Niespodzianki nie ma. Wojsko jest skazane na Honkera

Dramat. Tak w jednym słowie określić można sytuację związana z realizacją wojskowego planu o kryptonimie Mustang. Chodzi o zakup następcy starzejących się, znienawidzonych przez żołnierzy, Honkerów.

Honker w Afganistanie
Honker w AfganistanieMarcin OgdowskiINTERIA.PL

2. Regionalna Baza Logistyczna im. gen. Augusta Emila Fieldorfa poinformowała o unieważnieniu kolejnego przetargu mającego wyłonić następcę polskiej terenówki. To już czwarte (!) postępowanie, które nie przyniosło spodziewanego rezultatu. Pierwsze rozpisano jeszcze w 2015 roku, gdy wojskowi skarżyli się na pilną (!) potrzebę zastąpienia leciwych samochodów.

Eksperci nie pozostawiają suchej nitki na tzw. fazie "analitycznej" przetargu. Kolejny już raz żadna z ofert nie zmieściła się w wyznaczonym przez zamawiającego limicie. Najkorzystniejsza cenowo opiewała na 148 311 801,00 zł brutto. Wojsko planowało przeznaczyć na zakup 610 pojazdów 121 268 020,00 zł, czyli dokładnie o 27 043 781 mniej.

Przypominamy, że pierwszy przetarg na 882 nowe terenówki dla polskich żołnierzy (kryptonim Mustang) rozpisano jeszcze w 2015 roku. Do wyścigu o państwowe zamówienie stanęła wówczas tylko jedna firma - oferta dotyczyła aut zbudowanych na bazie Forda Rangera. Po jej rozważeniu przetarg unieważniono. Kolejne rozpisano w lipcu 2017 i sierpniu 2018. Również one zakończyły się fiaskiem.

24 czerwca bieżącego roku 2. Regionalna Baza Logistyczna im. gen. Augusta Emila Fieldorfa ogłosiła kolejny przetarg - tym razem na dostawę jedynie 610 samochodów osobowo-ciężarowych ogólnego przeznaczenia (pierwotnie były to 882 pojazdy) w latach 2019-2022. Otwarcie ofert nastąpiło 29 lipca.

Co zaskakujące - wpłynęły aż trzy. Wojsko nie pochwaliło się szczegółową specyfikacją rywalizujących w przetargu pojazdów. Wiemy jedynie, że pierwsza - wyceniona na 154 091 046,77 brutto - pochodziła od świętochłowickiej firmy Demarko Sp. z o. o. Sp. K., która ma w swoim portfolio m.in. specjalistyczne naczepy, wiaty stadionowe i... kosze na śmieci.

Druga, wyceniona na 159 813 900,00 zł brutto, była propozycją konsorcjum firm Glomex MS Polska Sp. z o. o. i czeskiej Glomex MS s.r.o. - producentów i pośredników działających w branży militarnej. W ich ofercie znajdziemy m.in. broń i amunicję, ale też np. środki łączności, awionikę samolotów, wyposażenie lotnisk czy... naprawę i serwis pogwarancyjny różnego rodzaju sprzętu pancernego (np. czołgi Leopard 2). Ta oferta odrzucona została z powodu nie spełnienia istotnych warunków zamówienia.

Ostatnia z ofert, wyceniona na 148 311 801,00 zł brutto, złożona została przez konsorcjum firm Zeszuta Sp. z o. o. i Auto Podlasie Sp. z o. o. - dealerów Mercedesa i Toyoty. Pierwszy ma w swojej ofercie różnej maści zabudowy wykonywane m.in. na Toyocie Hilux (w tym np. dla Straży Granicznej) - można więc przypuszczać, że wystosowana do wojska oferta bazowała właśnie na tym modelu.

Jakie były wymagania wojskowych co do samych pojazdów? Najważniejsze to możliwość przewożenia łącznie ładunków o masie minimum 250 kg oraz 5 osób wraz z kierowcą (opcjonalnie 7). W dokumentacji przetargowej czytamy m.in., że: "konstrukcja pojazdów i technologia ich wykonania musi zapewniać przebieg co najmniej 300 000 km bez wykonywania planowych czynności naprawczych". Auta muszą też być objęte minimum 24-miesięczną gwarancją (48 na perforację nadwozia).

Samochody napędzać miał silnik wysokoprężny o mocy minimum 110 kW (147,5 KM) spełniający co najmniej normę emisji Euro 6. W układzie przeniesienia napędu (4x4 z dołączaną przednią osią) znaleźć się miały reduktor i blokada - co najmniej jednego - mechanizmu różnicowego. Wojsko nie określiło rodzaju przekładni (ręczna lub automatyczna), zaznaczono jedynie, że auta posiadać miały minimum pięć biegów do jazdy wprzód. Rozstaw osi określono na minimum 3000 mm, prześwit - na 215 mm.

Obowiązkowe wyposażenie? Wymóg to m.in.: wspomaganie kierownicy, ABS, ESP, asystent ruszania na wzniesieniu, podgrzewane lusterka, centralny zamek, komputer pokładowy i - co ważne - manualna lub automatyczna klimatyzacja obejmującą cały przedział pasażerski. O bezpieczeństwo dbać miały poduszki powietrzne (minimum 4 - przednie i boczne), o komfort - instalacja radiowa lub fabryczne nagłośnienie oaz nawigacja satelitarna na z mapami obszaru Polski i Europy w języku polskim (fabryczna lub przenośna). Co ważne do udziału w przetargu dopuszczone były nie tylko auta z nadwoziem typu furgon, ale również pickupy. W ich przypadku musiały one jednak posiadać pełną zabudowę przestrzeni ładunkowej.

Honker "cieszy się" wśród użytkowników wybitnie złą sławą. W środowisku mundurowych nie brak opinii, że w razie ewentualnego konfliktu zbrojnego polskie terenówki "mogłyby spowodować wśród żołnierzy większe straty niż działania przeciwnika". Sami żołnierze zwracają uwagę na koszmarny stan techniczny i żenująco niską jakość samych pojazdów. Te prześladowane są przez liczne - zagrażające życiu - usterki. Jedną z nich jest np. problem wysuwających się półosi napędowych, który doprowadził już do kilku wypadków.

Zwróciliśmy się do Ministerstwa Obrony Narodowej o informacje dotyczące liczby wypadków z udziałem tego typu pojazdu. Zapytaliśmy również o metodologię badań technicznych pojazdów i liczbę mandatów, jakimi - w związku z wykroczeniami w ruchu drogowym - zeszłym roku ukarano samych żołnierzy. Oczekujemy na odpowiedź.

Obecnie Siły Zbrojne RP wciąż wykorzystują około 2,5 tys. różnych odmian samochodów Honker i wygląda na to, że szybko się to nie zmieni. Przez ostatnie cztery lata rząd PiS unieważnił przetarg na zakup śmigłowców, a wojsko nie potrafi kupić nowych samochodów terenowych. W tym kontekście nie może szczególnie dziwić, że podjęto decyzję o remontowaniu starych ciężarówek i czołgów, a żołnierze amii zawodowej zmuszani są do noszenia starych, stalowych hełmów wz. 65 (tak zwanych orzeszków), które nie spełniają wymogów pola walki, ale... zostały pomalowane.

Za to członkowie WOT dostają nowoczesne hełmy kompozytowe...

Paweł Rygas

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas