Nasz ekspert o oponach prezydenckiego auta. Czy 6-letnie gumy są stare?
Wybuch opony w opancerzonym prezydenckim BMW wołał gorącą dyskusję o stanie floty pojazdów BOR i procedurach związanych z ochroną najwyższych osobistości naszego kraju.
Burzę komentarzy rozpętała wiadomość o tym, że feralna opona wyprodukowana została w październiku 2010 roku. Część dziennikarzy nie kryła oburzenia, że opony w prezydenckiej limuzynie miały niemal sześć lat. Głosom tym wtórowały tysiące internautów domagających się ukarania winnych tak rażącego zaniedbania. Czy jednak rzeczywiście do niego doszło?
Przed ferowaniem wyroków wypadałoby zaczerpnąć wiedzy na temat samych opon. Spieszymy wyjaśnić, że prezydenckie BMW wyposażone było w ogumienie systemu PAX firmy Michelin. Wbrew powszechnej opinii nie są to wcale opony "pancerne" czy, "odporne na przebicie" lecz pozwalające kontynuować jazdę po utracie powietrza. Jak już informowaliśmy, w skład systemu PAX wchodzą specjalne obręcze kół, pierścienie pozwalające na kontynuowanie jazdy bez powietrza (rozwiązanie podobne do wkładek run-flat), czujniki ciśnienia w ogumieniu i wzmocnione opony.
Słowo "wzmocnione" odnosi się w tym przypadku do indeksu nośności (określającego - w kilogramach - maksymalne obciążenie opony przy jeździe z maksymalną, dopuszczoną przez producenta, prędkością) i konstrukcji stopki, czyli elementu mocującego oponę na feldze. W normalnych pojazdach opona utrzymywana jest na feldze dzięki panującemu w niej ciśnieniu powietrza. System PAX wyróżnia się zmienioną konstrukcją obręczy koła i dodatkowym "odrutowaniem" stopki opony, które pozwala - mechanicznie - zacisnąć ją na feldze. Dzięki temu, po nagłym spadku ciśnienia w kole, opona nie zsuwa się z obręczy, co pozwala zachować względną precyzję prowadzenia.
Podsumowując - opancerzone auto nie porusza się na żadnych "pancernych" oponach. Ogumienie pozwala jedynie zachować kontrolę nad pojazdem w przypadku nagłej utraty powietrza w kole. Fizyki nie da się jednak oszukać. W razie przebicia koła producent - właśnie ze względu na trudności z opanowaniem pojazdu - nie zaleca przekraczania prędkości 80 km/h. Przypominamy, że "wystrzał" opony w prezydenckim BMW nastąpił przy prędkości około 140 km/h. Opanowanie pojazdu wymagało więc ogromnych umiejętności!
Najwięcej głosów krytyki wywołał jednak "zaawansowany" wiek feralnej opony. Nasze forum grzmiało od wpisów mówiących o tym, że jazda na sześcioletnich oponach to jawne proszenie się o kłopoty i karygodne niedbalstwo stosownych służb. Takie wpisy również świadczą o zupełnej nieznajomości tematu!
Przypominamy, że opony samochodowe nie są klasyfikowane, jako produkty "łatwo psujące się". Oznacza to, że zgodnie z obowiązującymi przepisami, w ich przypadku nie istnieje pojęcie "daty przydatności". W numerze DOT (wybijanym na boku opony) kodowana jest tylko data produkcji. Jak długo eksploatować można daną oponę?
Większość producentów daje dwuletnią gwarancję na swoje produkty. Trzeba jednak wiedzieć, że zaczyna ona obowiązywać od momentu zamontowania opony w autoryzowanym serwisie, a nie od daty jej wyprodukowania! To istotna różnica, bowiem - zgodnie z polskimi przepisami (norma PN-C94300-7 dotycząca pakowania, przechowywania i transportu ogumienia) - opona może być sprzedawana JAKO NOWA przez 36 miesięcy od daty produkcji! Jeśli dodamy 36 miesięcy przechowywania i 24 miesiące fabrycznej gwarancji okaże się, że opona bez problemu wytrzymać powinna, co najmniej, 5 lat. Co więcej, biorąc pod uwagę żywotność swoich produktów, coraz więcej firm oponiarskich udziela klientom dożywotniej gwarancji. Oznacza to, że opona uznawana jest za niezdatną do eksploatacji dopiero wówczas, gdy wysokość bieżnika zrówna się ze znacznikiem zużycia - bez względu na czas eksploatacji!
