...jestem wprost przepiękna

Droga Redakcjo, patrzę na kalendarz i nie mogę uwierzyć, że mój ostatni list do Interii napisany był tak dawno temu. A potem patrzę w lustro i widzę, że czas mnie przez tych kilka miesięcy nawet nie nadgryzł, daję Wam słowo- nadal jestem wprost przepiękna (Czas pozostaje ludożercą, jak twierdził nieodżałowany Lec).

Nie straciłam ani na urodzie, nie straciłam swojej błyskotliwej inteligencji i fantastycznej umiejętności pisania listów, co niniejszym z wielką rozkoszą czynię, mając oczywiście nadzieję, że Szanowna Redakcja tak szeroko otwarta na potrzeby czytelników Serwisu Motoryzacyjnego opublikuje mój list, najlepiej z podtytułem: drogowa ekspertka znowu pisze!

A ja potem znowu utonę w lekturze komentarzy pławiąc się w ogólnym mnie uwielbieniu i komplementowaniu. Uwielbiam być podziwiana, a już przez innych kierowców to szczególnie. Komentarze internautów pod każdym moim listem (dziękuję Wam, to naprawdę słodkie), utwierdzają mnie w przekonaniu, że z tak światłym, nowoczesnym, kulturalnym i wzajemnie miłującym się społeczeństwem możemy przenosić Tatry nad Bałtyk, a autostrady budować w czynie społecznym ze śpiewem na ustach.

To ostatnie może okazać się prorocze, bo kto jeszcze wierzy w bajkę, że państwo polskie zdąży wybudować absolutnie niezbędną sieć planowanych dróg (już nawet nie mówi się o autostradach) do Euro 2012? Będzie to jedna wielka drogowo-piłkarska kompromitacja.

Reklama

Ale ja przecież nie o tym, choć po ostatnich podróżach po świecie naprawdę targa mną drogowa zazdrość. Tu dygresja- niestety wcale nie mała, bo wciąż mam na szczęście dużo do powiedzenia- w takim na przykład Singapurze komunikacja rozwiązana jest perfekcyjnie- ruch jest lewostronny, w mieście z reguły jednokierunkowy, nie ma korków, drogi są szerokie, piękne i równe jak stół, widać, że tamtejszym drogowcom nie jest znane pojęcie kolein (a do równika jest tam bliżej niż w Polsce i temperatury powietrza są tam dużo wyższe).

Autostrady są zasadnie płatne (pisząc zasadnie mam na myśli opłatę za naprawdę wysoki komfort jazdy, a nie taki rollercoaster jak na polskiej A4), a opłatę pobierają terminale na wiaduktach, ściągając pieniądze z kart wetkniętych przez kierowców w specjalne czytniki przy kierownicy, piesi są zdyscyplinowani i mają czas, by spokojnie przejść na drugą stronę szerokiej jezdni, bo jeżeli nie ma przejścia kładką lub przejściem podziemnym, to na pasach jest sygnalizator, który odmierza czas pozostający do przejścia. Co pozwala przyspieszyć kroku, ale chroni przed wpadaniem na przejście w ostatniej chwili.

A Singapur jest drugim po Monako najgęściej zaludnionym państwem świata. Dali radę. Ciekawe, jak oni to zrobili? Może dlatego, że nie ma tam marudzących i leniwych Polaków? (Oczywiście wiadomo, że nie mówię o sobie).

Dali radę i Chorwaci- naprawdę nabrałam szacunku dla tego młodego państwa, gdy tylko niedaleko za granicą węgiersko-chorwacką wjechałam na autostradę, przebijającą się przez góry tunelami, wiszącą nad przepaściami wiaduktami, równą i gładką, można tak szybko przemieszczać się pomiędzy Zagrzebiem a Splitem (pamiętając jednakże, że w wakacyjne soboty zawsze jest nawet i tam mega-korek, o czym ja niestety zapomniałam. Ech, tyle mam na tej mojej głowie...)

Ale ja przecież nie o tym, choć zazdroszczę Chorwatom autostrady wybudowanej tak szybko i na tak wysokim poziomie.

Mój list do Interii droga Redakcjo (przechodzę do meritum) jest wynikiem moich krakowskich drogowych obserwacji. Nie będę pisać o niekończących się remontach, korkach, koleinach na Opolskiej, przypominających zastygnięte fale Bałtyku przy piątce w skali Beauforta, bo o tym wszyscy wiedzą i co mam powodować wzrost irytacji u co wrażliwszych czytelników.

Ja pragnę zabrać głos w kwestii wydzielonych pasów ruchu dla pojazdów uprzywilejowanych, ciągle mając nadzieję, że mój głos jako obywatelki z czynnym i biernym prawem wyborczym zaistnieje w mediach (przez co rozumiem opublikowanie tego listu). I spowoduje konstruktywną dyskusję, czy radiowozy policyjne, nie jadące na sygnale powinny jeździć pasem wydzielonym dla komunikacji zbiorowej? Bo jak Policja, to i Straż Miejska, jak Straż Miejska to Żandarmeria Wojskowa, Służba Celna, Inspekcja Transportu Drogowego i takie tam inne służby.

I robi się tłok, co przeczy idei wydzielonego pasa dla komunikacji zbiorowej. Jakie jest uzasadnienie dla obecności tych pojazdów na pasie dla MPK i Taxi? Przy najlepszych chęciach trudno nazwać policyjne auto z aresztantami w środku taksówką, czy autobusem.

Ciągle jeżdżę po mieście, głównie stojąc w korkach i z zazdrością patrzę jak pasem dla MPK i Taxi przemyka sobie radiowóz (czy też inne auto służb wspomnianych przez mnie powyżej) z rozbawionymi policjantami nie wyglądającymi na wykonujących czynności służbowe.

(Od razu zastrzegam, że Policja na sygnale to zupełnie inna bajka, musi wtedy mieć możliwość przemieszczania się wszelkimi dostępnymi sposobami).

Patrzę z zazdrością i tak sobie myślę, ile razy spóźniłam się gdzieś przez korki. Gdybym miała tylko ten niebieski kogucik na dachu mogłabym fruwać sobie po mieście szybko i bez zbędnej irytacji. Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony rozumiem konieczność pojawiania się na drodze od czasu do czasu radiowozów, a to po to by wzbudzać w kierowcach uzasadniony strach i powodować masowe wyłączanie się z rozmów przez komórkę (oj, wiem co mówię, muszę sobie w końcu kupić ten zestaw głośnomówiący), z drugiej strony drażni mnie nonszalancja drogowa jadących sobie pasem dla komunikacji zbiorowej funkcjonariuszy.

Przyznaję oczywiście, uprzedzając ewentualne komentarze na ten temat, że u podstaw napisania tego listu leży zwykła zazdrość szarego uczestnika ruchu o brak przywilejów. Gdyby tak istniał pas dla wiecznie spieszących się kobiet...! Serdecznie pozdrawiam! Licencja

***

Redakcja serwisu Motoryzacja nie ponosi odpowiedzialności za wyrażane w komentarzach słowa (a także czyny) osobników, których IQ i poczucie humoru nie pozwoliło na przyswojenie treści artykułu...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: autostrady | wprost | 'Wprost' | "Wprost"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama