Zasada dwóch sekund, która ratuje przed mandatem. Nigdy o niej nie zapominaj
Polscy kierowcy bardzo rzadko wiedzą, jaką należy trzymać odległość od poprzedzającego pojazdu, podczas jazdy drogami szybkiego ruchu. Tymczasem najechanie na tył to bardzo często przyczyna poważnych wypadków.

Spis treści:
Kierowców powodujących ten problem widać na każdym kroku, tacy "poganiacze" jeżdżą i w miastach i poza nimi. Taka bezmyślna jazda na zderzaku najczęściej prowadzi do tego, że w razie awaryjnego, a czasem po prostu mocniejszego, hamowania jedno auto wjeżdża w drugie.
Przyjmuje się, że przeciętny czas reakcji kierowców to około 1 sekundy. Do tego doliczyć trzeba jeszcze do 0,3 s, zanim uruchomią się hamulce. Teraz policzmy - przy prędkości 100 km/h pokonujemy niecałe 28 m w sekundę, Nietrudno zauważyć, że jadąc nawet 10 m (ponad dwie długości auta - a ilu kierowców trzyma jeszcze mniejszy odstęp?) za samochodem trudno będzie zareagować na czas. Dlatego właśnie zaleca się, aby stosować zasadę dwóch sekund, choć w polskim prawie przepisy są nieco inne.
Zasada dwóch sekund w polskich przepisach
W ustawie Prawo o ruchu drogowym mowa jest tylko o minimalnym odstępie podczas jazdy autostradami i drogami ekspresowymi. Wg przepisów powinniśmy trzymać odległość od poprzedzającego pojazdy równą połowie prędkości, którą jedziemy, wyrażoną w metrach (przy 140 km/h - 70 m, przy 100 km/h - 50 m, itd.).
W polskim prawie nie ma więc mowy o różnicy w czasie. Czasem jednak trudno określić dystans i w tym wypadku lepiej polegać na zasadzie dwóch (albo więcej sekund). W artykule 19 ustawy Prawo o ruchu drogowym jest też zapis o tym, że kierowca jest zobowiązany "utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu."
W metrach wyrażono też minimalny odstęp, jaki należy zachować wjeżdżając do tunelu o długości co najmniej 500 m - ma on wynieść 50 m, a w przypadku pojazdów o masie wyższej niż 3,5 t (nie licząc autobusów), 80 metrów.
Jak stosować zasadę dwóch sekund?
Prostą metodą na określenie bezpiecznego odstępu jest zasada dwóch sekund. Polega ona na wyborze punktu odniesienia na drodze (np. znak drogowy czy słupek) i odliczeniu dwóch sekund od momentu, gdy poprzedzający pojazd go minie. Dopiero wtedy my powinniśmy minąć ten sam punkt.
Zasada ta sprawdza się w każdych warunkach, jednak w przypadku gorszej widoczności lub śliskiej nawierzchni warto zwiększyć dystans do trzech, czterech, a nawet pięciu sekund.
Mandat za jazdę na zderzaku
Nietrzymanie odpowiedniego odstępu nie tylko zwiększa ryzyko wypadku, ale też mandatu. Policjant może ukarać kierowcę grzywną w wysokości 300-500 zł i sześcioma punktami.
W przypadku kolizji takiej jak najechanie na tył auta, to kierowca pojazdu znajdującego się z tyłu zwykle jest orzekany winnym. Policjanci wyposażenie w odpowiedni sprzęt (laserowe mierniki) mogą teraz bez problemu łapać takich kierowców, np. z wiaduktów na autostradzie (takie akcje są dość częste w Niemczech). Jako że właśnie nieutrzymywanie odpowiedniego dystansu najczęściej prowadzi do wypadków na drogach, po których jeździmy z wyższymi prędkościami, zachęcalibyśmy policjantów do skupienia się właśnie na karaniu tych kierowców, którzy w ewidentny sposób łamią przepisy.
Do kwestii bezpieczeństwa dochodzi jeszcze sam komfort kierowcy i to, jaki zapewnia sobie widok na drogę. Wystarczy w tym celu zrobić prosty eksperyment i zamiast jechać komuś "na ogonie" lewym pasem zmienić pas na prawy lub zwiększyć od niego dystans - wtedy okaże się, że w naszym polu widzenia jest coś więcej niż tylko tył poprzedzającego pojazdu.