwarty mężczyzna siedział za kierownicą w momencie zdarzenia i jest osobą znaną policji. Był wielokrotnie karany między innymi za prowadzenie po alkoholu i posiadanie narkotyków. Miał także orzeczony sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Prokuratura wystąpiła o list gończy i aresztowanie tego człowieka – decyzję podejmie sąd.
Prokurator Skiba poinformował także o szczegółach feralnego wieczoru z soboty na niedzielę, do których dotarła policja. Okazuje się, że osoby podróżujące Volkswagenem bawiły się wcześniej w jednym z lokali przy pl. Konstytucji. W pewnym momencie młodzi ludzie postanowili przenieść się do klubu na Pradze. W sumie miało być to osiem osób, podróżujących dwoma samochodami. Po wypadku Volkswagena z Fordem, drugi samochód zatrzymał się nieopodal.
Według informacji, do jakich dotarła policja, osoby podróżujące Arteonem ustaliły między sobą wspólną wersję wydarzeń, którą miały przekazywać potem służbom. Następnie kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Ranna kobieta, która razem z czterema mężczyznami jechała Volkswagenem, została ułożona na ulicy, ale jej znajomi nie pozwalali na udzielenie jej pomocy. Mieli wręcz odganiać osoby, próbujące jakoś pomóc. Kobieta trafiła do szpitala w stanie krytycznym.
Jak dodał prokurator Skiba, trzej uczestnicy zdarzenia mieli motywować kierowcę Volkswagena do ucieczki. Później zaś wprowadzali w błąd policję wraz z innymi osobami. W sumie w sprawę zamieszanych ma być nawet 10 osób i prokuratura nie wyklucza stawiania kolejnych zarzutów.
Do tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie doszło około godziny 1:30 w nocy z soboty na niedzielę. W tył jadącego prawidłowo Forda z impetem uderzył rozpędzony Volkswagen. Oba samochody przesunęły się jeszcze o kilkaset metrów i zatrzymały na barierach ochronnych.
Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. Siedzący na środkowym miejscu na kanapie, 37-letni ojciec zginął miejscu, prowadząca auto matka (37 l.) i dwoje dzieci w wieku 4 i 8 lat trafiło do szpitala. Wczoraj prokuratura poinformowała, że starsze dziecko opuściło oddział, a młodsze i kierująca wciąż znajdują się w szpitalu. Kobieta przeszła operację i odzyskała przytomność, ale nadal jest w stanie ciężkim.
W wypadku ucierpiała też kobieta podróżująca Volkswagenem - jej stan określany jest jako ciężki. Oprócz niej samochodem podróżowało jeszcze czterech mężczyzn. Policja na miejscu zatrzymała trzech z nich - nie udzielali pomocy poszkodowanym. Wszyscy byli pod znacznym wpływem alkoholu. Czwarty wciąż jest poszukiwany. Według wczorajszych doniesień Wyborczej, jego tożsamość jest znana policji, wiadomo, że miał zakaz prowadzenia pojazdów. Niewykluczone, że to właśnie on prowadził Volkswagena i zbiegł z miejsca zdarzenia by uniknąć odpowiedzialności.
Internetowa zbiórka została założona przez pana Jarosława, przedstawiający się jako sąsiad i przyjaciel rodziny, którą dotknęła potworna tragedia. Jak opisuje, pana Rafała i panią Ewelinę poznał, gdy w 2018 roku wprowadził się do mieszkania na Grochowie, sąsiadującego z małżeństwem. Opisuje ich jako ludzi bardzo ciepłych, serdecznych i rodzinnych, którzy byli bardzo zaangażowani w życie lokalnej społeczności.
Po ogromnej tragedii jaka ich dotknęła, bez wątpienia będą potrzebować wsparcia, również tego finansowego. Jak wyjaśnia pan Jarosław:
Zbiórka ruszyła dwa dni temu, a jej celem jest zebranie 200 tys. zł. Obecnie do osiągnięcia tego celu brakuje zaledwie kilku tysięcy złotych. Odzew społeczeństwa, poruszonego losem rodziny, jest więc bardzo duży.
Według części obserwatorów, wypadek na Trasie Łazienkowskiej bardzo przypomina głośną tragedię, do której doszło na autostradzie A1. Tam rozpędzone do ogromnej prędkości BMW uderzyło w Kię, którą również podróżowała rodzina. Na A1 w płomieniach zginęły wszystkie trzy osoby podróżujące uderzonym autem, a policja początkowo nie powiązała kierującego rozbitym BMW z tą tragedią. Dzięki temu Sebastian M. zdołał uciec z Polski i do tej pory nie poniósł konsekwencji za swój czyn.