Nowe fakty w sprawie wypadku na A1. Kierowcę BMW można było zatrzymać wcześniej
Chociaż tragiczny wypadek na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina, miał miejsce prawie rok temu, nadal nie udało się zatrzymać kierowcy BMW, podejrzewanego o doprowadzenie do zdarzenia. Teraz na jaw wyszły informacje, że policja oraz prokuratura mogły zadziałać znacznie szybciej, co prawdopodobnie uniemożliwiłoby ucieczkę Sebastiana M. do Dubaju.
Jak informuje "Rzeczpospolita", policja początkowo jako sprawcę wypadku Kii, w którym spłonęła trzyosobowa rodzina, wskazywała kierującego tym samochodem. Lecz już po kilku godzinach za sprawcę uznano kierowcę BMW. Tak wynika z danych zapisanych w Systemie Ewidencji Wypadków i Kolizji (SEWiK).
Do wypadku doszło 16 wrześnie 2023 roku około godziny 20. Pierwszy wpis w policyjnym systemie SEWiK został zarejestrowany o 21:43, a kolejne pojawiały się w o godzinie 23:11, 00:35 oraz 00:42. We wszystkich jako winnego wypadku Kii, wskazywano kierowcę koreańskiego samochodu.
Zmiana nastąpiła dopiero kolejnego dnia rano. 17 września o godzinie 6:26 pojawił się w SEWiK-u kolejny wpis, gdzie jako prawdopodobnego sprawcę zdarzenia wskazał kierowcę BMW. Zdaniem prokuratora Skiby pierwsze wpisy opierały się jedynie na wstępnych oględzinach miejsca zdarzenia oraz przesłuchaniu kierującego BMW. Ten miał przekonywać policjantów, że nie uczestniczył w wypadku Kii, a funkcjonariusze najwyraźniej mu uwierzyli. Dopiero po szczegółowych oględzinach miejsca zdarzenia przez biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków, potwierdzono, że to BMW uderzyło w Kię, a jako prawdopodobnego sprawcę zdarzenia uznano właśnie kierowcę niemieckiego auta.
Powyższe doniesienia rzucają bardzo ciekawe światło na to, jak wyglądała kwestia ustalania sprawcy wypadku na autostradzie A1. Po pojawieniu się policji na miejscu zdarzenia, kierowca BMW został przesłuchany, zatrzymano mu prawo jazdy oraz dowód rejestracyjny uszkodzonego samochodu. Kierowcy nie łączono jednak z wypadkiem Kii, więc pozwolono mu wrócić do domu. Nad zachowaniem policjantów pochyliła się zresztą prokuratura i tydzień temu poinformowała, że nie dopatrzyła się uchybień w pracy funkcjonariuszy.
Do tej pory wszystko się zgadza, ale teraz wiemy, że już kilka godzin po zdarzeniu, podejrzenie o spowodowanie wypadku padło na kierowcę BMW. Tymczasem w informacji prasowej na policyjnej stronie z 18 września można było się dowiedzieć o wypadku Kii, ale nie było tam mowy o BMW, chociaż już 17 września rano w policyjnych systemach to właśnie kierowca BMW typowany był na sprawcę zdarzenia. O tym, że w zdarzeniu brały udział dwa pojazdy policja z Piotrkowa Trybunalskiego napisała w komunikacie dopiero 23 września. Nadal bez wskazania podejrzanego o spowodowanie wypadku.
28 września prokuratura postawiła zarzuty kierującemu BMW, a dzień później wydano za nim list gończy. Jednak Sebastian M. przebywał już za granicą. Polskie służby prawie ujęły go w Turcji, ale zdołał wsiąść do samolotu i odlecieć do Dubaju. Tam został po pewnym czasie zatrzymany przez miejscowe służby. Po dwóch miesiącach aresztu, na początku lutego 2024 roku został z niego zwolniony za kaucją, zatrzymano mu również paszport. Polscy śledczy cały czas bezskutecznie próbują doprowadzić do ekstradycji Sebastian M. do kraju.
Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno nie zadać sobie pytania, czy udałoby się zapobiec ucieczce Sebastiana M. za granicę, gdyby szybciej oficjalnie uznano go za podejrzanego o spowodowanie wypadku na autostradzie A1. Najprawdopodobniej tak, ponieważ według zapisu z policyjnych systemów, podejrzanym stał się 10-11 godzin po zdarzeniu. Tymczasem polskie służby oficjalnie przyznały to dopiero po 12 dniach i można odnieść wrażenie, że pod naciskiem opinii publicznej. Niedługo po zdarzeniu do sieci zaczęły trafiać nagrania pokazujące moment wypadku oraz pędzące autostradą BMW tuż przed wypadkiem. Internauci szybko ustalili też personalia kierującego niemieckim autem, wiele dni przed tym, zanim oficjalnie potwierdziła to policja i prokuratura.
Inna sprawa, że początkowo nie były znane wszystkie bulwersujące okoliczności zdarzenia, przede wszystkim bardzo wysoka prędkość BMW, więc niekoniecznie byłyby podstawy do tymczasowego aresztowania. Jednak sam fakt, że policja uznała Sebastian M. za winnego tragedii, powinien sprawić, że funkcjonariusze powinni go zatrzymać - bez decyzji sądu mogą to zrobić na 48 godzin.
Przypomnijmy, że do tragicznego wypadku o którym mowa, doszło w połowie września 2023 roku na autostradzie A1. BMW M850i wjechało w poruszającą się w tym samym kierunku Kię. Koreański pojazd uderzył w barierki energochłonne i natychmiast stanął w płomieniach. W wyniku zdarzenia życie straciło troje osób - małżeństwo i ich pięcioletnie dziecko. Z nieoficjalnych informacji wynika, że przed wypadkiem samochód poruszał się z prędkością przekraczającą 300 km/h. Kierujący BMW miał zauważyć Kię i rozpocząć awaryjne hamowanie, ale zdołał zwolnić jedynie do 250 km/h.