Kręcenie liczników będzie karane?

Jeszcze do niedawna ani Ministerstwo Sprawiedliwości, ani Infrastruktury i Budownictwa nie widziały potrzeby karania za „kręcenie” liczników. Dzisiaj zmieniają pogląd i "analizują możliwości prawne” w tej sprawie.

Jak szacuje Związek Dealerów Samochodów, cztery z pięciu sprowadzonych do Polski aut ma cofnięty licznik. To prawdziwa plaga. Korekta, jak nazywają to handlarze, kosztuje ok. 150 zł. Nikt już się nawet nie kryje z takimi usługami. Ogłoszenia można znaleźć w internecie na szyldach przy drodze czy banerach reklamowych. Trudno się dziwić, wszak w polskim prawie kręcenie liczników nie jest zabronione. Oszustwem jest dopiero sprzedaż samochodu z cofniętym licznikiem. A to trudno udowodnić, gdy auto pochodzi z importu. Tylko w ubiegłym roku sprowadziliśmy ok. 1,5 mln samochodów.

Jak twierdza handlarze, wszystkiemu winni są klienci. Lubimy wierzyć w okazje i kilkuletnie auto z małym przebiegiem. Bajki o Niemcu, który jeździł do kościoła, albo lekarzu, który prawie nie używa samochodu, cały czas są aktualne.

Reklama

- By sprzedać auto, nie może ono mieć więcej na liczniku niż 200 tys. km przebiegu - tłumaczy Marek, który handluje samochodami od 10 lat. - Ostatnio trafiłem Volvo z przebiegiem 360 tys. Było naprawdę w niezłym stanie, dlatego zdecydował nie grzebać w nim. Przez pół roku nie mogłem go sprzedać. Gdy na liczniku pojawiło się 190 tys., poszedł od ręki - opowiada.

- Czy to jest powód, by łamać prawo? - pytam.

- Inaczej tego auta nikt by nie kupił. Nawet za śmieszne pieniądze - odpowiada Marek.

I kółko się zamyka.

Zmiany niepotrzebne

Ministerstwo do niedawna nie dostrzegało problemu w fałszowaniu przebiegu i twierdziło, że zmiany przepisów nie są potrzebne. Krzysztof Brejza z PO w interpelacji zapytał ministerstwa Sprawiedliwości oraz Infrastruktury i Budownictwa o rozważenie wprowadzenia kar za zaniżanie przebiegu samochodu w liczniku. Zasugerował, by podobnie jak w kilku państwach Unii Europejskiej, ustanowić takie przestępstwo w kodeksie karnym.

- Cofanie liczników to poważny i niezwykle szkodliwy dla rynku używanych aut proceder, prowadzi do zawyżania cen i wprowadzania kupującego w błąd - uzasadniał swój postulat poseł.

W odpowiedzi usłyszał, że nie ma takiej potrzeby i że w 2014 roku resort infrastruktury doprowadził do wpisania w kodeksie drogowym obowiązku rejestrowania oraz gromadzenia informacji o stanie licznika podczas badania technicznego. Sprowadza się to do zapisania przy badaniu technicznym aktualnego przebiegu. Bez jakiejkolwiek weryfikacji, choć i to dobre. Przynajmniej zostaje jakiś ślad.

Można karać już dziś

Ministerstwo Sprawiedliwości zauważa, że już dzisiaj istnieje możliwość ścigania za takie wykroczenie. Zdaniem przedstawicieli resortu zaniżenie wskazań licznika przebiegu pojazdu, zmierzające do wprowadzenia kontrahenta w błąd, aby uzyskać lepszą cenę i skłonić do niekorzystnej transakcji, może stanowić oszustwo. A to, jak twierdzi Marcin Warchoł, podsekretarz stanu w MS, jest już karane (art. 286 Kodeksu Karnego).

- Dla ukarania sprawcy konieczne jest ustalenie, kto zmienił stan licznika całkowitego przebiegu pojazdu mechanicznego. Jest to trudne w przypadku, gdy pojazd nie pochodzi od pierwszego, lecz od kolejnego właściciela. Problemem dowodowym jest ustalenie, który z właścicieli pojazdu dokonał zaniżenia wskazań licznika - dodał Warchoł.

150 tys. zł kary

Po kolejnych poselskich interpelacjach Ministerstwo Sprawiedliwości analizuje możliwości wprowadzenia kar za fałszowanie przebiegu aut. Zwróciło się także do Związku Dealerów Samochodów oraz do Polskiego Związku Motorowego o informację, czy zastosowane w pojazdach mechanicznych rozwiązania technologiczne pozwalają na precyzyjne ustalenie, czy i kiedy nastąpiła zewnętrzna i nieuprawniona interwencja we wskazania licznika przebiegu kilometrów pojazdu, także z podaniem konkretnej daty i godziny takiej interwencji.

Jak udało nam się ustalić, zarówno ZDS, jak i PZW są zainteresowane zmianami w przepisach. Od odpowiedzi tych instytucji Ministerstwo uzależnia jednak dalsze prace, jakby przykład Niemiec nie wystarczał.

Za nasza zachodnią granicą za jakąkolwiek ingerencję w urządzenia rejestrujące przebieg samochodu lub innego pojazdu grożą bardzo poważne konsekwencje. Taki czyn traktowany jest jak przestępstwo zagrożone karą do 5 lat więzienia. We Francji można dostać grzywnę w wysokości 37 000 euro i karę więzienia do 2 lat.

Zk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy