Kolejna kompromitacja Autosanu

Jedna z zapowiedzi planu Prawa i Sprawiedliwości określanego potocznie ”piątką Kaczyńskiego” jest ”odbudowa lokalnych połączeń autobusowych”.

Promowany przez premiera Morawieckiego pomysł sugeruje złote czasy dla producentów tego typu pojazdów. Problem w tym, że na programie nie skorzysta raczej "narodowy" wytwórca autobusów - wchodzący obecnie w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej Autosan. Klęska urodzaju, jaka spadła na firmę po zmianie ekipy rządzącej sprawiła, że producent z Sanoka sprzedaje dziś autobusy "wirtualne".

W ubiegłym roku firmie udało się zwyciężyć w kilku ważnych przetargach na dostawę autobusów. Jeszcze w marcu 2018 roku ówczesny prezes Autosanu - Michał Stachura - deklarował, że rok zamknie się sprzedażą 150 autobusów. Dla fabryki oznaczałoby to prace w rekordowym tempie - 12 autobusów miesięcznie... Efekt?

Reklama

Zgodnie z zawartymi umowami, do 1 października ubiegłego roku, osiem niskoemisyjnych Autosanów trafić miało na ulice Krosna. Do tej chwili nie dojechał ani jeden, chociaż - po serii "interwencyjnych" spotkań z władzami miasta - fabryka zobowiązała się dostarczyć pojazdy do połowy lutego. Warto podkreślić, że zachowanie szefostwa Autosanu do tego stopnia zaniepokoiło przedstawicieli krośnieńskiego magistratu, że przeprowadzili nawet (przysługującą na mocy zawartej umowy) wizję lokalną w sanockiej fabryce. Wizytacja ocenić miała, czy producent w ogóle dysponuje obecnie zapleczem niezbędnym do realizacji zamówienia. Ostatecznie, na początku lutego, wiceprezydent Krosna - Tomasz Soliński - osobiście udał się do fabryki w Sanoku, gdzie wizytował linię montażową. Otrzymał wówczas kolejne zapewnienie, że wozy trafią wreszcie lokalnego przewoźnika przed 22 marca.

Jak informuje serwis "Nowiny24.pl" - kilka dni temu prezes Autosanu uprzedził władze Krosna, że nie dotrzyma zadeklarowanego wcześniej terminu. Podał też następny - to połowa kwietnia.

Przypomnijmy - pomysłem obecnej ekipy rządzącej na ratowanie nierentownej fabryki było włączenie Autosana do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wkrótce potem sanocka fabryka zaczęła ubiegać się o lukratywne kontrakty dla wojska. Rozpoczęto też starania o pozyskanie nowych zamówień z rynku cywilnego. Wkrótce jednak okazało się, że przestarzałe konstrukcje nie są w stanie rywalizować z nowoczesnymi wozami zachodnich marek. By oferty Autosana mogły konkurować z innymi, wojsko zmuszone było drastycznie zmniejszyć wymagania stawiane nowym wozom (dotyczące chociażby pojemności bagażników czy wyposażenia z zakresu bezpieczeństwa, jak np. aktywny tempomat). Z czasem wyszło też na jaw, że firma nie dysponuje odpowiednimi mocami przerobowymi.

Przykładowo - mimo zwycięskiego przetargu Autosan zrezygnował z podpisania umowy na dostarczenie 15 nowych wozów dla Rzeszowa (za 17,5 mln zł!). Sanocka fabryka zignorowała również ważny przetarg na dostawę autobusów dla wojska. Do tego w mediach pojawiły się doniesienia o skandalicznych warunkach płacowych w firmie.

W tym miejscu warto dodać, że za każdy dzień zwłoki w dostawie pojazdów do Krosna władze miasta naliczają kary umowne w wysokości 4 tys. zł. Z prostej matematyki wynika, że do tej pory nazbierało się już przeszło 720 tys. zł...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy