Kierowco! Kłamstwo nie popłaca. Lepiej nie oszukuj!

Wprowadzenie w błąd policjanta, urzędnika lub ubezpieczyciela może zostać łatwo wykryte i surowo ukarane. Za oszukiwanie grozi nieuczciwemu kierowcy nawet kilka lat więzienia.

Policjantów raczej nie warto okłamywać / Fot: Tomasz Radzik
Policjantów raczej nie warto okłamywać / Fot: Tomasz RadzikAgencja SE/East News

Pokusa, by nie powiedzieć prawdy i dzięki temu zaoszczędzić kilkaset złotych (np. na ubezpieczeniu czy uniknięciu mandatu) bywa na tyle duża, że niektórzy nie potrafią się jej oprzeć. Kłamstwo miewa jednak krótkie nogi i może zostać wykryte, a wówczas kierowcę czekają nieprzyjemności.

Wprowadzenie w błąd ubezpieczyciela poprzez przyznanie sobie zniżek jest oszustwem, za co grozi nawet 8 lat więzienia. W rzeczywistości o takiej karze zwykle nie ma mowy, jednak nieuczciwego klienta czekają problemy finansowe.

Odsiadka jest bardziej prawdopodobna w przypadku wprowadzenia w błąd policjanta. Na szczęście nie dotyczy to każdej sytuacji (zwykle kończy się na zezłoszczeniu się funkcjonariusza za wprowadzanie go w błąd). Są też przypadki, kiedy kierowca jest zmuszany do bycia Pinokiem. Powodują to przepisy, które zarazem przewidują dość srogie sankcje w przypadku wpadki. Oto lista najczęstszych sytuacji, w których kierowcy oszukują.

Podawanie fałszywych zniżek podczas ubezpieczania samochodu

Kierowca zataja stłuczkę i przy zakupie nowej polisy podaje ubezpieczycielowi większe zniżki od rzeczywiście przysługujących. Jeśli kupuje się pakiet OC/AC, otrzymane rabaty za bezszkodową jazdę mogą wynieść kilkaset złotych.

Dotychczas ubezpieczyciele żądali historii przebiegu ubezpieczenia lub deklaracji klienta o posiadanych zniżkach. Teraz firmy podczas sprzedaży polisy bez problemu prześwietlają historię kierowcy. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny prowadzi bazę polis OC i AC obsługiwanych przez 20 największych ubezpieczycieli. W bazie znajduje się informacja o "szkodowości".

Kierowca przyłapany na kłamaniu w kwestii zniżek musi dopłacić odpowiednią kwotę. Poza tym polisa autocasco może zostać anulowana, co w razie stłuczki oznacza konieczność zapłacenia za szkody z własnej kieszeni. Poza tym za oszustwo grozi do 8 lat więzienia.

Fikcyjna stłuczka

Kierowca zgłasza się do ubezpieczyciela sprawcy (w ramach jego polisy OC) z oświadczeniem o szkodzie. W rzeczywistości stłuczki nie było, auto zostało wcześniej rozbite (np. o drzewo), a jego właściciel nie miał AC lub do stłuczki rzeczywiście doszło, ale była ona zaplanowana w celu wyłudzenia odszkodowania.

Każdy ubezpieczyciel ma w swoich szeregach specjalistów od rekonstrukcji wypadków. Jeśli opis zdarzenia jest mało wiarygodny lub uszkodzenia są nieadekwatne do opisanej stłuczki, będzie to przez specjalistów drobiazgowo badane. Ubezpieczyciele korzystają także z bazy UFG, w której można łatwo wychwycić auta nadzwyczaj często biorące udział w kolizjach.

Za oszustwo ubezpieczeniowe grozi do 5 lat więzienia.

Podrobiona umowa sprzedaży auta

Podczas kupowania używanego samochodu od handlarza z Niemiec, sprzedawca daje kupującemu dokumenty od auta (brief, dowód), a nowy właściciel musi spisać fałszywą umowę kupna-sprzedaży pomiędzy sobą, a ostatnim właścicielem wpisanym w karcie pojazdu (briefie), ponieważ ta jest potrzebna do rejestracji pojazdu.

Urzędnik wydziału komunikacji widzi, że auto rejestruje inna osoba niż ta, która jest wpisana w briefie. Może się też skontaktować z niemieckim wydziałem komunikacji.

Jeśli kierowca zostanie przyłapany na kłamstwie, zajmie się nim prokurator. Za fałszowanie dokumentów grozi do 5 lat więzienia.

Kłamanie w sprawie gromadzenia punktów karnych

Podczas kontroli na drodze policjant często pyta kierowcę, czy ten posiada punkty karne.

Podczas sprawdzenia kierowcy w bazie CEPiK, co mundurowy może zrobić przez mobilny terminal lub radiostację w radiowozie, policjant dostanie jeden z trzech komunikatów: "przekroczony limit", "brak" (czyli zero punktów) oraz "zbiera" (czyli punkty są, ale mieszczą się w limicie, ale bez dokładnej liczby).

Konsekwencji w zasadzie nie ma. Oszukanie funkcjonariusza może rozbudzić w nim nadmierną skrupulatność i skończyć się np. długim sprawdzeniem stanu technicznego samochodu czy mandatem, którego bez kłamania dałoby się uniknąć.

