Motocykl czterokołowy do przewozu ładunków
Polska Fabryka Samochodów nie ma zamiaru wycofać się z produkcji Clika - taką deklarację złożył w rozmowie z INTERIA.PL Krzysztof Iwańczuk, Menedżer Projektu w PFS. W naszym wczorajszym artykule przedstawiliśmy przyszłość małego samochodu z Polski widzianą oczami jego pomysłodawcy i twórcy, Wacława Stevnerta. Dziś rozmawiamy z przedstawicielem firmy, która ma zająć się produkcją Clika.
Polska Fabryka Samochodów S.A. (PFS) powstała 21 maja 2003 roku. Firma zrzesza wpływowych biznesmenów i ludzi, którzy postanowili wspólnie wesprzeć polski przemysł motoryzacyjny. Dwoma głównymi projektami PFS są Clic oraz Poltruck, czyli popularny Polonez Truck, który już niebawem ma pojawić się w nowych wersjach.
-
Z Clikiem związani jesteśmy od połowy czerwca zeszłego roku, wtedy też uzyskaliśmy prawa licencyjne i wyłączność na produkcję tego modelu. Wspólnie z Clic Car Corporation wykonaliśmy już kupę pracy, żeby ten mały pojazd mógł wejść do seryjnej produkcji
- mówi w rozmowie z INTERIA.PL Krzysztof Iwańczuk. -
Wspólnie dotarliśmy do punktu kulminacyjnego - 23 grudnia 2003 Clic otrzymał od Ministerstwa Infrastruktury homologację, która umożliwia rozpoczęcie wytwarzania tego modelu. Wystąpiliśmy o licencję L5, czyli dużego, czterokołowego motocykla o masie przekraczającej 400 kg i taką też homologację otrzymaliśmy. Dotyczy ona na razie trzech modeli, opartych na tej samej konstrukcji - Clic Cargo, Clic Up oraz Clic Icecube. Kolejne wersje są w trakcie całej procedury zatwierdzania. Dlaczego licencja L5? Chodziło o to, żeby był to pojazd bezpieczny, lekki, pakowny (mieści jedną europaletę), miał krótką drogę hamowania, a co najważniejsze, żeby jego kierowcą mogła być już osoba, która skończyła 16 lat. W homologacji określono więc Clika jako "motocykl czterokołowy do przewozu ładunków", a na takie pojazdy wystarcza prawo jazdy kategorii B1, możliwe do uzyskania od 16 roku życia
- wyjaśnia Menedżer Projektu w Polskiej Fabryce Samochodów.
Niestety dla całego projektu, w pewnym momencie powstał problem na linii Clic Car Corporation - PFS. Do chwili uzyskania homologacji wszystko było w porządku i obie firmy działały wspólnie, dążąc do jednego celu - produkcji Clika. 23 grudnia pojawiły się jednak różnice zdań. Wacław Stevnert jako ojciec Clika chciał jak najszybciej rozpocząć produkcję pojazdu, natomiast PFS była zdania, że najpierw trzeba wykonać szereg prac przygotowawczych, dopiąć wszystko na ostatni guzik i dopiero brać się za wytwarzanie Clika. -
Jestem zdania, że nie można porywać się z motyką na słońce
- tłumaczy w rozmowie z INTERIA.PL Iwańczuk. -
Nie zgadzam się z panem Stevnertem, że PFS nie jest zainteresowana już Clikiem. Zainwestowaliśmy w ten projekt sporo pieniędzy i chcemy, żeby ten uroczy pojazd jak najszybciej jeździł po naszych drogach - zrobimy wszystko, żeby tak się stało. Jak na razie jednak Clic to jedynie niepowtarzalna i wyjątkowa "rzeźba artysty". Teraz trzeba stworzyć matrycę, specjalne zaplecze, urządzenia i wykonać cały szereg czynności organizacyjnych zanim ruszy się z seryjną produkcją. Wciąż jednak są w tym temacie spore braki. Powiem więcej, wolałbym na początek wyprodukować serię 30 do 50 egzemplarzy Clika i skierować je do testów drogowych. Niech najpierw te pojazdy sprawdzą się w boju, w firmach kurierskich, logistycznych w spedycji... Przejadą tam swoje kilometry, wysłuchamy opinii fachowców i wtedy ruszymy z naprawdę solidną ofertą. Przecież wszystkim nam zależy na dobrej jakości naszego Clika. Wierzę, że pan Stevnert również dojdzie do tego wniosku i pozostanie z nami w Nysie, co będzie z korzyścią dla wszystkich stron opiekujących się projektem pojazdu o nazwie Clic
- przekonuje Krzysztof Iwańczuk.
Nam, obserwatorom i kibicom tej inwestycji, pozostaje trzymać kciuki za porozumienie i kompromis, który chyba da się jeszcze wypracować obu firmom. Wciąż jest przecież duża szansa na to, że w krótkim czasie po naszych drogach będą jeździły te śmieszne "motocykle"...
TUTAJ galeria zdjęć różnych wersji Clika.Copyright ©