Wypadek prezydenckiej limuzyny z perspektywy pasażera prezydenckiej kolumny
W sobotę i w niedzielę na autostradzie A4, między węzłami Opole Zachód i Brzeg w kierunku Wrocławia trwały czynności śledczych ws. piątkowego incydentu z udziałem limuzyny, którą jechał prezydent Andrzej Duda. Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w czasie przejazdu prezydenckiej kolumny autostradą A4 na terenie woj. opolskiego - w jednym z pojazdów uszkodzeniu uległa opona. Prezydentowi, ani żadnej z towarzyszących mu osób nic się nie stało. Przyczyny zdarzenia badają prokuratura, policja i Biuro Ochrony Rządu.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że z beemki lecą kawałki gumy
Nieco więcej o tym zdarzeniu dowiadujemy się od Marcina Kędryny, pracownika Kancelarii Prezydenta, który zajmuje się m.in. mediami społecznościowymi. Marcin jest też bloggerem i właśnie na swoim blogu ("Codziennie trzy negatywy"), z perspektywy pasażera prezydenckiej kolumny, opisuje sytuację, jaka zdarzyła się na A4.
Za jego zgodą publikujemy obszerne fragmenty jego relacji.
"(...) Zasadniczo miało mnie w Karpaczu nie być. W piątek Facebook otwierał swoje polskie biuro. A jak bardziej bądź mniej wiadomo, życie moje z fejsem jest związane, wypadało więc się na imprezie z okazji otwierania tego biura pojawić. Niestety, parę godzin później w Wiśle było coś, w czym musiałem wziąć udział. A do Wisły jest kawałek. Wybrałem obowiązek (...).
(...) Jechaliśmy w kolumnie A4 na wschód. Między naszym Sharanem a prezydenckim BMW jechało jedno BOR-owskie audi (...).
(...) Przejechaliśmy przez bramki, minęliśmy korek spowodowany przez wypadek, zmieniliśmy prowadzący radiowóz. Jedziemy. Ja z głową w komputerze. W pewnym momencie kierowca [nie pamiętam jak] zasygnalizował, że się coś dzieje. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że z beemki lecą kawałki gumy. Samochód traci stabilność. Ściąga go w prawo. Kierowca kontruje. Łapie lewymi kołami trawę. Spod kół lecą kamienie. Zjeżdża z trawy. Ściąga go znowu w prawo. Kierowcy znowu się udaje z tego wyjść. Prawie. Opony już chyba nie ma. Auto wylatuje z drogi i tyłem wpada do płytkiego rowu.
Stajemy. Nim się zdążyłem ogarnąć i wysiadłem, wkoło beemki byli już BOR-owcy. Otwierają drzwi. PAD wychodzi. Podjeżdża X5. Szybko przekładają bagaże. PAD wsiada. Ruszamy. Nie wiem, czy staliśmy dwie minuty (...).
(...) Mam pewne motoryzacyjne doświadczenia. Widziałem parę wypadków. Wiem co nieco o 760 High Security. O oponach, w jakie jest wyposażona. O tym, ile waży i co z tego wynika. Jestem w stanie wyliczyć krytyczne błędy, których pan Jacek (kierowca prezydenckiej limuzyny - przyp. red) nie popełnił. Każdy z nich mógł być śmiertelny. Dla innych ludzi na drodze. Może niekoniecznie Prezydenta, bo ten samochód zrobiony jest tak, by VIP przeżył. Choć z drugiej strony jest zrobiony tak, że opony w nim nie powinny wybuchać (...)".
Całość wpisu Marcina Kędryny znajdziesz TUTAJ.