Oszukanie policji w sprawie pensji

Policjant przed wypisaniem mandatu pyta o zarobki kierowcy. Funkcjonariusz na drodze nie ma możliwości weryfikacji naszego oświadczenia.

Jeśli oszukamy policjanta, w praktyce nic nam nie grozi. Nie ma obowiązku udzielenia odpowiedzi o wysokości zarobków. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy funkcjonariusz najprawdopodobniej wypisze najwyższy z możliwych mandatów.

Zatajenie braku lub odebrania prawa jazdy

Jeśli kierowca nigdy nie miał prawa jazdy lub danego uprawnienia (np. kategorii A), nie ma co liczyć, że podczas kontroli na drodze przejdzie stwierdzenie "zapominałem dokumentu, został w domu". Może się też zdarzyć, że kierowca dokument ma, jednak ten powinien być zwrócony, np. z powodu sądowego zakazu prowadzenia pojazdów za jazdę po alkoholu.

Policjant w bazie CEPiK może sprawdzić nie tylko czy i kiedy kierowca uzyskał uprawnienia, ale także numer i serię dokumentu.

Za oszukanie policjanta nic w praktyce nie grozi. Z powodu braku uprawnień funkcjonariusz zakaże kierowcy kontynuowania jazdy oraz wypisze mandat - 500 zł, a auto może zostać odholowane na koszt właściciela. Osobie przyłapanej na nieprzestrzeganiu wyroku sądu zakazującego prowadzenia pojazdów grozi do 3 lat więzienia.

Wmawianie, że ma się OC przy jego braku

Policjant, który zatrzyma kierowcę bez obowiązkowej polisy OC, może mu wypisać mandat w wysokości 50 zł. Jest jeden warunek - pojazd musi faktycznie posiadać ubezpieczenie, co deklaruje kierowca.

Po kontroli policjant wysyła do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego (UFG) informację, że kierowca nie miał przy sobie polisy. UFG sprawdza w swojej bazie, czy rzeczywiście pojazd miał wykupione obowiązkowe ubezpieczenie.

Za wprowadzenie w błąd policjanta nic w praktyce nie grozi. Jeśli jednak pojazd nie miał ubezpieczenia, zgodnie z prawem kierowca auta osobowego dostanie karę - do 1980 zł. W minionym roku UFG wezwał do zapłaty kary za brak OC ponad 18 tys. posiadaczy pojazdów.

Niewykonanie badania technicznego samochodu

Policjant podczas kontroli zauważa, że pojazd niedawno przeszedł badanie techniczne, ale jest w opłakanym stanie.

Policjant dokładnie przyjrzy się pieczątce w dowodzie (czy nie jest podrobiona); powinien także skierować sprawę do prokuratury ze względu na nierzetelnie wykonane badanie. Trzeba pamiętać, że diagnosta po badaniu dokonuje wpisu elektronicznego w bazie CEPiK, gdzie można zweryfikować czy i kiedy przegląd był rzeczywiście wykonany.

Za posługiwanie się dowodem rejestracyjnym z fałszywą pieczątką grozi do 5 lat więzienia. Z kolei za wręczenie łapówki diagnoście, aby ten przymknął oko na niedociągnięcia samochodu, grozi nawet 10 lat więzienia.

Zgłoszenie fikcyjnej kradzieży pojazdu

Kierowca, który nie zatrzymał się do kontroli lub uciekł z miejsca kolizji, czasem wpada na pomysł, aby zgłosić kradzież auta i w ten sposób uniknąć odpowiedzialności. Podobnie działają osoby, które chcą się pozbyć ubezpieczonego samochodu (sprzedać go paserowi i uzyskać odszkodowanie).

Policjanci mają sposoby na złapanie kierowcy na kłamstwie. Często wystarczy seria pytań. Pomocny może być także monitoring.

Za składanie fałszywych zeznań o kradzieży auta grozi do 3 lat więzienia. Za próbę wyłudzenia odszkodowania - do 5 lat więzienia.

Zaniżenie wartości kupionego auta

Spisując umowę kupna-sprzedaży, nowy właściciel porozumiewa się ze sprzedającym w kwestii wpisania w umowie niższej od rzeczywistej ceny auta. Dzięki temu zapłaci niższy podatek od czynności cywilno-prawnych (PCC), a w przypadku auta sprowadzonego akcyzę czy cło.

Urzędnikowi trudno będzie udowodnić zmowę kupującego i właściciela (nieliczne przypadki), zresztą dla Urzędu Skarbowego lub celnego liczy się wartość rynkowa auta, a nie ta wpisana na umowie.

Zwykle kupujący musi zapłacić podatek od wartości auta i na tym kończą się problemy. Jednak przyłapani na oszustwie muszą się liczyć z karą do 2772 zł.

Podrobienie biletu parkingowego

Kierowca wkłada za szybę podrobiony lub przerobiony bilet parkingowy, co umożliwia bezpłatny postój w strefie miejskiego parkowania.

Kontrolerzy bez problemu wykryją fałszywkę, sprawdzając np. cyfry kontrolne na bilecie (muszą pasować np. do godziny wydania biletu). W takim przypadku wezwą policję.

Za podrobienie biletu parkingowego grozi do 5 lat więzienia.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas