Izera naprawdę jeździ? Szwedzi przyłapali polskie auto. Wzbudziło sensację
Izera, której przyszłość stoi pod ogromnym znakiem zapytania, trafiła właśnie na nagłówki szwedzkich serwisów motoryzacyjnych. Rozpisują się one o tajemniczym zakamuflowanym SUV-ie, na polskich tablicach rejestracyjnych, sfotografowanym na autostradzie A18. Czy tak właśnie wygląda produkcyjna wersja polskiego samochodu elektrycznego, przechodzącego testy na skandynawskich drogach?
Spis treści:
Szwedzki serwis carup.se publikuje zdjęcia zakamuflowanego pojazdu z nadwoziem SUV, sfotografowanego przez jednego z czytelników, na autostradzie A18 w okolicach Västerås. Redakcja zauważa, że auto "w niczym nie przypomina" samochodów znanych im marek i zwraca uwagę na polskie numery rejestracyjne. Uwagę przyciąga nie tylko polski wyróżnik, ale nawet sam kolor tablicy rejestracyjnej, który jasno wskazuje, że uwieczniony na zdjęciu pojazd to samochód elektryczny.
Izera przyłapana na drodze. Testują ją Szwedzi?
Zdaniem Szwedów mamy właśnie do czynienia z polską Izerą, SUV-em oznaczonym nazwą kodową Z-100, którego testowaniem najprawdopodobniej zajmuje się Volvo. Nie byłoby to żadnym zaskoczeniem, bo szwedzka marka należy przecież do chińskiego koncernu Geely, a sama Izera bazować ma na platformie Geely SEA wykorzystywanej np. przez nowe Volvo EX30. Tej samej, z której korzystają też marki Polestar czy Zeekr.
Co dalej z Izerą. Nowe KPO to nowe wyzwania
Obecnie audytem spółki ElectroMobility Poland zajmują się przedstawiciele Ministerstwa Aktywów Państwowych. 2 lipca Polska Agencja Prasowa podała, że Komisja Europejska zgodziła się na polskie propozycje zmian w Krajowym Planie Odbudowy. Oprócz rezygnacji z podatków od posiadania samochodów i propozycji dopłat do zakupu samochodów elektrycznych zawierały one też propozycję przeniesienia Funduszu Elektromobilności, który mógłby posłużyć do sfinansowania budowy fabryki polskiej marki samochodów elektrycznych, z części grantowej do części pożyczkowej KPO.
Jeszcze w kwietniu minister funduszy i rozwoju regionalnego - Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz tłumaczyła, że pomysł przesunięcia środków w ramach rewizji KPO wynika m.in. z "mikrozaawansowania" inwestycji w Izerę i zasugerowała, że dotrzymanie wymaganych terminów jest zupełnie nierealne.
Wymogi są jednoznaczne - w połowie 2026 roku musi być ta inwestycja zrealizowana, co w przypadku Izery oznaczałoby, że samochód musiałby zjechać z taśmy, a to jest - wobec mikro zaawansowania tej inwestycji - niemożliwe
Przesunięcie środków z części grantowej do pożyczkowej KPO pozwoliłoby "kupić" Izerze dodatkowy czas. W opinii minister, jeśli projekt finansowanoby w ramach pożyczki, realizacja inwestycji mogłaby wykraczać poza nakreślone w umowach ramy czasowe (2026 rok).
Izera naprawdę jeździ? Wielu sceptyków będzie w szoku
Mimo zawirowań we władzach spółki jeszcze w marcu ElectroMobility Poland podpisało list intencyjny z polskim potentatem budowlanym, firmą Mirbud, który odpowiadać ma za budowę fabryki Izery w Jaworznie. Napięty harmonogram prac zakłada uruchomienie zakładu najpóźniej w połowie 2026 roku.
Również w marcu, w rozmowie z Jakubem Wiechem, Tomasz Mydłowski z ElectroMobility Poland potwierdził, że projekt wiodącego samochodu, czyli SUV-a segmentu C, jest już gotowy, a prace toczą się zgodnie z harmonogramem. Zakładał on, że prototypy miały wyjechać na drogi jeszcze w tym roku.
Izera i cła na samochody elektryczne z Chin
Pomysł stworzenia polskiego samochodu elektrycznego od dłuższego czasu dzieli polską opinię publiczną. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że polska fabryka, w której obok Izery mogłyby powstawać inne samochody elektryczne koncernu Geely, może się okazać dla chińskiego giganta świetnym sposobem na omijanie karnych ceł na auta elektryczne z Chin.
Sam pomysł ściągnięcia do Europy chińskich producentów wpisuje się m.in. w koncepcje głoszone przez władze koncernu Stellantis, które właśnie w karnych cłach widzą szansę na "zaproszenie" do Europy chińskiego kapitału i pozyskanie od Chińczyków niezbędnego know-how dotyczącego tworzenia tanich i efektywnych samochodów elektrycznych.
Mówiąc wprost - Chińczykom powinno zależeć na uruchomieniu montowni swoich pojazdów w Europie, więc w najblizszym czasie można spodziewać się kilku dużych inwestycji w tym obszarze. Dla Polski oznacza to kilka możliwości - uchronienia miejsc pracy w przemyśle motoryzacyjnym, pozyskania know how i - niejako "przy okazji" - stworzenia własnej marki samochodów elektrycznych. W kolejce po chińskie inwestycje już ustawiają się takie kraje jak np. Węgry, gdzie powstaje właśnie nowa - pierwsza w Europie - fabryka BYD. W przypadki Izery kością niezgody między Geely a polskim rządem może być jednak podział kosztów, czyli - mówiąc wprost - to, na ile Chińczycy będą chcieli partycypować w kosztach budowy fabryki, którą - w ramach cześci pożyczkowej KPO - spłacać mają przecież polscy obywatele.