Jest szansa dla aut spalinowych. Trzeba iść na wybory do Europarlamentu
W 2035 roku w Unii Europejskiej ma wejść w życie zakaz sprzedaży samochodów spalinowych (nie licząc aut zaliczanych paliwami syntetycznymi). Podobne plany mają również poszczególne stany USA. Oczywiście takie działania mają sprawić, że wzrośnie sprzedaż aut na prąd. Zdaniem szefa koncernu Stellantis, polityka klimatyczna może jeszcze ulec zmianie. Wskazał dwa wydarzenia, które mogą do tego doprowadzić.
W związku ze zbliżającym się zakazem sprzedaży samochodów spalinowych w Unii Europejskiej oraz podobnymi planami poszczególnych stanów USA, producenci inwestują w rozwój elektromobilności i elektryfikację swoich gam. Plan strategiczny koncernu Stellantis - "Dare Forward" - zakłada, że do 2030 roku koncern chce, by 100 proc. sprzedawanych przez niego samochodów osobowych w Europie miało napęd wyłącznie elektryczny. W Stanach Zjednoczonych z kolei firma chce do tego czasu osiągnąć sprzedaż samochodów osobowych i lekkich pojazdów użytkowych na prąd na poziomie 50 proc.
Problem w tym, że samochody elektryczne nie cieszą się taką popularnością, jak pierwotnie zakładano. Doświadczał tego właśnie m.in. Stellantis czy koncern Volkswagen. Obie firmy musiały wstrzymywać produkcję swoich aut na prąd. Taki stan rzeczy wynika przede wszystkim z kwestii finansowych. Ze względu na inflację samochody elektryczne są znacznie droższe od swoich spalinowych odpowiedników, a przez to nie cieszą się tak dużym zainteresowaniem klientów.
Szef koncernu Stellantis, Carlos Tavares, uważa jednak, że polityka klimatyczna może jeszcze ulec zmianie i wskazuje dwa ważne wydarzenia, które mogą do tego doprowadzić. Chodzi tutaj o mające odbyć się w przyszłym roku wybory do Parlamentu Europejskiego i wybory prezydenckie w USA. Jak stwierdził w rozmowie z Automobilwoche, koncern być może będzie musiał zmienić swoją strategię dotyczącą rozwoju elektromobilności, jeśli "opinia polityczna i publiczna będzie skłaniać się ku mniejszej liczbie pojazdów elektrycznych". Dodał jednak, że firma ma plany na ewentualne zmiany w kwestiach klimatu.
Warto przypomnieć, że nadchodzący w Unii Europejskiej zakaz sprzedaży samochodów spalinowych ma swoich przeciwników wśród polityków sprawujących ważne funkcje na szczeblach krajowych i unijnych. Przykładem może być premier Włoch, Giorgia Meloni, która na początku tego roku stwierdziła, że obecna polityka wspólnoty w kwestii elektryfikacji jest "nierozsądna". Warto dodać, że przed pochopnym zakazywaniem rejestracji spalinowych samochodów ostrzegał nawet unijny sekretarz do spraw rynku zewnętrznego - Francuz Thierry Breton.
Co więcej, w momencie gdy miało odbyć się specjalne głosowanie w Radzie Europejskiej, które miało zatwierdzić projekt przepisów dotyczących zakazu sprzedaży samochodów spalinowych, swój protest zgłosiły Niemcy. Nasi sąsiedzi stwierdzili, że po 2035 roku powinna istnieć możliwość zasilania samochodów neutralnymi dla środowiska pod kątem emisji CO2 paliwami syntetycznymi. Stanowisko Niemiec poparły Włochy, Czechy, Rumunia, Węgry, Słowacja i Polska. W efekcie opracowano projekt nowych przepisów, który dopuszcza sprzedaż samochodów napędzanych paliwami syntetycznymi po 2035 roku.
Oczywiście nie tylko w Europie plany dotyczące elektryfikacji nie do końca pokrywają się z rzeczywistością. W USA grupa blisko 4 tys. dealerów skierowała list do prezydenta Joe Bidena, z apelem o spowolnienie dążeń do rozwoju elektromobilności - informuje Automotive News. Rządowa Agencja Ochrony Środowiska (EPA) chce bowiem, by w 2030 roku 60 proc. sprzedawanych aut miało napęd elektryczny, z kolei dwa lata później miałoby to być już 67 proc. W piśmie dealerzy zwracają uwagę, że obecny popyt na elektryki nie jest wystarczający. W efekcie, nawet przy obniżkach cen czy zachętach rządowych, samochody zalegają na placach.
Według dealerów klienci nie są jeszcze gotowi na przejście na pojazdy w pełni elektryczne ze względu na takie problemy, jak dostęp do stacji ładowania i ceny pojazdów. Wyrażają oni również obawy w związku z zasięgami elektryków. Apelują oni, by prezydent Biden "dał czas" na ulepszenie akumulatorów, zwiększenie przystępności cenowej i rozwój infrastruktury ładowania.