Warto dodać, że nasze przepisy są w tym względzie dość restrykcyjne. Kilka lat temu dwa największe stowarzyszenia producentów opon w Niemczech (Bundesverband Reifenhandel und Vulkaniseur-Handwerk i Wirtschaftsverband der deutschen Kautschukindustrie) orzekły, że opona może być uznana za "produkt nowy" (czyli pełnowartościowy) przez 5 lat od daty jej wyprodukowania! Tak "stare" opony często montowane są w najdroższych auta świata pokroju Bugatti, Ferrari czy Rolls-Royce’a. Popyt na tego typu pojazdy jest ograniczony, więc producenci opon produkują je "na zapas" - utrzymywanie linii produkcyjnej jest zupełnie nieopłacalne!
Nie dysponujemy informacjami, w którym roku komplet feralnych opon - jako nowe - trafił na koła prezydenckiego BMW. Nawet jeśli stało się to w początku 2011 roku (data produkcji pękniętej opony to październik 2010 roku), z technicznego punktu widzenia trudno mówić o ich "zaawansowanym wieku". Co więcej, prezydenckie BMW poruszało się na oponach Michelin Pilot Alpin, czyli - używanych sezonowo - "zimowkach"!
Przyczyn pęknięcia opony należy się raczej dopatrywać w sposobie eksploatacji "rządowych" limuzyn. Warto zauważyć, że do pęknięcia opony doszło w czasie podróży z Karpacza do Wisły. Miejscowości dzieli od siebie grubo ponad 300 km. Duża część trasy przebiega po autostradzie, na której "rządowa" kolumna porusza się z dużą prędkością.
Warto zdawać sobie sprawę, że opancerzone limuzyny nie są projektowane z myślą o tak dalekich podróżach. Ich rolą jest raczej zapewnienie maksimum ochrony w czasie transportu VIPów z lotniska do miejsca spotkania. W takich krajach, jak np. Niemczy czy USA limuzyny podróżują za VIPami samolotami transportowymi, lub dostarczane są na miejsce lawetą! Dystans pokonywany z chronionymi osobami na pokładzie bardzo rzadko przekracza 100 km.
Warto przypomnieć, że prędkość maksymalna uznanej za najlepiej zabezpieczoną limuzynę świata "Bestii", czyli Cadillaca One, którym porusza się prezydent USA, wynosi nieco ponad 60 mph, czyli... około 100 km/h! Jazda z wyższymi prędkościami generowałaby zbyt wielkie obciążenia dla elementów układu jezdnego i nie dawała kierowcy szansy opanowania pojazdu w sytuacji awaryjnej. Samochód waży bowiem około 8 ton.
Niestety, w Polsce (i wielu krajach Europy Wschodniej) "rządowe" limuzyny często pełnią rolę pierwszego środka transportu. Przewożące najwyższe osobistości pojazdy pokonują znaczne przebiegi. Nawet jeśli prezydent udaje się na spotkanie innym środkiem transportu, kierowca opancerzonego auta przemierza setki kilometrów, by odebrać go z lotniska czy dworca i dowieźć na miejsce spotkania. Głowa państwa przebywa w samochodzie krótko, ale przejechane kilometry nie pozostają bez wpływu na kondycję techniczną pojazdu. Oczywiście do tego typu "rabunkowej" eksploatacji przyczyniają się sami politycy, który nie chcą uchodzić za rozrzutnych. Skutki tego typu "oszczędności" mogą jednak skutkować żałobą narodową...
Paweł Rygas