Sebastian M. ze złotą wizą. Jest reakcja polskiego MSZ

Według nieoficjalnych informacji, Sebastian M. podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina, nie tylko nie zostanie przekazany polskim służbom, ale otrzymał w Zjednoczonych Emiratach Arabskich tak zwaną złotą wizę.

Sebastian M. otrzymał złotą wizę

Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarła "Gazeta Wybrocza", Sebastian M. miał otrzymać w Zjednoczonych Emiratach Arabskich tak zwaną złotą wizę, czyli status rezydenta. Miała mu zostać także zwrócona wpłacona wcześniej kaucja.

Przypomnijmy, że po tym jak kierowca BMW podejrzewany o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1 uciekł do Dubaju, został on zatrzymany przez tamtejsze służby. Chociaż Polska miała już wtedy podpisaną umowę ekstradycyjną z ZEA, przedstawiciele Emiratów nie przejawiali chęci współpracy. 31 stycznia 2024 roku Sebastian M. został zwolniony z aresztu, ponieważ zgodnie z tamtejszym prawem takie ograniczenie wolności może trwać maksymalnie 60 dni. Odebrano mu jednak paszport i musiał wpłacić kaucję w nieznanej wysokości. Wygląda więc na to, że pieniądze te już odzyskał.

Reklama

Jak podaje "GW" polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma wiedzieć o złotej wizie dla Sebastiana M., a Radosław Sikorski miał się w sprawę zaangażować osobiście. Natomiast rzecznik prasowy MSZ Paweł Wroński przekazał Interii, że ministerstwo weryfikuje obecnie te doniesienia:

Z kolei rzeczniczka prasowa Prokuratora Generalnego prok. Anna Adamiak poinformowała Interię, że Prokuratura Generalna zna doniesienia o przyznaniu przez ZEA statusu rezydenta Sebastianowi M. Podjęto już próby wyjaśnienia tej sprawy, ale prokuratura nadal nie uzyskała potwierdzenia owej informacji.

Jak doszło do śmiertelnego wypadku na autostradzie A1?

Przypomnijmy, że do tragicznego wypadku na autostradzie A1 nieopodal Piotrkowa Trybunalskiego, doszło w połowie września 2023 roku. Kierowca BMW M850i zderzył się z poruszającą się w tym samym kierunku Kią. Koreański pojazd uderzył w barierki energochłonne i natychmiast stanął w płomieniach. W wyniku zdarzenia życie straciło troje osób - małżeństwo i ich pięcioletnie dziecko. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przed wypadkiem samochód poruszał się z prędkością przekraczającą 300 km/h. Kierujący BMW miał zauważyć Kię i rozpocząć awaryjne hamowanie, ale zdołał zwolnić jedynie do 250 km/h.

Przybyli na miejsce policjanci przesłuchali Sebastiana M., który kierował BMW i pozostał na miejscu do przyjazdu służb. Funkcjonariusze uznali, że dwa rozbite samochody uczestniczyły w dwóch różnych zdarzeniach i nie widziały powodu zatrzymywania kierującego niemieckim autem. Połączenie Sebastiana M. z wypadkiem Kii i postawienie mu zarzutów doprowadzenia do zdarzenia, nastąpiło dopiero 12 dni później. Mężczyzny jednak nie było już wtedy w kraju.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy