Hyundai Santa Fe debiutuje w Polsce. Urosło wszystko, poza silnikami
Nowy Hyundai Santa Fe, czyli największy SUV koreańskiej marki na Starym Kontynencie, wreszcie dojechał nad Wisłę. Piąta generacja flagowca jest kanciasta, futurystycznie narysowana, zauważalnie większa i bardziej przestronna. Pierwsze wrażenie jest bardzo dobre, więc gdzie ten haczyk? Wystarczy zajrzeć pod maskę.
Nowy Hyundai Santa Fe niebawem zadebiutuje w polskich cennikach. Zanim jednak auto trafi do oferty, miałem okazję zobaczyć je podczas przedpremierowego pokazu. Piąta odsłona koreańskiego flagowca jest nowocześniejsza, większa, bardziej przestronna i zdecydowanie bardziej pakowna od swojego poprzednika. I choć pierwsze wrażenie jest naprawdę dobre, już teraz wiem, że nie wszyscy klienci będą zachwyceni. Wszystko rozchodzi się o silniki, jakie trafią do europejskich egzemplarzy.
Piąta generacja europejskiego flagowca (w Stanach Zjednoczonych jest jeszcze większy Palisade), wygląda jak prototyp, jednak to naprawdę gotowy produkt - wielki, kanciasty i bardzo futurystyczny. Obecna generacja ma 4830 mm długości (+46 mm), 1900 mm szerokości i 1720 mm wysokości (+10 mm). Rozstaw osi mierzy natomiast 2815 mm (48 mm więcej, niż w poprzedniku).
Na drodze ciężko będzie pomylić to gigantyczne pudełko z innym samochodem. To za sprawą charakterystycznych świateł LED w kształcie litery “H" czy bardzo nisko zamontowanych świateł na ogromnej klapie bagażnika. Do tego wszystkiego mamy mocno podkreślone nadkola i progi, wysoko poprowadzoną linię szyb i niemałe felgi. Moim zdaniem nowy Hyundai Santa Fe przypomina trochę księżycowy łazik, który mógłby przyjąć ostrzał ciężką amunicją. Kubatura i ilość blachy robi na żywo świetne wrażenie. Do wyboru będzie 10 kolorów nadwozia tj. Abyss Black Pearl, Creamy White Pearl, Creamy White Matte, Typhoon Silver Metallic, Magnetic Grey Metallic, Ocado Green Pearl, Terracotta Orange, Cyber Sage Pearl, Earthy Brass Metallic Matte i Pebble Blue Pearl.
W środku - jak można się spodziewać - również jest naprawdę sporo przestrzeni. Fotele są obszerne i bardzo wygodne, a pasażerów przedniego rzędu oddziela szeroki podłokietnik (otwiera się w dwie strony) i wysepka z miejscami na szpargały, napoje i naładujemy urządzenia. Na wyciągnięcie ręki jest fizyczny panel klimatyzacji, przyciski do obsługi trybów i funkcji jazdy, a także multimediów. Przed kierowcą znajdują się dwa duże ekrany o przekątnej 12,3-cala, które zostały odrobinę zagięte, by ułatwić kierowcy obsługę.
W drugim rzędzie wrażenie jest równie dobre. Miejsca na nogi, stopy, barki i głowę jest naprawdę mnóstwo. Na kanapie spokojnie zmieszczą się trzy dorosłe osoby, a kanciasty bagażnik, wyposażony w porty i gniazda ładowania, spokojnie zmieści wiele walizek. Samochód będzie można spersonalizować do swoich potrzeb, bowiem nowy Hyundai Santa Fe występuje w wersji 5-, 6- i 7-miejscowej. Wariant 6-miejscowy z kapitańskimi fotelami w drugim rzędzie będzie dostępny wyłącznie w topowej wersji wyposażenia “Calligraphy". Do wyboru będzie pięć opcji kolorystycznych: Obsidian Black, Supersonic Grey, Pecan Brown, Forest Green i Black Ink.
Hyundai Santa Fe będzie oferowany w Europie w dwóch wersjach hybrydowych. W polskim cenniku zobaczymy klasyczną hybrydę 1.6 T-GDI HEV z 6-biegowym automatem oraz hybrydę typu plug-in 1.6 T-GDI PHEV z 6-stopniową przekładnią automatyczną.
Klienci na Starym Kontynencie mogą czuć rozczarowanie, bowiem na pozostałych rynkach tj. Ameryka Północna i Korea, nowy Hyundai Santa Fe będzie oferowany z 2,5-litrowym “benzyniakiem" (2.5 T-GDI 8DCT) o mocy 281 KM, a także klasyczną hybrydą o mocy 180 KM (1.6 T-GDI HEV 6AT). Ceny poznamy niebawem, a pierwsze egzemplarze wyjadą na drogi w połowie bieżącego roku.