30 kamer na jednym skrzyżowaniu. Kierowcy w Poznaniu są bez szans

W Poznaniu na Rondzie Kaponiera został uruchomiony system Red Light monitorujący przejazdy na czerwonym świetle. Od teraz nad zachowaniem kierowców będzie czuwało 30 kamer rejestrujących samochody i dokumentujących wszelkie próby łamania przepisów. Za naruszenie zakazu wjazdu za sygnalizator przy sygnale czerwonym grozi mandat 500 zł.

Inspekcja Transportu Drogowego stale rozwija krajową sieć systemów Red Light, wykrywających przypadki przejazdu na czerwonym świetle. Rozwiązanie, które funkcjonuje już w największych miastach Polski, tylko w ubiegłym roku przyczyniło się do zarejestrowania blisko 45 tys. wykroczeń. Teraz do listy skrzyżowań objętych nowoczesnym monitoringiem dołączyło Rondo Kaponiera w Poznaniu.

Jak poinformowało Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym - na Rondzie Kaponiera zostało rozmieszczonych 30 kamer wyposażonych w technologie umożliwiająca identyfikację pojazdu. Urządzenia rejestrują moment wjazdu na skrzyżowanie i porównują to ze światłem, które w danym momencie paliło się na sygnalizatorze. W przypadku gdy kierowca przejechał na czerwonym, system odczytuje numer rejestracyjny pojazdu i wykonuje zdjęcie. Następnie wystawiany jest mandat. Za naruszenie przez kierującego pojazdem zakazu wjazdu za sygnalizator przy sygnale czerwonym kara wynosi 500 zł. Sprawcy naruszenia przypisane jest również 15 punktów karnych.

Reklama

System Red Light to maszyna do robienia pieniędzy?

Na temat systemu Red Light narosło w ostatnim czasie sporo kontrowersji. W teorii bowiem rozwiązanie stanowi rozwiniecie klasycznego monitoringu rejestrującego przejazdy na czerwonym świetle. W rzeczywistości jednak system poza przejazdami na czerwonym "wyłapuje" także niewłaściwe zachowanie na zielonej strzałce, a to w wielu przypadkach prowadzi do nieoczywistych sytuacji. Dlaczego?

W momencie kiedy na sygnalizatorze świeci zielona strzałka, kierowcy muszą obowiązkowo zatrzymać się przed sygnalizatorem. Dopiero wtedy mogą jechać dalej, ustępując jednak wcześniej przejścia ewentualnym pieszym i znajdującym się na drodze poprzecznej samochodom. W tym czasie pali się również światło czerwone, ale kiedy to zmienia się na światło żółte, a potem na zielone, strzałka znika bez uprzedzenia. Skutek jest taki, że kierowca, który nie zauważy tej zmiany, traktowany jest jak każdy, kto wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. 

Głośna sprawa, którą opisywaliśmy w naszym serwisie, dotyczyła Nowego Sącza i ronda Solidarności. To właśnie tam, w ciągu niespełna czterech miesięcy, system Red Light przyczynił się do zarejestrowania ponad 7 tys. wkroczeń i wystawienia mandatów na setki tysięcy złotych. Wzbudziło to głośne protesty kierowców, które poparł sam prezydent Nowego Sącza Ludomir Handzel i zwrócił się w tej sprawie do Inspekcji Transportu Drogowego.

W odpowiedzi władze Nowego Sącza postanowiły rozwiązać problem, zaklejając zielone strzałki na rondzie Solidarności. Zmniejsza to co prawda płynność ruchu i powoduje większe korki, ale przynajmniej kierowcy nie dostają tysięcy mandatów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama