Od stycznia 7 tys. zł kary za każde auto spalinowe. Wreszcie znamy kwoty

Zakaz sprzedaż samochodów spalinowych w 2035 roku to tylko jeden z wyzwań, z jakimi zmierzyć się musi europejski przemysł motoryzacyjny. Kolejnym są nowe limity emisji CO2 wynikające z wejścia wżycie kolejnego etapu regulacji CAFE (Clean Air for Europe). Szef Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów – Luca de Meo – alarmuje, że w skali roku kary sięgnąć mogą nawet 15 mld euro. W jego opinii, by uniknąć ich płacenia, trzeba by zamknąć 10 europejskich fabryk samochodów. Alternatywą jest wzrost cen aut spalinowych, średnio – nawet o 7 tys. zł.

7 tys. zł. Tyle - średnio - wynieść może kara za każdy sprzedany w Europie po 1 stycznia 2025 roku samochód spalinowy
7 tys. zł. Tyle - średnio - wynieść może kara za każdy sprzedany w Europie po 1 stycznia 2025 roku samochód spalinowyAFP

Wraz z początkiem stycznia producentów obowiązywać zacznie kolejny etap regulacji CAFE (Clean Air for Europe) mający na celu stopniowe odchodzenie przemysłu motoryzacyjnego od samochodów spalinowych.

Sam program realizowany jest już od 2001 roku i zakłada m.in. przydzielanie każdemu z producentów pojazdów indywidualnych limitów emisji CO2. Od 2020 roku przekroczenie limitu wiąże się z koniecznością zapłacenia stosownej kary. W całym 2020 roku branża zapłaciła z tego tytułu około pół miliarda euro. Zdaniem szefa ACEA Luca de Meo, w 2025 roku kary sięgnąć mogą nawet 15 miliardów euro.

15 miliardów euro za emisje CO2. Kary pogrzebią europejską motoryzację?

Skokowy wzrost prognozowanej wysokości kar to nie tyle efekt kolejnego obniżenia przyznanych producentom limitów, co raczej zmiany sposobu pomiarów emisji. W czasie gdy ustalano kolejne limity emisji CO2 związane z CAFE obowiązywał tryb pomiarowy NEDC. Później, m.in. w efekcie słynnej afery dieselgate, zmieniono go na – bliższy rzeczywistości – tryb WLTP.

Od 2020 roku obowiązuje uśredniony (są różne dla różnych producentów) limit 95 g/km liczony według trybu NEDC. Od stycznia 2025 roku będzie to 93,6 g/km ale emisja ma być liczona zgodnie z wynikami pomiarów w trybie WLTP. Obecnie 95 gramów CO2/km WLTP to około 120 gramów/km w NEDC. Oznacza to, że planowana na styczeń redukcja wynosi nie 1,4 grama (95-93,6 grama) lecz przeszło 26 gramów (120-26 gramów) CO2/km. A to oznacza, że zarówno producentów, jak i nabywców samochodów czekać może wkrótce prawdziwy szok.

Ekspert mówi wprost: kara to ponad 5,3 tys. euro za każdy samochód

O prawdziwej skali kar mówi m.in. Szef Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów Luca de Meo. W swoim najnowszym wywiadzie z dla belgijskiego L’echo aktualny prezes Renault potwierdził, że – w jego opinii – roczna wysokość kar nałożona na producentów za przekroczenie CO2 sięgnąć może nawet 15 miliardów euro. To prawdziwie szokująca liczba, jeśli wziąć pod uwagę, że w 2020 roku, gdy po raz pierwszy producenci musieli zapłacić kary za przekroczenie emisji CO2, w sumie kosztowało ich to ”zaledwie” pół miliona euro.

W tym kontekście warto przypomnieć, że to właśnie wówczas przez cenniki przetoczyła się prawdziwa trąba powietrzna. właśnie za sprawą kar z oferty zniknęło wiele popularnych pojazdów, zwłaszcza najtańszych aut segmentu A i B.

Kary za samochód spalinowy. Tak umiera europejska motoryzacja

W wywiadzie dla l’Echo de Meo przedstawia kilka, stojących przez europejskim przemysłem motoryzacyjnym, możliwości zminimalizowania wpływu przyszłorocznych kar. W jego opinii, jeśli Komisja Europejska nie zrobi kroku w tył, możliwe są tylko cztery scenariusze. Niestety, żadnego z nich nie sposób określić mianem dobrego.

Pierwsza możliwość to przeznaczenie całej zebranej w kar za emisję ramach puli na ”agresywne dotowanie” zakupu aut elektrycznych w ramach dopłat. Minus to jednak skokowy spadek wartości rezydualnych elektrycznych samochodów, co – paradoksalnie – może zniechęcić klientów do ich zakupu, a banki do ich finansowania. Tymczasem auta bateryjne kupowane są głównie przez firmy i instytucje finansowe, w tym udzielające leasingu.

Producenci z Europy zapłacą Tesli i BYD. KE potyka się o własne nogi

Drugi z pomysłów, który sam de Meo określa mianem ”rozpaczliwego” i trudnego do zaakceptowania, to zakup tzw. certyfikatów węglowych od producentów aut elektrycznych – Tesli czy BYD. W praktyce byłaby to więc absurdalna sytuacja, gdy europejskie koncerny dławione europejskimi przepisami, które walczą właśnie o życie z nowymi potentatami elektromobilności, dotowałyby amerykańskie i chińskie elektryki z własnych pieniędzy. I pogłębiały przepaść między sobą a konkurencja.

Trzeci scenariusz to po prostu zapłacenie kar, co oznacza skokową podwyżkę cen samochodów. Jak wysoką? Odpowiedź na tak postawione pytanie wynika po części z czwartego zarysowanego przez de Meo scenariusza, który mówi o zaprzestaniu produkcji w UE samochodów spalinowych.

Oznacza to ”odcięcie” produkcji 2,8 mln samochodów w Europie, co odpowiada 10 fabrykom
mówi de Meo w rozmowie z dziennikarzami l’Echo

Całkowita sprzedaż samochodów osobowych w Unii Europejskiej wyniosła w 2023 roku 10,5 mln sztuk. Owe 2,8 mln pojazdów stanowi więc około 27 proc. ogółu europejskiego rynku. Aktualnie samochody elektryczne stanowią zaledwie 13,4 proc. nowych rejestracji w Europie. Można więc przyjąć, że - chcąc utrzymać obecny poziom produkcji – producenci musieliby płacić rocznie kary od ok 9,2 mln samochodów. Statystycznie oznacza to, że średnio każdy samochód spalinowy sprzedawany w krajach UE zdrożałby przynajmniej o 1 630 euro, czyli około 7 tys. zł.

UE wycofa się z kar i zakazu rejestracji aut spalinowych?

Przypominamy, że w styczniu ruszyć ma, zapowiadany przez przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen, ”Strategiczny Dialog na temat Przyszłości Przemysłu Motoryzacyjnego w Europie”. W toku prac z przedstawicielami przemysłu motoryzacyjnego powstać ma plan ratowania europejskiej motoryzacji. Wśród postulatów stawianych m.in. przez przedstawicieli największej siły w Parlamencie Europejskim – Europejskiej Partii Ludowej, znalazło się m.in. odsunięcie w czasie zakazu rejestracji w UE w 2035 roku samochodów z napędem spalinowym.

Tak, czy inaczej w 2025 roku europejską motoryzacją i kierowców w Europie czeka raczej terapia szokowa.

interiaINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas