Co piąte auto bez przeglądu! To wynik chorych przepisów?

Ministerstwo Infrastruktury od lat obiecuje, że w Polsce przywrócona zostanie możliwość czasowego wycofania z ruchu samochodu osobowego. O pilnej konieczności jej wprowadzenia świadczą między innymi dane z przeglądów rejestracyjnych. Wynika z nich, że przeglądu nie ma nawet 1/5 ze wszystkich zarejestrowanych w naszym kraju pojazdów!

article cover
ANDRZEJ ZBRANIECKIEast News

Według analiz Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, w 2019 roku (najnowsze zweryfikowane dane), po polskich drogach poruszało się 23,878 mln pojazdów. Wśród nich zarejestrowanych było 18,302 mln samochodów osobowych. Na pozostałe 5,6 mln składają się m.in.: jednoślady, auta ciężarowe, autobusy czy ciągniki rolnicze.

Omawiane dane dotyczą jedynie "rekordów aktualizowanych", nie uwzględniają więc tzw. "martwych dusz", czyli pojazdów, które - z dużą dozą prawdopodobieństwa - dawno już zniknęły w czeluściach hutniczych pieców. Wniosek - śmiało można więc przyjąć, że park samochodowy w Polsce liczy dziś ponad 24 mln pojazdów. Ile z nich zjawiło się w ubiegłym roku na stacji kontroli?

Według danych CEPiK, w roku 2020 przeprowadzono w Polsce 18 922 875 badań technicznych pojazdów. Na pierwszy rzut oka można więc stwierdzić, że poza kontrolą diagnostów pozostało ponad 5 mln (!) pojazdów. Ustalenie dokładnych danych nie jest proste. Na wspomniane 18,922 mln ubiegłorocznych przeglądów składają się przecież wszystkie rodzaje badań technicznych: okresowe, dodatkowe, czy np. polegające na sprawdzeniu zgodności z warunkami technicznymi. Trzeba przecież mieć na uwadze, że jeden pojazd może pojawiać się na stacji kontroli wielokrotnie. Dość powiedzieć, że w ubiegłym roku rekordzista podchodził do badania technicznego aż 11 razy!

Z drugiej strony wypadałoby również wziąć pod uwagę, że nie wszystkie pojazdy wymagają corocznej kontroli stanu technicznego. Są wśród nich nie tylko samochody nowe, które na pierwszy przegląd wzywane są po trzech latach od daty pierwszej rejestracji (w skali kraju to około 1,2 mln sztuk), ale też np. ciągniki rolnicze (badanie techniczne raz na dwa lata). Nie zmienia to jednak faktu, że - nawet spoglądając na rzeczywistość przez różowe okulary - okaże się, że 1/5 zarejestrowanych w Polsce samochodów nie ma aktualnych badań technicznych.

Czy pojazdy te uczestniczą w ruchu drogowym, czy raczej - w przeważającej większości - mamy do czynienia z samochodami, które przechodzą remonty (są np. odbudowywane po wypadkach)? Tego nie wie nikt. I nikt nie będzie w stanie zweryfikować tych danych dopóki - zgodnie z prawem unijnym - w Polsce nie zostanie przywrócona możliwość czasowego wycofania z ruchu pojazdu osobowego. Kiedy to nastąpi? W formie, która satysfakcjonowałaby kierowców, a nie lobby ubezpieczeniowe, zapewne nigdy.

Przypomnijmy - same przepisy zezwalające na taki scenariusz przegłosowano przy okazji tzw. pakietu deregulacyjnego, który w większości obowiązywać zaczął 4 grudnia 2020. Wśród zaserwowanym kierowcom ułatwień zabrakło jednak czasowego "wyrejestrowania" samochodu osobowego. By przygotowane w tym zakresie zmiany weszły w życie, potrzeba bowiem stosownego rozporządzenia Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W tej kwestii kierowcy są więc całkowicie skazani na łaskę rządzących.

Sęk w tym, że gdy stosowne rozporządzenie się pojawi, przeciętny Kowalski raczej na nim nie skorzysta. Znowelizowane przepisy sformułowano bowiem w taki sposób, by obywatelowi nie opłacało się sięgać po taką możliwość. Czytamy w nich m.in. że: "samochód osobowy może być czasowo wycofany z ruchu, ale nie dłużej niż na okres od 3 do 12 miesięcy i nie częściej niż po upływie 3 lat od daty poprzedniego wycofania z ruchu. Co więcej ustawodawca dopuszcza taką możliwość wyłącznie w przypadku konieczności wykonania naprawy "w związku z uszkodzeniem zasadniczych elementów nośnych konstrukcji". W praktyce oznacza to, że z takiej opcji skorzystać będą mogli wyłącznie właściciele aut powypadkowych lub takich, które - chociażby z racji zaawansowanego wieku - wymagają poważnych napraw blacharskich.

Nie ma więc mowy o tym, by czasowo wycofać z ruchu sprawny pojazd, np. w związku z remontem silnika lub np. wyjazdem za granicę. Takie zapisy to oczywiście ukłon w stronę lobby ubezpieczeniowego. Pamiętajmy bowiem, że decyzja o czasowym wycofaniu z ruchu, będąca de facto zakazem poruszania pojazdem po drogach publicznych, daje możliwość ubiegania się o obniżkę składki obowiązkowego ubezpieczenia OC o 95 proc...

Paweł Rygas

***

Zmiana organizacji ruchu doprowadziła do kolizji? Potencjalny sprawca się nie przyznajeCzwórka
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas