​Nowe opłaty. Wśród zmotoryzowanych powiało grozą

Kierowcy jeżdżący po Krakowie, bądź co bądź drugim co do wielkości mieście w Polsce, nie mają łatwego życia. Liczne inwestycje drogowe i remonty ulic utrudniają i (co wcześniej wydawało się niemożliwe) jeszcze bardziej spowalniają ruch. Teraz zapowiedziano radykalną podwyżkę cen za parkowanie.

Od 1 września za pierwszą, czwartą i każdą kolejną godzinę postoju w najdroższej strefie zapłacimy 9 zł (obecnie 3 zł), za drugą 10 (dziś 3,50 zł), za trzecią 11 zł (aktualnie 4,10 zł). Wśród zmotoryzowanych powiało grozą...

"kolko": "to jest zwykłe złodziejstwo."

"krzicho": "Ręce opadają."

"Gfvv": "To nie ma po co odwiedzać Krakowa, za to, że wpadnę w weekend turystycznie mam zapłacić za auto ze 30 zł? Kpina."

Reklama

"Macio": "To jest chore, żeby mieszkańcy tyle płacili za parkowanie."

"tttw": "czyli, że Rynek i okolice są już zarezerwowane tylko dla niemieckich turystów i dla Brytoli?"

"Gibki": "Błogosławię dzień, w którym zdecydowałem się na przeprowadzkę na wieś..."

"reallife": "To w ogóle chore, że na ulicach wybudowanych i utrzymywanych z naszych podatków (...) kierowca ma płacić za parkowanie."

"J 23": "Przyrównują opłaty od 3 do 4 euro w zachodniej Europie, kiedy średnie wynagrodzenie tam właśnie to około 2000 euro, a w Krakowie 2000 pln."

"Jan": "Pobieranie opłat za parkowanie w weekend to szczyt arogancji władz miasta."

"Stary juch": "Bez względu na to kto rządzi, rządził miastem, Kraków zawsze z chciwości słynął."

"afik": "nikt nie zdaje sobie sprawy, że dzięki podniesieniu opłat po kolei zamykać się będą sklepiki, bary, knajpy w centrum, przecież nikt nie będzie płacił 9 zł, by zjeść pizzę."

To tylko niektóre z komentarzy. Z dobroci serca pominęliśmy te, których autorzy nie zostawiają suchej nitki na prezydencie Krakowa Jacku Majchrowskim. Spróbujmy jednak spojrzeć na problem bez emocji...

Prawdą jest, że opłaty za parkowanie w centrum Krakowa nie były zmieniane od wielu lat. Złoty w tym czasie mocno się zdewaluował. Dzisiaj 3 zł za godzinę postoju to, przyznajmy uczciwie, żaden pieniądz. Również cena abonamentu jednodniowego (25 zł), czy nawet miesięcznego (250 zł) dla wielu kierowców nie stanowi jakiejś szczególnej bariery finansowej. Władze miasta konsekwentnie zachęcają mieszkańców do korzystania z komunikacji publicznej. Co nie znaczy, że jest ona tania. Od 1 maja tego roku podstawowy, normalny bilet jednoprzejazdowy (w razie konieczności przesiadki - 50-minutowy) kosztuje 4,60 zł. Oznacza to, że za podróż tam i z powrotem dwie dorosłe osoby, nie uprawnione do żadnych ulg, zapłacą 18,40 zł. Równowartość opłaty za 5,5 godziny pozostawienia samochodu u stóp Wawelu! Oczywiście o ile znajdą dla niego wolne miejsce. Zwłaszcza w weekendy, obecnie darmowe, zaparkowanie auta w sensownej odległości od Rynku graniczy z cudem. Niektórzy kierowcy z góry się poddają, inni uparcie krążą, licząc na szczęśliwy traf.

Takie zachowania wcale nie uspokajają ruchu i nie przyczyniają się do zmniejszenia emisji spalin, a co za tym idzie i smogu. Wzrost opłat za parkowanie może, przynajmniej na pewien czas, tę zmienić sytuację na lepsze. Z drugiej strony trudno się dziwić, że jednorazowy skok stawek w górę aż o 300 procent szokuje i budzi sprzeciw. Umacnia też w przekonaniu, że wygoda znów staje się przywilejem wyłącznie dla bogatych. Drażni pokrętność wypowiedzi przedstawicieli władz miasta, którzy unikają określenia "podwyżka cen". Zamiast tego wolą mówić o "działaniach na rzecz zwiększenia dostępności miejsc postojowych".

Może zatem faktycznie porzucić własne auto i zacząć korzystać na co dzień z usług MPK? W normalnych warunkach komunikacja miejska funkcjonuje w Krakowie całkiem sprawnie. Tyle, że owe warunki rzadko bywają normalne. Wskutek wspomnianych robót drogowych autobusy, pomimo istnienia buspasów, też tkwią w korkach; notorycznie spóźniają się lub wręcz wypadają z rozkładu jazdy. Tramwaje przez zamknięcie kluczowych ulic i remonty torowisk są zmuszone do mocno wydłużających trasy objazdów. Dzięki wsparciu z unijnych funduszy tabor jest nowoczesny, lecz w godzinach szczytu wciąż podróżuje się w tłoku, często narażając się na niemiłe towarzystwo i nieprzyjemne zapachy. Nie każdy jest gotowy na takie wyrzeczenia.

Kraków bardzo lubi porównywać się do Wiednia. No to porównajmy (bez uwzględnienia różnic w zarobkach mieszkańców obu miast). W stolicy Austrii jednorazowy normalny bilet na tramwaj, autobus i metro kosztuje 2,40 euro. W stolicy Małopolski (gdzie metra nie ma), jak wspomnieliśmy - 4,60 zł, czyli równowartość ok. 1,07 euro. Jest zatem ponaddwukrotnie tańszy. W przypadku biletów okresowych różnice nie są jednak już aż tak znaczące. Sieciowy 24-godzinny: Wiedeń - 8 euro, Kraków - 20 zł (4,65 euro). 7-dniowy: Wiedeń (od poniedziałku do poniedziałku) - 17,1 euro, Kraków - 68 zł (15,8 euro).

Ceny postoju na parkingach w centrum Wiednia są niejednolite. Można przyjąć, że średnio płaci się tam około 4 euro za godzinę lub 40 euro za cały dzień. W Krakowie, po wprowadzeniu zapowiedzianych zmian będzie to ok. 2,3 euro. Na licznych w Wiedniu, zlokalizowanych przy końcowych stacjach metra parkingach P+R (Park and Ride) całodzienny postój kosztuje 3,6 euro. 

W kilkunastu dzielnicach Wiednia, i być może jest to przykład do naśladowania dla polskich miast, obowiązuje ograniczenie czasu parkowania do maksymalnie 2-3 godzin. Wyznaczono również miejsca przeznaczone tylko dla pojazdów mieszkańców. Istnieją ponadto strefy K+R (Kiss and Ride - "pocałuj i jedź"). W strefach krótkiego parkowania płaci się już od pierwszej minuty postoju, nawet za czas potrzebny do wyładowania walizki. Hotele oferują swoim gościom bezpłatne, 15-minutowe bilety parkingowe.

W sumie - nie ma lekko, co stało się zresztą regułą dla całej zmotoryzowanej Europy.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy