Nowa akcyza utrudni życie kombinatorom od "pseudociężarówek"?
Związek Dealerów Samochodów skierował do Ministerstwa Finansów oraz Senatu pismo z postulatem rezygnacji z planowanego nałożenia akcyzy na zakup lekkich pojazdów dostawczych. Jak bowiem wiadomo, przygotowywane obecnie zmiany zakładają, że nowa danina będzie płacona od wszystkich aut o dopuszczalnej masie całkowitej poniżej 3,5 t., czyli także samochodów homologowanych jako ciężarowe (N1).
Według autorów wspomnianego projektu, powyższe rozwiązanie pozwoli uprościć system podatkowy i utrudnić życie kombinatorom, rejestrującym samochody osobowe jako pseudociężarówki. ZDS pisze, że "walka z tą patologią nie uzasadnia poświęcenia w tym zakresie uczciwie działających przedsiębiorców", a objęcie samochodów dostawczych o DMC poniżej 3,5 tony podatkiem akcyzowym "negatywnie wpłynie na finanse i konkurencyjność przedsiębiorców".
Jednocześnie Związek wyraził "gotowość wspólnego wypracowania takiego mechanizmu, który pozwoli zwolnić te pojazdy z podatku i nie spowoduje rozszczelnienia projektowanego systemu."
Przyjrzeliśmy się kilku opublikowanym na portalach ogłoszeniowych ofertom sprzedaży popularnych w naszym kraju dostawczaków.
Fiat Ducato, furgon-blaszak, sprowadzony z Belgii. Oczywiście bezwypadkowy. Sprzedawany przez "pierwszego właściciela", cokolwiek to w tym przypadku znaczy. Rocznik 2007, przebieg 190 000 km (hm...). Silnik 2300 ccm, 120 KM. Cena: 21 900 zł. Akcyza bazowa dla tego samochodu, według tabeli przedstawionej przez Ministerstwo Finansów, wynosiłaby 20 700 zł. Współczynnik deprecjacji (zależny od liczby miesięcy, które upłynęły od daty pierwszej rejestracji pojazdu): 0,78. Ostatecznie zatem nabywca wspomnianego fiata zapłaci akcyzę w wysokości 4 554 zł [20 700 x (1-0,78) = 20 700 x 0,22 = 4 554].
Nabywca auta będzie musiał sięgnąć głębiej do kieszeni
Inny egzemplarz tego samego modelu, czyli furgonu Ducato. Auto tym razem kupione w Polsce. Starsze (2004 r.), z dużo większym przebiegiem (306 775 km) i silnikiem o mniejszej pojemności (1997 ccm). No i znacznie tańsze, bo oferowane za 6 000 zł. Akcyza bazowa: 10 000 zł. Współczynnik deprecjacji: 0,86. Akcyza ostateczna: 1400 zł.
Mercedes Sprinter 313, z Niemiec, nadwozie skrzynia. Rocznik 2003, deklarowany przebieg 273 000 km (czy na Zachodzie takie samochody większość czasu spędzają na parkingach?). Silnik 2200 ccm. Cena: 26 500 zł. Akcyza bazowa: 29 000 zł. Współczynnik deprecjacji: 0,88. Akcyza ostateczna: 3 480 zł.
Opel Vivaro Trafic, importowany z Danii, furgon-blaszak. Wyprodukowany w 2002 r.. Diesel o pojemności 1900 ccm. Przebieg: 278 000 km. Cena: 11 500 zł. Akcyza bazowa: 10 000 zł. Współczynnik deprecjacji: 0,90. Stawka akcyzy dla nabywcy: 1000 zł.
I na koniec mikrobus, "prawie nówka". Dziewięcioosobowy Ford Transit Custom L2H1 Long. Rocznik 2013. Przebieg, uwaga, 775 000 km (możliwe, jeżeli samochód nieustannie woził pasażerów na dalekich, zagranicznych trasach). Silnik 2198 ccm. Cena: 46 000 zł. Akcyza bazowa: 18 000 zł. Współczynnik deprecjacji: 0,45. Końcowa wysokość akcyzy: 9 900 zł [18 000 x (1-0,45) = 18 000 x 0,55 = 9 900].
Jak widać, w każdym z powyższych przypadków nabywca auta będzie musiał sięgnąć głębiej do kieszeni.
Warto jednak zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Wedle zamysłu projektodawców zmian w akcyzie powiązanie stawek podatku z pojemnością silnika i wiekiem pojazdu, a nie z ceną jego zakupu, ma zapewnić dodatkowe dochody finansom państwa (szacuje się, że straty budżetu wskutek machinacji z fakturami przy sprzedaży używanych aut przekraczają 400 mln zł rocznie), a przede wszystkim powstrzymać masowy import wehikułów najstarszych, skrajnie wyeksploatowanych, najbardziej szkodzących środowisku naturalnemu.
Tymczasem jak wynika z powyższego zestawienia relatywnie wyższy podatek, wynoszący ponad 20 proc. wartości pojazdu wyrażonej w jego cenie, zapłacą nabywcy aut nowszych: Forda z 2013 r. i obu Fiatów (2004 i 2007). W przypadku Mercedesa z 2003 r. i Opla z 2002 akcyza wyniesie odpowiednio 13,1 proc. i 8,7 proc. wyjściowej ceny samochodu.