"Ty durna babo, naucz się parkować"

Ręka w górę, kto mieszkając w mieście nie ma problemu z parkowaniem?

Kliknij
KliknijINTERIA.PL

Po moim jedynym jak do tej pory liście do Interii, który jakże "dowcipnie" zatytułowali "Po co kobiecie lewy pas" i po tym deszczu wyzwisk od forumowiczów, w których na szczęście nierzadko i jak cenne kamienie błyskały słowa poparcia (jeszcze raz dziękuję;-) ) czułam lekkie zniechęcenie dzieleniem się z tzw. ogółem swoimi przemyśleniami na szeroko pojęty temat życia codziennego kierowcy.

Tym razem jednak piszę o parkowaniu w nadziei, że nawet taki cichy głos jak mój spowoduje refleksję u niektórych kierowców.

Wczoraj spotkał mnie niespodziewany cios - dowiedziałam się, że jestem durną babą - już widzę, jak niektórzy się cieszą... ;-)

Podumam nad tym, bo sprawa dotyczy problemu światowego, i to wcale nie z powodu globalizacji. ;-)

Zwykła czynność zaparkowania auta zaczyna wysuwać się na czołówkę stresogennych czynników na drodze do zawału społeczeństwa. ;-)

Ręka w górę, kto mieszkając w mieście nie ma problemu z parkowaniem?

A historia była taka: Wróciłam przedwczoraj w nocy do domu, oczywiście auta na osiedlowym parkingu stały jak ich właściciele chcieli - gdyby przynajmniej połowa z nich pomyślała o innych, miejsc parkingowych by nie brakowało.

Ale skoro pani z punto stoi rozwalona na dwóch miejscach, pan z megane zastawił wjazd na parking, sąsiad z dużym terrano pomimo posiadanego garażu (40 metrów dalej) stoi na parkingu - cóż się dziwić, że poszukiwanie miejsca do zaparkowania zajmuje sporo czasu i szarga nerwy.

W każdym razie dojrzałam przyjemną lukę pomiędzy dwoma autami i wpakowałam tam swoje duże i długie auto, oceniając, że średnio sprawny kierowca nie będzie miał problemu z wyjazdem- ja bym nie miała.

A rano karteczka- "Ty durna babo, naucz się parkować" .

Zaraz - to właśnie ja chyba umiem parkować?

Chyba też jakoś pan, panie sąsiedzie wyjechał, pewnie nerwowo szarpiąc  kierownicą (ze wspomaganiem) i drżąc o nieskazitelny lakier swojego opla.

Jakoś pan wyjechał, bo na moim aucie brak śladów nowej przemocy (a wcześniejsze są;-)

A tu durna baba...

Spotykam pana prawie codziennie i obiecuję, że przy najbliższym spotkaniu pana przeproszę za to, że pomyślałam, że da pan sobie radę, że trwałam w wierze, że pańskie umiejętności są wystarczające...

Myślę, że moje przeprosiny silniej ugodzą w to dotknięte brakiem kultury pańskie ego, niż zwykła parkingowa awanturka.

Ponieważ nie lubię być obrzucana wyzwiskami z nieuzasadnionych powodów (od razu zastrzegam, że z uzasadnionych też nie), karteczka nieco zwarzyła mi poranny radosny nastrój.

Wczoraj miałam do załatwienia interes w pewnej nie cieszącej się poparciem społeczeństwa instytucji, pod którą zawsze, ale to zawsze są problemy z parkowaniem.

Uzbrojona z góry w taką wiedzę mogłam cierpliwie objeżdżać parking szukając wolnego miejsca.

Właściwie bardziej w moim działaniu dominowała rezygnacja (no cóż, taki los) niż cierpliwość, ale nie ma to znaczenia dla dalszej historii.

Kątem oka zobaczyłam błysk światła cofania (mam nadzieję, że tak to się nazywa, bo inaczej znowu zostanę nazwana ignorantką;-)), szybko ustawiłam się w dogodnym miejscu, by ładnie wjechać w miejsce po przyjemnym mondeo (mam słabość do modelu z silnikiem Diesla TDCI 2,0), a tu nagle...

No nie! Z naprzeciwka jak natrętna mucha pojawiło się małe i garbate zielone jak groszek coś, co ewidentnie szykowało się do zajęcia mojego wypatrzonego z takim trudem miejsca.

Jak to? To ja ładnie stoję, z włączonym kierunkowskazem, czekam aż kierowca w mondeo spokojnie wyjedzie, a tu taka niespodzianka.

Do miejsca ruszyłyśmy obie, bo niestety za kierownicą siedziała kobieta...

Stanęłyśmy zderzak w zderzak - próba sił, grają silniki, jeden o głębokim tonie, drugi dość piskliwy, nieustępliwie posuwamy się w swoim kierunku, zamykam oczy, bo jestem pewna, że zaraz usłyszę ten przerażający dla wrażliwych muzycznie osób zgrzyt wgniatanej blachy, przewaga wagowa jest po mojej stronie, ale nie wiem, czy współczynnik bezczelności też?

Kobieta w zielonym jak groszek citroenie chyba oglądała na Interii filmik o walczących ze sobą na parkingu kobietach, bo widzę jej zaciętą minę - ech, stwierdzam, że odpuszczam, ostatecznie mądra ze mnie osóbka, zatrzymuję się, wrzucam wsteczny, a tu niespodzianka - Pani odpuściła.

Wycofała, wypadła ze swojego auta, załomotała w moją szybę i mało uprzejmie pokrzyczała na mnie: " Ty taka i owaka, Ty k..." (dla niezorientowanych wulgarne określenie kobiety ciężko ciałem zarabiającej na życie;-).

Nie jestem. Słowo honoru.

Pytam dlaczego?

1. pierwsza zauważyłam wolne miejsce

2. ustawiłam się przed nim

3. włączyłam kierunkowskaz, ewidentnie wskazujący na moje zamiary

4. byłam widoczna z daleka (choćby ze z względu na rozmiary auta)

Naprawdę nie wykończy nas ptasia grypa ani AIDS, ani sepsa, ani inne plagi.

Wykończy ludzkość zwykły, najzwyklejszy brak uprzejmości, brak więzi międzyludzkich - wykończymy się wzajemnie złością, wytłuczemy w wojnach - ech, i taki to będzie człowieczy los.

A pointa?

Proponuję, by Interia rozpoczęła akcję pod hasłem "Parkuj tak, byś mógł przytulić się do sąsiada" - jakkolwiek to brzmi ;-)

Licencja

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas