Płacimy 4 tys. zł dziennie! To cena propagandy sukcesu?
Od blisko trzech miesięcy Krosno czeka na dostawę nowych autobusów. Wozy służyć miały mieszkańcom od października ubiegłego roku. Kiedy (i czy w ogóle) trafią na ulicę? Nie wiadomo. Producent – Autosan – nie radzi sobie z realizacją zamówienia. To nie pierwsze poważne problemy sanockiej firmy...
Jak informują lokalne "nowiny24.pl" osiem niskoemisyjnych Autosanów trafić miało do Krosna 1 października 2018 roku. Do tej chwili nie dojechał ani jeden, chociaż - po serii spotkań z władzami miasta - fabryka zobowiązała się dostarczyć pojazdy do połowy lutego. Warto podkreślić, że zachowanie szefostwa Autosanu do tego stopnia zaniepokoiło przedstawicieli krośnieńskiego magistratu, że przeprowadzili nawet wizję lokalną w sanockiej fabryce. Wizytacja ocenić miała, czy producent w ogóle dysponuje obecnie zapleczem niezbędnym do realizacji zamówienia.
Ostatecznie dano wiarę zapewnieniom firmy. Na nieszczęście dla mieszkańców Krosna, w ostatnim czasie zmienił się zarząd Autosana. Nowe władze poprosiły o kolejne spotkanie, ale w sprawie terminu realizacji nie padła już żadna deklaracja.
Przypomnijmy - pomysłem obecnej ekipy rządzącej na ratowanie nierentownej fabryki było włączenie Autosana do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wkrótce potem sanocka fabryka zaczęła ubiegać się o lukratywne kontrakty dla wojska. Rozpoczęto też starania o pozyskanie nowych zamówień z rynku cywilnego.
Niedługo po odtrąbieniu sukcesu Autosanowi przydarzyła się potężna wpadka. Producent - przynajmniej wg oficjalnej wersji - miał się "spóźnić" ze złożeniem oferty przetargowej na dostawę autobusów dla wojska. O skandalu grzmiał ówczesny Minister Obrony Narodowej - Antonii Macierewicz. Ostatecznie przetarg unieważniono (pierwotny wygrał niemiecki MAN). Autosan zwyciężył w kolejnym, w którym zamawiający (wojsko) zdecydowanie obniżył techniczne wymagania dotyczące konstrukcji pojazdów (zmieniono m.in. listę wyposażenia, z której skreślono adaptacyjny tempomat i drastycznie zmniejszono wymaganą pojemność bagażników).
Sprawę szeroko omawialiśmy w naszym serwisie. Staraliśmy się przybliżyć czytelnikom rzeczywistą sytuację polskiego producenta. Najlepiej świadczył o niej fakt, że z najnowszymi konstrukcjami Mercedesa czy MANa rywalizować miał Autosan Lider bazujący na modelu z... 1996 roku.
Wydawało się, że przyszłość Autosana rysuje się w różowych barwach, gdy do Sanoka napływać zaczęły zamówienia z rynku cywilnego. Firmie udało się zwyciężyć w kilku ważnych przetargach na dostawę autobusów. Jeszcze w marcu ubiegłego roku ówczesny prezes - Michał Stachura - deklarował, że 2018 rok zamknie się sprzedażą 150 autobusów. Dla fabryki oznaczałoby to prace w rekordowym tempie - 12 autobusów miesięcznie...
Cztery miesiące od tej deklaracji Stachura złożył rezygnację z funkcji prezesa. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że powodem miała być... dramatyczna kondycja finansowa przedsiębiorstwa. Dopiero wówczas zaczęło być głośno o tym, że poziom zamówień przerósł możliwości fabryki, a sam producent zmuszony jest "odpuszczać" kolejne przetargi. Przykładowo - mimo zwycięskiego przetargu - firma zrezygnowała z podpisania umowy na dostarczenie 15 nowych wozów dla Rzeszowa (za 17,5 mln zł). Autosan zignorował również ważny przetarg na dostawę autobusów dla wojska. Do tego w mediach pojawiły się doniesienia o skandalicznych warunkach płacowych w sanockiej fabryce.
Czy Krosno otrzyma wreszcie zamówione pojazdy? Póki co, niewiele na to wskazuje. Wiadomo jedynie, że - od 1 października - miasto nalicza producentowi kary umowne. Każdy dzień zwłoki kosztuje firmę (a raczej polskich podatników) 4 tys. zł.